Sympatyków futbolu możemy podzielić na dwie grupy. Jedna z nich to osoby, które uwielbiają świetnie ułożone drużyny, z idealnie przygotowanym planem taktycznym. Często takie mecze kończą się wynikiem 0-0. Druga grupa to kibice, którzy kochają bramki. To dla nich właśnie mamy prawdziwą perełkę. W sobotnim spotkaniu Ligue 2 padło jedenaście(!) goli.
Trudno było spodziewać się takich emocji. W rywalizacji 33.kolejki mierzyły się ekipy zajmujące odpowiednio dwunastce oraz dziewiętnastce miejsce w tabeli. Mowa o drużynach Valenciennes i Beziers. Klub Valenciennes ze względu na wyższą lokatę oraz grę na własnej murawie był faworytem tego starcia. Jak wiadomo, pod koniec sezonu drużyny walczące o spadek są groźne dla każdego rywala. Dlatego tez, nikt nie skreślał z miejsca Beziers.
Tezę tę potwierdziły boiskowe zmagania. Już po 19. minutach, drużyna gości za sprawą dwóch goli Kante (Aboubakary Kante) prowadziła 2-1. Wcześniej pierwszą bramkę w meczu strzelił Ramare.
Na odpowiedź gospodarzy nie musieliśmy długo czekać. Już po pół godziny gry mieliśmy wynik 3-2. Trafienia do siatki zaliczyli Robail oraz Raspentino. Wydawać by się mogło, że wszystko idzie zgodnie z założeniami bukmacherów oraz samych gospodarzy.
Bramkę wyrównującą stan meczu strzelił w 61. minucie Simon Gbegnon. Podział punktów nie urządzał nikogo, dlatego kwadrans przed końcem spotkania mieliśmy na tablicy wyników rezultat 5-3. Ponownie piłkę w siatce umieścił Raspentino, a gola dorzucił także Masson. Kibice zgromadzeni na trybunach nie spodziewali się innego scenariusza, jak zwycięstwo gospodarzy.
Prawdziwy popis determinacji i waleczności zaprezentowali zawodnicy Beziers. Gole dla gości strzelili Taillan, Kante oraz Savane. Oznacza to nic innego jak zwycięstwo ekipy Beziers. Piłkarze tego właśnie klubu cieszyli się po meczu z triumfu 6-5.
Dla gości sobotnie zwycięstwo ma ogromne znaczenie. Strata drużyny do bezpiecznego miejsca wynosi obecnie trzy punkty. Wszystko zatem jest jeszcze możliwe.