Idą święta, potrawy zrobione, domy posprzątane, więc czas na prezenty. Oczywiście, o ile ktoś był grzeczny i na nie zasłużył. My również postanowiliśmy rozdać naszym młodzieżowcom prezenty… ale, to nie wszytko. W każdej beczce miodu znajduje się łyżka dziegciu, którą będą rózgi. Część za zasługi sportowe, część za działalność w internecie i poza nim. Kto na co zasłużył przez ostatnich 12 miesięcy? Przekonajcie się sami.
Wiadomo, że przepis o młodzieżowcu od tego sezonu działa również w Ekstraklasie i w niej obejmuje także piłkarzy z rocznika 1998. Właśnie od tego rocznika, w dół, braliśmy pod uwagę zawodników pod kątem prezentów i rózg, bez względu na to, gdzie grają. Krótko mówiąc dotyczy to zarówno tych, którzy występują w Polsce, jak i tych, którzy rozwijają swoje kariery za granicą.
Prezenty
Zaczynamy od Sebastiana Szymańskiego. Co prawda od pół roku nie ma go już w Polsce, to jednak cały czas nie daje o sobie zapomnieć. Najpierw był… krytykowany za transfer, a raczej kierunek transferu. Szymański wybrał wschód i Dynamo Moskwa. Jak się okazało nie był to zły pomysł, bo jesienią został objawieniem w pierwszej reprezentacji. Jeśli nie będzie miał kłopotów zdrowotnych i pozostanie w dobrej formie, wydaje się, że ma duże szansę na wyjście w podstawowym składzie w Dublinie i Bilbao.
Następnie pora na naszych ligowców. Numerem jeden w kraju zostaje Kamil Jóźwiak. Skrzydłowy Lecha jest w tym momencie jednym z pewniaków do gry w poznańskim klubie i zawodnikiem, który już niedługo, a być może nawet w najbliższym okienku transferowym, pozwoli Lechowi na duży zarobek. Udany rok zwieńczył kilkuminutowym występem w pierwszej reprezentacji… zmieniając zresztą Sebastiana Szymańskiego. Teraz przed Jóźwiakiem bardzo ważna runda. Jeśli poczeka i zostanie w Poznaniu, być może latem wystąpi przed wielką publicznością na Euro 2020, a wtedy będzie okazja podbić cenę o kilka milionów, co zadowoliłoby nie tylko klub i jego agentów, ale również jego pozycja negocjacyjna byłaby dużo lepsza. Z drugiej strony perspektywa wyjazdu już zimą też może okazać się kusząca i nie do odrzucenia.
Michał Karbownik – najlepszy przykład, ile zmiana pozycji – póki co tymczasowa – może dać zawodnikowi. Gdyby rozpatrywać go jako środkowego pomocnika, a więc na nominalnej pozycji, prawdopodobnie byłoby mu dużo trudniej o minuty. Tymczasem Aleksandar Vuković zobaczył w nim bocznego obrońcę i co? I okazuje się, że zamiast ściągać Ivana Obradovicia i przy okazji płacić mu spore pieniądze, wystarczyło zerknąć na klubową młodzież. „Karbo” notuje wejście smoka, a posucha na lewej stronie defensywy w reprezentacji Polski może być dla niego zbawienna, bo – głośno myśląc – gdyby utrzymał taką kapitalną formę, może byłby jednym z kandydatów do wyjazdu na Euro 2020.
Patryk Klimala – prawdopodobnie jeden z największych wygranych przepisu o młodzieżowcu w naszej lidze. Zaczynał jako rezerwowy w Jagiellonii, bo przepisowe minuty młodzieżowca rozgrywał Bartłomiej Bida. Dodatkowo Bida strzelił gola w pierwszej kolejce, ale ostatecznie to starszy o trzy lata kolega, który jakiś czas temu musiał odejść z Legii Warszawa, teraz błyszczy na boiskach Ekstraklasy. Siedem goli oraz trzy asysty to wynik bardzo dobry i nikogo nie dziwi zainteresowanie zagranicznych klubów i fakt, że Jagiellonia chciałaby wziąć za swojego zawodnika kilka milionów w twardej walucie.
