W końcu, po tygodniach (a nawet miesiącach) nie do końca jasnych gierek, Antoine Griezmann trafił na Camp Nou. Klauzula w wysokości 120 milionów została wpłacona i już nawet pomijamy to, że Atletico zamierza szukać dziury w całym i walczyć o więcej. Skupmy się na tym, co jest na pewno.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
A na pewno „Los Colchoneros” nie mają już Griezmanna. Zawodnika, o którym wszyscy raczej zgodnie mówili, że to największa gwiazda Atletico, ale mimo to nienależycie niedocenianego. W ostatnim okresie częściej twierdziło się, że jest nierówny, że łapie dołki i stał się bardziej „gwiazdeczką”, niż naprawdę zawodnikiem ze światowej półki.
Śmiano się wręcz przywołując słowa Francuza, w których twierdził, że może jeść przy jednym stole z Cristiano Ronaldo i Messim. Wydawało się, że Francuz po prostu odpłynął w samozachwytach nad sobą, szczególnie po wywalczeniu mistrzostwa świata. Teraz będzie miał okazję pokazać, czy naprawdę jest taki dobry.
To kwestia przyszłych miesięcy i na odpowiedź musimy poczekać, ale w tym miejscu trzeba podkreślić, jak wiele straciło Atletico. Bo Griezmann był ogromnym filarem ofensywy (i nie tylko), a statystyki tylko przemawiają na jego korzyść. Jak? Otóż mistrz świata sprzed roku był najlepszym strzelcem drużyny Simeone w… ostatnich pięciu sezonach.
25, 32, 26, 29, 21 – tyle bramek zdobywał Francuz odkąd trafił do klubu z Madrytu. Kto zastąpi tę lukę? Alvaro „Jeszcze Wam Pokażę” Morata? Joao „Wcale Nie Nakładamy Na Ciebie Presji” Felix? Jeśli Atletico nie rozejrzy się za topowym strzelcem, zapewniającym worek bramek, może się zdziwić. Podobnie, jak Real Madryt po odejściu Cristiano.