Za nami już półmetek sezonu Premier League. To idealny moment na pierwsze podsumowania i pochwały – głównie w kierunku Liverpoolu i Leicester. To właśnie te dwie ekipy zdominowały nasze zestawienie, w którym nie brakuje także kilku niespodzianek.
Bramkarz: Dean Henderson
Wybór najlepszego bramkarza zwykle jest kłopotliwy, ponieważ tak naprawdę trudno sprecyzować jakie kryteria brać pod uwagę. Podczas tego sezonu swoje problemy miewał Alisson, Ederson, Kepa oraz De Gea. Jedynym sensownym kontrkandydatem wydawał się zatem Kasper Schmeichel, ale my postanowiliśmy uhonorować defensywę beniaminka. Wypożyczony z Manchesteru United angielski golkiper do tej pory zanotował siedem razy czyste konto, najwięcej spośród wszystkich bramkarzy Premier League. Niejako to wyróżnienie jest także nagrodą dla bloku defensywnego. Basham, Egan oraz O’Connell trzymają całą defensywę w ryzach, na czym korzysta także „Deano”. Jak na beniaminka, Sheffield dopuszcza do małej liczby strzałów. Warto odnotować, że 22-latek w trakcie sezonu zaliczył dość poważną wpadkę w meczu przeciwko Liverpoolowi. Chris Wilder po spotkaniu dość solidnie go zrugał na konferencji prasowej. Jego podopieczny momentalnie wziął się w garść i dziś Manchester United może jedynie żałować, że zapłacił taką wysoką tygodniówkę dla Davida De Gei mając u siebie tak duży talent.
Prawy obrońca: Trent Alexander-Arnold
Mając zaledwie 21 lat osiągnął poziom o jakim marzy wielu piłkarzy na świecie. Można było podyskutować nad wyborem Ricardo Pereiry czy Wan-Bissaki, ale spotkanie z Leicester raz na dobre udowodniło, kto jest najlepszym prawym obrońcą nie tylko w lidze, lecz także na świecie. 8 asyst i średnio ponad 3 kluczowe podania na mecz (w obu tych klasyfikacjach jest na drugim miejscu). Nie ma w tej chwili chyba bardziej mobilnego piłkarza od Alexandra-Arnolda. W całym 2019 roku podczas 32 spotkań Premier League zanotował 17 ostatnich podań, co czyni go najskuteczniejszym graczem w tej statystyce, mimo że jest przecież defensorem. W tej chwili trudno wskazać najważniejszego gracza zespołu Kloppa, lecz TAA bez wątpienia zasługuje na miano jednego z nich.
Trent Alexander-Arnold's game by numbers vs. Leicester:
105 touches (most)
100% shot accuracy
60 passes
37 passes in opp. half
17 total crosses (most)
12 open play crosses (most)
5 recoveries
3 chances created (=most)
2 assists (most)
1 penalty won
1 goalAn absolute joke. pic.twitter.com/QA3XTOOEVN
— Squawka Football (@Squawka) December 26, 2019
Środkowy obrońca: Virgil van Dijk
Drugim z nich jest Virgil van Dijk. Liverpool nie był w tym sezonie bezbłędny w defensywie, ale nawet kilka wpadek pozwoliło im zakończyć ten rok z najlepszą obroną w lidze. Jego przywództwo i umiejętność budowania graczy wokół siebie ma kolosalne znaczenie w kontekście formy „The Reds”. Na początku kampanii nieco lepszą dyspozycją popisywał się Matip, lecz reprezentant Kamerunu nabawił się urazu. Z pewnością to niezbyt zaskakujący wybór. To jest jego kolejny sezon solidnych występów, ubarwiony meczami takimi jak te przeciwko Brighton. Dodatkowo zebrał kilka nagród dla najlepszego zawodnika meczu. Wraz z pewnym wejściem na jego poziom przestaliśmy zauważać, jak wielki ma wpływ na cały zespół. Po tym oczywiście niejako poznaje się najlepszych, a Virgil w 100% do nich należy.
