Liverpool już drugi sezon z rzędu śmiało może nazywać się czołową europejską drużyną. Świetna postawa w Lidze Mistrzów, walka o mistrzostwo i przede wszystkim konsekwentne eliminowanie słabych punktów. Punktów, które przed rokiem być może kosztowały trofeum. O sile drużyny w dużej mierze stanowią nazwiska, ale przede wszystkim forma zawodników na poszczególnych pozycjach.
Odbierz darmowy zakład 20 zł
Sukces jest sumą wielu składowych, a te w Liverpoolu połączyły się wręcz idealnie. Świetny trener, jeszcze lepsze ruchy na rynku transferowym, nawet niekoniecznie w przypadku zawodników, za których trzeba było płacić 50+ milionów. Jednym z nich jest Andy Robertson, wyciągnięty z Hull po spadku „Tygrysów” za 8 milionów funtów. Na usta ciśnie się słowo „barbarzyństwo”, bo patrząc na rozwój Szkota, 8 milionów brzmi niemal jak kradzież.
Wychowanek Celtiku Glasgow zadziwia walecznością, przebojowością, regularnością… Podobnych cech znaleźlibyśmy jeszcze kilka. Podobnie jak w przypadku jego vis-a-vis z drugiego boku boiska, czyli Trenta Alexandra-Arnolda. Obaj zawodnicy nie dość, że imponują formą, są niezwykle młodzi – Anglik ma 20 lat, a Robertson miesiąc temu skończył 25. Czy można chcieć więcej?
Zachwycamy się kilkoma bocznymi obrońcami, przede wszystkim Kimmichem czy Albą. Obaj mają w tym sezonie już po 16 asyst i można tylko zastanawiać się, jak wyglądałaby ich współpraca w jednym zespole. Zastanawiać się nie muszą natomiast w Liverpoolu – może na bokach obrony nie mają zawodników (jeszcze) aż tak wybitnych, jednak nikt nie ma tak wyrównanego duetu. Idealna harmonia.
Ewenement, czyli kiedy wszystko układa się idealnie
Robertson (11) i Alexander-Arnold (9) mają w tym sezonie już 20 asyst i są pod tym względem w czołówce europejskich drużyn. Patrząc na kwoty wydawane obecnie na zawodników wszystkich formacji, kolejny raz trzeba zaznaczyć, że Liverpool na obsadę tych pozycji wydał łącznie osiem milionów funtów. Nie licząc oczywiście kosztów „wychowania” Trenta, ale w piłkarskiej skali są to grosze. Idealnym kontrastem są tutaj Mendy i Walker, za których City zapłaciło niemal 100 milionów funtów. Jest „delikatna” różnica…
Wiele osób zarzuca Kloppowi, że po przyjściu do Liverpoolu miał łatwiej, bo mógł wydać ogromne pieniądze. Pobił rekord transferowy za stopera, wydał majątek na bramkarza. Takie są jednak realia obecnej piłki na najwyższym poziomie i czasem trzeba zapłacić grube pieniądze. Patrząc jednak na całokształt, piłkarzy kupionych taniej i to, jaki postęp zrobili, Liverpoolowi trzeb po prostu przyklasnąć. Klub jeszcze nic nie wygrał, ale już jest (znów) wielki.