Po letniej przerwie w końcu (choć dla niektórych to przykra konieczność) wracają mecze kadr narodowych na Starym Kontynencie. Już dziś pierwsze reprezentacje wznowią walkę o udział w EURO2020, ale zaczniemy zagadką: Biorąc pod uwagę historię piłki nożnej, jakie trzy reprezentacje wskażecie jako te najbardziej zasłużone i „największe” na przestrzeni ostatniego stulecia? Odpowiedzcie sobie teraz. Zdania mogą się nieco różnić, jednak śmiało można zakładać, że bardzo duża część z was wymieniła Brazylię, Niemcy i Włochy.
Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!
Kopanie piłki wydaje się proste. Proste wydaje się także uczenie się grania w nią. Przy odpowiednim czasie poświęconym na technikę, kontrolę, kondycję i taktykę, można dojść naprawdę daleko. Jest jednak coś w tym, że są nacje mające mniejsze predyspozycje do tego sportu, ale także te, w którym piłkę niemal wysysa się z mlekiem matki. Bo jak wytłumaczyć to, że Polska – 39-milionowy kraj – nie może mieć kilkunastu zawodników nawet nie na światowym, ale wysokim, europejskim poziomie? Czemu taka Rosja czy Chiny także tego nie mogą tego przeskoczyć, podczas gdy Urugwaj, w którym mieszka ok. 3,5 miliona osób, regularnie wypuszcza talenty światowego formatu?
Wydaje się, że z „genem piłkarskim” rodzą się także Włosi. Kraj żyjący swoim „calcio” niemal jak religią zawsze był mocny. Serie A pod koniec XX wieku była największą, najbogatszą ligą na świecie, a kadra czerpała z dziesiątek gwiazd, które włoska ziemia wydała na świat. Nawet biorąc pod uwagę historię mistrzostw świata od razu widzimy, że Włochy to potęga. Cztery zdobyte tytuły (tyle co Niemcy, tylko jeden mniej od Brazylii), trzecia pozycja w punktowej tabeli wszech czasów, trzecia najlepsza średnia zwycięstw, dwóch królów strzelców i wielu, wielu innych, którzy wyryli się na zawsze w naszej pamięci.
„Kiedyś to było”
Większość osób mających już ponad 20 lat, z pewnością pamięta mundial w Niemczech w 2006 roku. To właśnie wtedy, po niemal ćwierćwiecznej przerwie, „Azzurri” po raz ostatni wznieśli Puchar Świata, po pokonaniu Francji w wielkim finale. Buffon, Cannavaro, Nesta, Materazzi, Zambrotta, Pirlo, Gattuso, Totti, Del Piero, Toni, Camoranesi… Tych zawodników wymieniamy niemal z pamięci, jakby to było wczoraj. A przecież tylko nieco dawniej, w latach ’90., Włosi dwukrotnie kończyli mundiale na podium, a zachwycały nas takie ikony jak Maldini, Baresi, Baggio, Ferrara, Ancelotti, Donadoni, Mancini, Schillaci, Vialli, Costacurta, Conte, Zola… Uff. Gwiazdozbiór jak marzenie. Mimo tak bogatej historii i kapitalnych zawodników, w ostatnich latach pojawiła się drobna zapaść…
Wystarczy powiedzieć, że mundial w 2018 roku był pierwszym od sześćdziesięciu lat, na którym zabrakło Włochów. Powód? Zajęcie drugiego miejsca w grupie eliminacyjnej, za Hiszpanią (to akurat nie wstyd ani zaskoczenie), a następnie porażka w barażowym dwumeczu ze Szwecją. Kadra, jaka mierzyła się z tamtym rywalem, pozostawiała wiele do życzenia. Oczywiście – defensywę tworzyły filary Juventusu, czyli Buffon, Chiellini, Bonucci i Barzagli, ale reszta? Candreva, Parolo, De Rossi, Verratti, Darmian, Belotti, Immobile, Insigne, Eder, El Shaarawy, Gagliardini, Bernardeschi, Jorginho, Florenzi, Gabbiadini… Są między nimi zawodnicy na światowym poziomie, jednak nie trudno zauważyć, że to już nie ta półka co kiedyś.
„Calcio” w ostatniej dekadzie mierzy się z niedoborem talentów, do jakich przyzwyczaiło. Stara gwardia powoli staje się przeszłością i nie widać na horyzoncie tych, którzy mogliby ją zastąpić w skali 1:1. Jest się czym martwić, czy może – patrząc na ostatnie wyniki – wręcz odwrotnie? Od wspomnianego dwumeczu ze Szwecją Włosi przegrali z Argentyną, Francją, Portugalią, nie odnosząc zwycięstwa z żadnym poważnym rywalem. No, chyba, że zaliczamy do nich Polskę. Mimo tego panuje ostatnie przekonanie o tym, że włoska piłka wstaje z kolan. Czy słusznie?
„Wiem, że nic nie wiem”
Patrząc na niezłą Ligę Narodów, a przede wszystkim obecne eliminacje, można powiedzieć, że Włochy znów są bardzo mocne. Komplet czterech zwycięstw, 13 zdobytych bramek, tylko jedna stracona. Wszystko fajnie, ale czy Finlandię, Armenię, Grecję, Bośnię i Hercegowinę oraz Lichtenstein możemy nazwać jakąkolwiek weryfikacją? Włosi niemal zawsze przechodzą eliminacje zupełnie gładko, jednak turnieje – mniej lub bardziej – ich weryfikują.
A kto obecnie stanowi o sile kadry, która podobno znów pnie się na szczyt? Od wspomnianego dwumeczu sprzed niemal dwóch lat nie zmieniło się wiele – może poza kilkoma nowymi twarzami, które dają nadzieję na lepsze jutro. Pojawił się Federico Chiesa, Nicolo Barella, Gianluca Mancini, Moise Kean, Lorenzo Pellegrini czy Alessio Romagnoli. W drodze są także kolejni, jak choćby Pietro Pellegri. W przyszłość włoskiej piłki naprawdę można patrzeć z optymizmem, jednak czy tak nie było także kilka lat temu? Wszystkie perełki, o których słyszeliśmy, ostatecznie nie wchodziły na taki poziom, jakiego się spodziewano. Tym razem może być podobnie, bo o żadnym z młodych Włochów nie możemy powiedzieć: „Wow, to już najwyższa półka, światowy top topów”.
Atak swoją drogą, pomoc swoją, ale wciąż można martwić się o defensywę. Słynąca z fenomenalnych stoperów nacja na dłuższy czas straciła Chielliniego, który i tak już młodszy nie będzie, 32 lata ma Bonucci, a Romagnoli to wciąż „młody, obiecujący zawodnik”. Następcy? Jak w przypadku wszystkich – może będą wielcy, a może zawiodą. Na tę chwilę naprawdę nie da się powiedzieć, że włoska piłka w końcu wstała z kolan i teraz na pewno będzie tylko lepiej. Jak to jednak w piłce reprezentacyjnej bywa, wiele (o ile nie większość) zależy od selekcjonera. Potencjał ludzki – w przypadku Włochów raczej większy, niż mniejszy – w rękach kogoś odpowiedniego może zdziałać wiele. Nawet jeśli nie będzie gwiazd pokroju tych sprzed ponad dekady. A jak będzie? To pokaże nam jedynie przyszłość. Pierwszy test i okazja do oceny „Azzurrich” już dziś o godzinie 18:00 – podopieczni Roberto Manciniego zagrają na wyjeździe z Armenią.
Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!