Środkowy obrońca: Caglar Soyuncu
Kiedy Harry Maguire opuszczał King Power Stadium na rzecz Old Trafford, fani „Lisów” obawiali się o swoją defensywę. Po kilku kolejkach te obawy przestały istnieć. Soyuncu wraz z Evansem stworzyli prawdziwy mur, który dopiero pękł w ostatnich meczach przeciwko Manchesterowi City oraz Liverpoolowi. W tych dwóch spotkaniach Leicester straciło blisko 40% bramek w lidze. Zwinny, dominujący w powietrzu, pewny siebie i posiadający odpowiednie umiejętności do gry krótszym czy dalszym podaniem. Gdyby nie elektryczność w niektórych meczach, byłby z pewnością jeszcze pewniejszym stoperem. Turek bryluje w statystykach obrońców, a powoli w angielskich mediach zaczynają się plotki na temat przenosin Caglara do Manchesteru City.
Lewy obrońca: Ben Chilwell
Naturalnym wyborem byłby oczywiście Andy Robertson, ale tutaj kierujemy w stronę nieco mniej popularnego Brytyjczyka. Ben oprócz poprawnej gry w defensywie jest także zmorą bocznych obrońców. Jego popisowym meczem okazał się oczywiście ten przeciwko Southampton, kiedy co chwile nawiedzał defensywę „Świętych”. Dodatkowo w ostatnich miesiącach zyskał miano pierwszego lewego obrońcy reprezentacji Anglii. Także o nim wspomina się w kontekście transferów do Manchesteru City oraz Chelsea. Jedno jest pewne – długo w Leicester w takiej formie raczej nie zabawi.
Prawe skrzydło: Raheem Sterling
Pomimo trudnego sezonu, jaki ma Manchester City, Raheem Sterling utrzymuje swoje standardy i ciągnie zespół Guardioli za uszy wraz z Kevinem De Bruyne. Anglik nieco cierpi na urazach Aguero, Sane oraz zniżce formy Bernando Silvy. Jego statystyki bramek oraz asyst nie przypominają tych z poprzedniego sezonu, kiedy zaciekle walczył o tytuł MVP sezonu, lecz to nadal satysfakcjonujące liczby w postaci 11 bramek i 2 asyst. Po turbulencjach „Obywateli” podczas bieżącej kampanii możemy się spodziewać, że dla Raheema docelową imprezą będą mistrzostwa Europy. Anglicy posiadając utalentowaną młodzież są jednym z faworytów podczas mistrzostw, a Sterling wraz z Sancho napsują krwi zapewne niejednej drużynie podczas przyszłorocznego turnieju.
Środkowy pomocnik: James Maddison
Wraz z Ndidim i Tielemansem stworzyli świetnie współpracującą linie pomocy. Maddison w Leicester odgrywa podobną rolę do Kevina De Bruyne. Poza liczbą 5 bramek i 3 asyst w tym sezonie, Anglik wykazał odpowiedzialność, dar kontrolowania i kierowania tempem ataku Leicester. Ochrona, jaką zapewnił mu Wilfried Ndidi, pozwoliła Maddisonowi swobodnie nawiązać współprace z Jamie Vardym. Z przyjemnością mogliśmy zaobserwować, jak 23-latek ciągnie za sznurki jeden z najlepszych zespołów w Anglii. Oprócz asyst zanotował sporą liczbę kluczowych podań (dokładnie 2,4 na mecz). Wygląda na zawodnika gotowego do zrobienia następnego kroku w lepszym zespole. Jeśli Pep Guardiola zdecyduje się zostać przy Etihad na następny sezon, to kto wie, być może następca Davida Silvy jest już znany.