Karol Fila – kolejny z bocznych obrońców i jeden z najrówniej grających zawodników. O ile wiosną ubiegłego sezonu jeszcze nie był 100% pewniakiem do gry, o tyle jesienią pod względem minut zajął drugie miejsce w zespole, zaraz za Michałem Nalepą. Mowa tutaj o trzech opuszczonych meczach na przestrzeni całej rundy, spośród których raz nie mógł zagrać za kartki, raz był oszczędzany przed dwumeczem z Brondby w Lidze Europy, a raz chodziło o pierwszą – dla Lechii – rundę Pucharu Polski. Co ciekawe licząc z meczami reprezentacji, tylko jesienią przebywał ponad 2400 minut! Wynik robi wrażenie, a prawdopodobnie jeszcze większe mogłyby zrobić pieniądze, które Lechia dostanie za tego chłopaka. Przy obecnej sytuacji finansowej klubu byłyby nie do pogardzenia.
Ostatni z prezentów wędruje na poziom II ligi do Karola Czubaka. Jeśli nie śledzicie ostatniego z centralnych poziomów, możecie nie wiedzieć wiele o napastniku i jego skoku. Napastnik Bytovii jeszcze przed chwilą grał w IV lidze, a w obecnym sezonie robi prawdziwą furorę na boiskach II ligi i kompletnie nie widać przeskoku o dwie klasy rozgrywkowe. Dla Bytovii strzelił już dziewięć goli, zadebiutował w reprezentacji U20 prowadzonej przez Jacka Magierę i wydaje się, że jeśli wiosną podtrzyma formę, to już przyszły sezon może rozpoczynać nawet jako ekstraklasowicz! O Czubaku już pisaliśmy tej jesieni na łamach Futbolnews.
Bonus dla młodych debiutantów. Kacper Kozłowski, Aleksander Buksa oraz Daniel Hoyo-Kowalski wiosną ubiegłego sezonu, a jego imiennik Urbański w ostatniej kolejce tej rundy rozpoczęli swoją przygodę z Ekstraklasą. Roczniki 2003 i 2004 wchodzą do naszej ligi i wiele osób musi zdać sobie sprawę, że gdy kibicowaliśmy Adamowi Małyszowi podczas igrzysk w Salt Lake City, to niektórych zawodników jeszcze nie było na świecie.
Rózgi
Największa wędruje do Artura Balickiego. Oczywiście mowa o drugoplanowej postaci, w kontekście poprzednio opisywanych zawodników. Tutaj jednak rózga nie za osiągnięcia sportowe, a okołosportowe rezultaty, czyli udział w aferze dopingowej Pogoni Siedlce. Nie dość, że stracił dużo czasu podczas tego wypożyczenia z Wisły Kraków na leczenie kontuzji, teraz jeszcze przyjdzie mu dłużej „odpocząć” od piłki.
Małe rózgi dla naszych golkiperów. Kamil Grabara wiosną dobrze bronił w duńskim Aarhus, później rozsiadł się w fotelu pierwszego bramkarza kadry U21, a jesienią poszedł na wypożyczenie do Huddersfield. Niestety trochę tych goli przepuścił i trzeba powiedzieć jasno, że w wielu przypadkach mógł się zdecydowanie lepiej zachować. Oczywiście, życzylibyśmy sobie żeby każdy z naszych młodych zawodników mógł otrzymywać rózgi za podobne „wykroczenia”, ale wszyscy również dobrze wiemy, jakim człowiekiem w social mediach jest Kamil i jak się każda wpadka odbija… a te zazwyczaj wracają ze zdwojoną siłą, jak choćby kłótnia z dziennikarzem Markiem Wawrzynowskim.
Bartłomiej Drągowski najpierw genialnie bronił w Empoli, a później wrócił do Fiorentiny, która tym razem wypożyczyła Albana Lafonta, dzięki czemu „Drago” dostał bluzę z numerem 1 na ten sezon. Tyle że w międzyczasie było Euro U21 we Włoszech, na którym Drągowskiego próżno było szukać w składzie naszej reprezentacji. Oficjalnie kontuzja, a nieoficjalnie wiadomo, że wychowanek Jagiellonii nie miał zamiaru jechać na turniej w roli zmiennika Grabary. Szanujemy i doceniamy sportowe ambicje, ale lepiej jednak, gdyby szacunek do gry w reprezentacji był u niego ciut większy.