Tragiczny stan murawy w Boguchwale. Przekaz – grać i nie płakać

fot. twitter.com/jankoWKS

Grudzień to taki moment roku, gdy stan murawy na polskich obiektach pozostawia wiele do życzenia. W niektórych sytuacjach, boiska wyglądają wręcz tragicznie. Takie zdarzenie miało miejsce podczas środowego meczu 1/8 finału Pucharu Polski w Boguchwale. Stal Stalowa Wola w roli gospodarza podejmowała wyżej notowany zespół, ekipę Lecha Poznań. Choć jakości ze strony drużyny z ekstraklasy brakowało, to faworyci wygrali to spotkanie 2-0. Kiepską postawę swojego klubu Tymoteusz Puchacz tłumaczył fatalnym stanem murawy. Bardzo szybko na słowa piłkarza odpowiedzieli dziennikarze oraz prezes PZPN. 

Osoby, które na co dzień nie interesują się polską piłką oraz kompletnie nie orientują się w drużynach z naszego kraju podczas oglądania tej rywalizacji mogli mieć spore problemy z identyfikacją drużyny z ekstraklasy. Lech Poznań przez praktycznie cały mecz prezentował się gorzej, niż zawodnicy Stali. Wymowna jest opinia, iż najlepszym graczem „Kolejorza” został Mickey van der Hart, bramkarz Lecha.

Zespół z Wielkopolski wykorzystał jednak swoje doświadczenie i za sprawą Tymoteusza Puchacza oraz Tomasza Dejewskiego wygrał mecz 2-0. Tuż po potyczce, wywiadu udzielił strzelec pierwszej bramki, Puchacz. 20-latek kiepską postawę drużyny tłumaczył tragicznym stanem murawy, twierdząc, iż turniej o takiej randze to nie jest Puchar Wójta, dlatego pewne standardy muszą być zachowane. Co więcej, Puchacz zaznaczył, że u niego na wsi boisko jest w lepszym stanie.

Odpowiedź

Na słowa zawodnika szybko zareagował Mateusz Borek, który komentował to spotkanie razem z Romanem Kołtoniem w Polsacie Sport. Dziennikarz zasugerował, że w przeszłości piłkarze musieli mierzyć się z trudniejszymi warunkami, a współcześni gracze przyzwyczaili się do wysokich standardów. Dodatkowo zawodnicy z dobrą techniką i umiejętnościami powinni nawet przy takiej murawie prezentować się znacznie lepiej.

Podobne zdanie na ten temat ma Zbigniew Boniek. Prezes PZPN skomentował wywiad zawodnika Lecha puentując to wymownym stwierdzeniem – grać i nie płakać please.

Patrząc na całą sytuację, można złapać się za głowę. Prawdą jest, że pora roku i warunki atmosferyczne całkowicie nie sprzyjają w utrzymaniu murawy na dobrym poziomie. Pewne standardy musimy jednak utrzymywać. Jeżeli panowie zajmujący się obiektem (których oczywiście nie można w żaden sposób ganić) pozbywają się na wizji błota z obiektu, trudno mówić tutaj o odpowiednim przygotowaniu boiska do meczu. Zawodnik ma prawo krytykować stan murawy i po części tłumaczyć tym argumentem kiepski występ.

W kontekście Lecha łatwo od razu odbijać piłeczkę, twierdząc, że piłkarze nie mogą narzekać, bo i tak obecnie grają kiepsko. Przyjechałaby drużyna, która na ten moment prezentuje się znacznie lepiej, dla przykładu Śląsk Wrocław czy Pogoń Szczecin i być może reakcja na słowa gracza byłaby zupełnie inna.

Warto spojrzeć na innych

Pozbądźmy się także wszelkiego rodzaju aluzji do wieku zawodnika, który w takiej sytuacji wystosowuje krytyczne słowa. Dla przykładu, Manchester City w lutym tego roku podejmował na wyjeździe w ramach 1/8 finału FA Cup ekipę Newport. Jest to drużyna rywalizująca w League Two. Nikt nie miał zatem wątpliwości, iż zawodnicy Pepa Guardioli z łatwością poradzą sobie z niżej notowanym przeciwnikiem.

„The Citizens” dość długo męczyli się z rywalem. Wystarczy bowiem powiedzieć, że pierwsza bramka dla gości padła w 51. minucie. Co ciekawe, gospodarze zdołali złapać pod koniec meczu kontakt, strzelając gola na 1-2, jednakże finisz należał do Manchesteru City, który ostatecznie wygrał mecz 4-1. Po spotkaniu, Phil Foden, który spędził na murawie pełny wymiar czasu otwarcie krytykował stan boiska. 19-latek stwierdził nawet, że nie grał nigdy na gorszej murawie.

Nikt nie miał pretensji do słów i pomeczowej postawy zawodnika. Manchester City rozgrywając potyczkę w mocnym składzie i nie zachwycił, a mimo to jeden z piłkarzy (dodatkowo nastolatek) otwarcie pozwolił sobie na krytykę i tłumaczył postawę zespołu niesprzyjającymi warunkami.

Wydaje się zatem, że w takich sytuacjach warto po prostu wyciągać wnioski i starać się robić wszystko, by poprawiać warunki gry. Oczywiście tutaj ogromny wpływ ma kwestia atmosferyczna, nikt z tym nie zamierza nawet polemizować. Nie można jednak w stylu „odbijania piłeczki” reagować na skargi. Nic z tego nie wyniknie, co więcej, źle wpływa to na wizerunek polskiej piłki.

Wojciech Gancarz