Środkowy pomocnik: Kevin De Bruyne
Po poprzednim sezonie pełnym wielu kontuzji, można bezsprzecznie powiedzieć, że Kevin De Bruyne powrócił. I to w jakim stylu. Belg od sierpnia goni rekord asyst Thierry’ego Henry’ego w jednym sezonie (obecnie ma na koncie 12) i póki co jest na dobrej drodze, aby po kilkunastu latach pobić Francuza. Nie zapominajmy oczywiście także o kilku zdobytych bramkach – głównie sprzed pola karnego. Jego dośrodkowania z głębi pola to już majstersztyk, a obrońcy nie mogą kompletnie sobie z nimi poradzić. Lider w klasyfikacji kluczowych podań, także świetne statystyki udanych dośrodkowań oraz długich podań. Jeśli mielibyśmy opisać ideał pomocnika, to fani Premier League większość cech zabrałaby właśnie od gracza „Obywateli”. De Bruyne może jedynie żałować, że nie dojechali z formą niektóry koledzy, ponieważ wówczas na swoim koncie miałby jeszcze większą liczbę asyst.
Lewe skrzydło: Sadio Mane
Kluczowe bramki z Aston Villą, Manchesterem City oraz Crystal Palace. Senegalczyk coraz częściej zostaje uznawany za najważniejszą postać Liverpoolu w ofensywie, na co sobie przez ostatnie miesiące zwyczajnie zasłużył. Kto wie ile dziś „The Reds” mieliby punktów przewagi nad resztą stawki, gdyby nie fenomenalna forma Senegalczyka. Raz na dobre wyszedł z cienia Mohameda Salaha, który w dwóch poprzednich sezonach był uznawany za najlepszego gracza „The Reds”. W Premier Legaue mamy niewielu graczy z taką etyką pracy, jaką posiada Mane. Podobnie jak w zeszłym sezonie regularnie zdobywa bramki, ale także warto zerknąć na liczbę asyst, aby się przekonać, że rozwinął się pod kątem tworzenia szans dla kolegów z zespołu. Senegalczyk to jeden z niewielu graczy Liverpoolu, którzy grali niemalże w każdym meczu podczas tego sezonu. Być może tym razem trudno będzie mu powalczyć o Złotego Buta, ale czy mistrzostwo Anglii nie wynagrodzi mu straty tej statuetki?
Napastnik: Jamie Vardy
Istny fenomen. W wieku 32 lat rozgrywa sezon życia o wiele lepszy aniżeli ten 2015/2016. Od października do grudnia w ośmiu ligowych spotkaniach z rzędu popisywał się bramką, a łącznie na koncie ma ich 17. Pogodził młodych, gniewnych na czele z Tammym Abrahamem i pewnie prowadzi w klasyfikacji strzelców. Nadal pozostaje największą bronią w talii Brendana Rodgersa, który w odpowiedni sposób oparł drużynę na imponująco szybkim napastniku. Dzięki współpracy z Maddisonem zyskał nowe życie i pcha Leicester do ich najlepszego sezonu od 2016 roku. Ze względu na fenomenalną formę Liverpoolu, happy-endu raczej nie będzie, ale fani z King Power Stadium nie mają prawa narzekać.
Napastnik: Raul Jimenez
Spośród napastników posiada najwięcej kluczowych podań oraz asyst. Od początku października (licząc europejskie puchary oraz ligowe rozgrywki) jedynie w spotkaniu z Newcastle, West Hamem oraz Liverpoolem (rozegrał ledwo jedynie 18 minut) nie miał bezpośredniego udziały przy bramkach swojej drużyny. Być może nie jest to najbardziej popularny wybór, ale Meksykanin bez wątpienia zasłużył na to wyróżnienie. Niezwykle waleczny, mobilny i bardzo aktywny pod polem karnym rywali. Obok Marcusa Rashforda zanotował największą liczbę strzałów na bramkę rywali. 28-latek może jedynie żałować, że dopiero w wieku 28 lat wdarł się na szczyt. Przypadek Vardy’ego pokazuje jednak, że nigdy tak naprawdę nie jest na to za późno.