Podchodząc do spotkania pomiędzy Juventusem i Atletico Madryt tak naprawdę nie wiedzieliśmy czego mamy się spodziewać po tych dwóch zespołach, ponieważ „Stara Dama” już w poprzedniej kolejce zapewniła sobie awans do fazy pucharowej. Niestety był to zły prognostyk, ponieważ starcie na Allianz Stadium okazało się kompletną klapą.
Kiedy Maurizio Sarri przejął Chelsea, już po kilku meczach zauważaliśmy pewien progres pod kątem gry ofensywnej. Tymczasem w Turynie idzie mu to bardzo topornie i nadal spotkania mistrza Włoch nie przysparzają zbyt wielu emocji postronnym kibicom, a Włoch nerwowo musi gryźć tytoń przy ławce rezerwowych. Jeśli do tej całej otoczki dodamy defensywą naturę Diego Simeone – ten mecz po prostu nie mógł nas zadowolić.
Głównie w pierwszej odsłonie otrzymaliśmy kompletny paździerz, który uratował Paulo Dybala efektownym trafieniem w końcówce połowy. Argentyńczyk popisał się fenomenalnym strzałem, ale takie bramki są po części także winą bramkarza, o czym Jan Oblak doskonale zdaje sobie sprawę. Słoweniec nie popisuje się ostatnio wybitną formą, a w dodatku zaorał go Jerzy Brzęczek. To z pewnością niekorzystny czas dla golkipera „Rojiblancos”.
Można oglądać bez końca! #Dybala
— JuvePoland.com (@JuvePoland) November 26, 2019
Na drugim biegunie jest Dybala. 26-latek podczas letniego okienka transferowego był wypychany niemalże siłą z Turynu, by kilka miesięcy później pełnić rolę jednego z ważniejszych żołnierzy Sarriego. Trzy bramki w trzech ostatnich spotkaniach mówią same za siebie, a Higuain coraz częściej ustępuje miejsce w składzie swojemu rodakowi. Rozwój Paulo pod skrzydłami Sarriego może przypominać powoli to, co Włoch zrobił z Edenem Hazardem.
To kolejny fatalny mecz dla Atletico. Ekipa Simeone wygrała zaledwie jedno z ostatnich sześciu spotkań i po udanym początku w lidze nie ma już śladu. Fazę grupową zakończą na własnym stadionie przeciwko zespołowi Grzegorza Krychowiaka i Macieja Rybusa. Być może awans do fazy pucharowej stoi przed nimi otworem (wystarczy wygrać i nie przejmować się wynikiem drugiego starcia w grupie), ale jeśli do lutego nie poprawią swojej formy, to ich przygoda z Champions League zakończy się podobnie jak w poprzednim sezonie na początkowej rundzie play-off.