Bezbarwne derby Madrytu

Jeśli żona albo dziewczyna zmusiły was, by wyjść wieczorem na kolację nie macie czego żałować. Ba, jeśli nawet partnerki kazały wam zmywać okna także nic macie czego żałować. Derby Madrytu były najzwyczajniej w świecie nudne. Tak nudne, że trzeba było trzasnąć minimum trzy małe czarne, by nie usnąć. 

No bo tak – pierwsza połowa przebiegła pod znakiem męczenia buły. Jeden celny strzał, który oddał Toni Kross. Dobrą interwencją popisał się Oblak i to by było na tyle. Inna sprawa, że nawet gdyby golkiper Atleti stał w miejscu i ani drgnął, to piłka i tak raczej nie wpadłaby do bramki.

W drugiej części działo się trochę więcej, a najgroźniejszy strzał oddał Karim Benzema. Po raz kolejny jednak Słoweniec zachował się tak, jak należało. Swoją drogą znamienne jest to, że znowu Francuz mógł być decydujący, a nie np. Hazard, który przybył na Santiago Bernabeu, by wygrywać właśnie takie mecze. W swoich pierwszy derbach Madrytu postanowił jednak narzucić na siebie pelerynę niewidkę.

Nie inaczej zrobił Felix, który po świetnym okresie przygotowawczym i dobrym starcie sezonu pikuje. Owszem, mamy świadomość, że to dopiero początek sezonu, ale letni nabytek Atletico Madryt coraz mniej wygląda na gracza, który będzie wygrywał najważniejsze mecze dla swojej drużyny.

Cóż, Real Madryt nadal pozostaje liderem, Atleti trzyma się czołówki, ale mimo wszystko ten wieczór dla obu drużyn nie był udany. Potwierdziło się zatem, że żadna drużyna ze stolicy Hiszpanii jak na razie nie jest choćby w dobrej formie. Podobnie zresztą jak Barcelona, który wygrała dziś z Getafe, ale po raz kolejny już w tym sezonie była daleka od swojej najlepszej dyspozycji.

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!