Sytuację Danny’ego Drinkwatera w Chelsea można rozpatrzeć z dwóch perspektyw. Z jednej strony, piłkarz przeżywa całkowitą stagnację w swojej piłkarskiej karierze, nie występując na boisku. Z drugiej natomiast, zawodnik inkasuje obfitą tygodniówkę praktycznie za nic. To drugie podejście za bardzo utkwiło w głowie samemu pomocnikowi.
Dość desperacko przedstawiciele Chelsea walczyli o Drinkwatera w trakcie letniego okna transferowego w 2017 roku. „The Blues” zapłacili za Anglika 38 milionów euro. Dla porównania, londyński zespół rok wcześniej wydał na N’Golo Kante o dwa miliony mniej.
Już podczas swojego pierwszego sezonu na Stamford Bridge, Danny Drinkwater nie odgrywał kluczowej roli. Piłkarz rozegrał zaledwie dwanaście spotkań w lidze, spędzając na murawie 500 minut. Obecne rozgrywki to prawdziwa katastrofa. 29-latek wystąpił tylko w jednym meczu. Była to rywalizacja Chelsea z Manchesterem City o Tarczę Dobroczynności.
Zawodnik ma zatem sporo wolnego czasu. Problem w tym, że nie wykorzystuje go w odpowiedni sposób. W niedzielny wieczór, Danny Drinkwater pojawił się na imprezie charytatywnej. Tutaj kończą się pozytywne informacje. Piłkarz opuścił klub po północy w towarzystwie nowo poznanej kobiety. Podczas podróży powrotnej, Anglik, który prowadził Range Rovera, uderzył w Skodę. Na całe szczęście, żaden z uczestników wypadku nie doznał poważnych obrażeń.
Według mediów, Drinkwater prowadził samochód pod wpływem alkoholu. Dlatego też, 29-latek był aresztowany. Na tym nie kończą się problemy piłkarza „The Blues”. Danny z powodu opisywanych wydarzeń ma stanąć przed sądem. Rozprawa pomocnika będzie miała miejsce 13 maja.
Co ciekawe, w tym samym dniu, Chelsea rozgrywała mecz z West Hamem. Można zatem wywnioskować, że sytuacja Danny’ego w klubie jest na tyle nieciekawa, że sam piłkarz nie do końca przejmuje się losem drużyny.