Każdej ekipie zdarzają się wpadki (chyba że jesteś Liverpoolem, tutaj trudno to doświadczyć). Nawet czołowa drużyna potrafi w dość niespodziewanych okolicznościach przegrać mecz z niżej notowanym rywalem. Trudno jednak mówić o przypadku, jeżeli klub notuje trzy porażki w okresie niecałego miesiąca ze zdecydowanie słabszym zespołem. Chelsea ma duży problem, a tym problemem są właśnie takie spotkania.
Nikt nie przypuszczał, że 30 listopada na Stamford Bridge padnie inny wynik, niż zwycięstwo gospodarzy. Na obiekt „The Blues” przyjechała inna drużyna z Londynu, West Ham. Podopieczni Pellegriniego podchodzili do tego meczu z serią siedmiu spotkań bez zwycięstwa. Żeby tego było mało, szkoleniowiec West Hamu zdecydował się na wystawienie bramkarza, który w Premier League jeszcze nie zagrał. 33-letni David Martin zaliczył debiut w starciu z Chelsea.
„Młoty” wygrały to starcie 1-0 za sprawą gola Aarona Cresswella. Trudno mówić, by ten rezultat był strasznie niesprawiedliwy. Owszem, piłkarze Lamparda przeważali w tej rywalizacji, utrzymując się dłużej przy piłce oraz stwarzając sobie sytuacje. Nie były to jednak 100% okazje. Dodatkowo, West Ham strzelił w tym meczu drugiego gola, jednakże ręką przy bramce pomógł sobie Michail Antonio, dlatego sędzia po analizie VAR-u cofnął trafienie Anglika.
Duże szanse na zwycięstwo mieli „The Blues” podczas wyjazdowego spotkania z Evertonem. „The Toffees” podchodzili do tego meczu z nowym, tymczasowym trenerem. Zespół był w kryzysie, dlatego zarządu klubu postanowił zwolnić Marco Silvę.
Można zatem stwierdzić, że Chelsea śmiało mogła pokusić się o trzy punkty, korzystając z kłopotów rywala. Everton wygrał jednak mecz, pokonując londyńską ekipę 3-1. Dzięki temu zwycięstwu, zespół z Goodison Park uciekł ze strefy spadkowej. To wiele mówi na temat dyspozycji tego zespołu w trwającym sezonie.
Kolejną, trzecią już kompromitację, „The Blues” zanotowali na własnym stadionie w starcie z Bournemouth. „Wisienki” w obecnej kampanii nie radzą sobie najlepiej. Potwierdza to fakt, iż do starcia z Chelsea drużyna podchodziła z serią pięciu porażek z rzędu.
Dodatkowo, Eddie Howe musi zmagać się z plagą kontuzji. W sobotnim spotkaniu nie mogli wystąpić tacy gracze jak Ake, Brooks, Kelly, Smith czy Callum oraz Harry Wilson. Mimo to, gracze Bournemouth za sprawą trafienia Goslinga cieszyli się z cennych trzech oczek. Również w tym przypadku trudno stwierdzić, by wynik był całkowicie niesprawiedliwy. Ponownie „The Blues” przeważali, jednakże nic z tego nie wynikało.
Frank Lampard ma spory problem do rozwiązania. Kibice, jak również zarząd, nie nakładają na szkoleniowca presję w kontekście zwycięstw z takimi rywalami jak Manchester City czy Liverpool. W spotkaniach z Bournemouth, Evertonem czy West Hamem (w szczególności przy takich dyspozycjach), zespół musi jednak wygrywać.