Wygrana z Łotwą nikogo nie uspokoiła. Ba, można powiedzieć, że utwierdziła kibiców w przekonaniu, że reprezentacja Jerzego Brzęczka zmierza w złym kierunku. Oczywiście awans jest na wyciągnięcie ręki, bo wystarczy dzisiaj wygrać i można pakować walizki… Trudno jednak być pewnym zwycięstwa nad Macedonią, co w sumie najlepiej obrazuje sytuację reprezentacji Polski.
Nie tylko możemy, ale powinniśmy obawiać się meczu z Macedonią. Jasne, nie gramy z żadnymi kozakami, ale w żadnym wypadku z amatorami. Tego typu mecz odbębniliśmy w czwartek. Tym razem będzie zdecydowanie trudniej, ponieważ do Polski przyjeżdża ekipa, która cokolwiek potrafi. W dodatku jest podbudowana ostatnim zwycięstwem ze Słowenią, które pozwala nadal marzyć o zakwalifikowaniu się na mistrzostwa Europy. W końcu Macedończycy do Austrii tracą zaledwie dwa punkty.
– Po tym meczu zwiększyliśmy nasze szanse, ale musimy skupić się na kolejnych meczach. Teraz jedziemy do Warszawy, gdzie Polacy będą zdecydowanymi faworytami. Ze Słowenią jednak zagraliśmy mecz, którym udowodniliśmy, że możemy sobie poradzić. Stać nas na to, by powalczyć z Polakami. Jesteśmy gotowi, aby zdobyć punkt, a jeżeli pojawi się szansa, to nawet trzy – powiedział dla portalu z portalem mkd.mk. selekcjoner Macedonii, Igor Angelovski.
Bez wątpienia Macedończycy doskonale znają nasze słabości, a tych niestety jest coraz więcej. I nie chodzi tylko o grę, ale także o atmosferę w szatni. To że ta nie jest najlepsza, wiedzą już chyba wszyscy. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że po spotkaniu z Łotwą Kamil Glik i Kamil Grosicki nie ukrywali frustracji, a przykładowo Grzegorz Krychowiak powiedział, że wszystko jest cacy. Poza tym mamy jeszcze Roberta Lewnadowskiego, który po strzeleniu trzech bramek, nieszczególnie wyglądał na zadowolonego. I słusznie, gdyż z czego tutaj być zadowolonym? Reprezentacja od roku nie rozegrał jednego świetnego meczu. Za przyzwoite spotkanie można uznać jedynie, to z Izraelem. Cała reszta pomimo zdobycia wielu punktów jest do jak najszybszego zapomnienia.
W tym wszystkim nie pomaga również Jerzy Brzęczek, który z regularnością Adama Małysza z jego lat świetności, kompromituje się na konferencjach prasowych. Przypomnijmy tylko kilka najbardziej absurdalnych wypowiedzi selekcjonera:
– Dyskredytowanie graczy występujących w Championship.
– Przypisywanie sobie zasług odnośnie do sukcesów Polaków w piłce klubowej.
– Mówienie o dobrej atmosferze w kadrze, ponieważ bramki strzelają rezerwowi.
A to nie wszystko, ponieważ decyzje personalne trenera czasami trudno zrozumieć. Najświeższa to oczywiście posadzenie Arkadiusza Recy na ławce rezerwowych w starciu z Łotwą. Swoją drogą przed spotkaniem rozmawialiśmy o tym z Arturem Wichniarkiem, który był wręcz przekonany, że zawodnik SPAL zagra od pierwszej minuty: – Sprawa jest chyba jasna, bo jeśli Jerzy Brzęczek powoływał Arkadiusz Recę, gdy ten nie grał, tak teraz ma wszystkie argumenty, by postawić na niego od pierwszej minuty. Zagrał kilka dobrych spotkań w SPAL. W tym jedno z Juventusem, więc nie wyobrażam sobie, żeby teraz Reca nie zagrał z Łotwą i Macedonią. W tym wypadku na prawą stronę powędruje Bartosz Bereszyński, co oczywiście wyjdzie dla nas z korzyścią.
Ostatecznie zagrał jednak Maciej Rybus, czego do końca nie rozumiemy. Jasne, 30-latek gra regularnie w klubie, ale przecież nie od wczoraj. Gdy mieliśmy naprawdę złą sytuację na lewej obronie, to Rybus nie grał. Dlaczego? No trudno powiedzieć, bo nie przypuszczamy, że naprawdę trener nie postawił na niego, gdyż ten spóźnił się na śniadanie. Chociaż, jak się tak dłużej pomyśli, to już nic nas nie zdziwi…
Jaki skład na Macedonię wybierze Jerzy Brzęczek przekonamy się niebawem, ale nie spodziewamy się wielu zmian odnośnie do meczu z Łotwą. Mamy jednak nadzieję, że gra będzie wyglądała dużo lepiej, bo jeśli nie, to całkiem możliwe, że nie zdobędziemy kompletu punktów.
Fot. YouTube