Stało się. Po latach poświęcania się pasji, samorozwoju, wzlotach i upadkach, Maurizio Sarri wygrał swoje pierwsze trofeum (nie licząc Pucharu Włoch Serie D sprzed 16 lat). Droga była kręta i wyboista, a na finiszu i tak nie wiadomo, co myśleć.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Nie da się stwierdzić, że Sarri na Stamford Bridge znalazł swoje miejsce na ziemi. Dopiero zaczął przygodę z angielską piłką, a w ciągu minionych dziesięciu miesięcy „eksperci” wiele razy zastanawiali się, czy przypadkiem jego czas nie chyli się ku końcowi i czy „Sarriball” w ogóle ma sens.
Hejty swoją drogą, ale najważniejsze jest przecież to, co dzieje się wewnątrz klubu. Gdyby Sarri czuł wsparcie i piłkarzy, nie interesowałoby go to, co dzieje się na zewnątrz. Tymczasem jeszcze kilka dni przed finałem dawał odczuć, że wyraźnie nie podoba mu się uzależnianie całego sezonu od jednego meczu. „Albo są zadowoleni z mojej pracy, albo nie. Jeśli decydujące ma się okazać te 90 minut, chcę odejść natychmiast” – mówił Włoch.
Wszystko oczywiście zostało podgrzane zwolnieniem z Juventusu Massimiliano Allegriego i łączeniem ze „Starą Damą” byłego trenera Napoli. Do tego informacje, że Chelsea niezależnie od wyniku finału myśli nad zatrudnieniem Franka Lamparda. Sarri z pewnością nie tak definiuje określenie „nowy dom”.
Chelsea ostatecznie zajęła w lidze trzecie miejsce i wygrała Ligę Europy. Sezon wygląda na naprawdę udany, jednak dopiero teraz zaczną się domysły. Również przez to, co Sarri powiedział po meczu.
– Wygraliśmy 12 z 15 meczów, zdobyliśmy w LE więcej bramek niż jakikolwiek inny zespół, w finale pokonaliśmy mocną drużynę 4:1. Dedykuję to trofeum wszystkim fanom Napoli, ponieważ nie udało mi się dostarczyć im tego rodzaju przyjemności i zawodnikom, którzy opuścili ten mecz przez kontuzje.
„Zad.1: Co autor miał na myśli?”
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda normalnie, ale niektórzy zaczynają próby czytania między wierszami. Dla jednych nawiązanie do innego klubu to brak szacunku wobec Chelsea, pokazanie, jak mało dla Włocha znaczy, czy nawet wstępne podsumowywanie swojego kończącego się pobytu w Londynie. Ktoś nawet stwierdził, że śledzi piłkę od 25 lat i nigdy wcześniej nie spotkał się z czymś takim.
Czy w wypowiedzi Włocha faktycznie można szukać czegoś więcej? Czy to mała szpileczka w stronę Chelsea za to, że nie oceniano całego sezonu tylko zostawiono to na 90 finałowych minut? Kibice Napoli doceniają wspomnienie o nich w takiej chwili. Ciekawe, czy dalej będą mieli takie nastawienie, kiedy Sarri (o ile) pojawi się w Turynie…