Poczuć się trochę jak na kanale Kartofliska, ale połączyć przyjemne z pożytecznym? Można jeździć na mecze na najniższym poziomie i… dać młodym chłopakom szansę złapania Pana Boga za nogi. Tak w największym skrócie można streścić projekt „Ty Też Masz Szansę”, którego siódma edycja odbyła się w miniony weekend w podwarszawskim Milanówku, a my zajrzeliśmy za jego kulisy.
O co w tym wszystkim chodzi?
Przede wszystkim o to, żeby znaleźć dobrych i utalentowanych zawodników, którzy z różnych przyczyn nie znaleźli dla siebie miejsca w klubach ze szczebla centralnego. Może mieli różne zawirowania życiowe, może im się nie poszczęściło, a może po prostu występują w takim miejscu, że nie było do tej pory osoby, która byłaby w stanie im pomóc i szepnąć o nich dobre słówko.
W tym miejscu wchodzi Emil Kot. Założyciel „Ty Też Masz Szansę”, trener i skaut w jednym, a w przeszłości osoba, która… prowadziła doping na meczach Polonii Warszawa. Dzisiaj Emil mieszka w Anglii, ale koordynuje coraz większy projekt skautingowy działający non-profit!
Jak to działa?
W całej Polsce rozlokowanych jest kilkudziesięciu skautów-wolontariuszy. Jeśli chodzisz regularnie na mecze niższych lig, jeśli interesuje ciebie skauting i np. zechcesz wziąć udział w jednym ze szkoleń, których jest coraz więcej w Polsce, być może jesteś kimś odpowiednim, kto może pomóc przy tym. Wydaje się proste? Tak, ale do czasu aż z półrocznych obserwacji na terenie całej polski trzeba wyselekcjonować 22 piłkarzy do meczu!
– Mecze wybieramy raczej sami, według własnego uznania. Ja na przykład staram się rozkładać swoje wizyty na meczach tak, by być jak najbardziej na bieżąco ze wszystkimi drużynami grającymi na Mazowszu na poziomie 4. ligi oraz ze wszystkimi mocniejszymi zespołami z okręgówek. Zdarza się też, że trafia do mnie informacja o jakimś potencjalnie ciekawym młodzieżowcu (np. za pośrednictwem znajomego, lub też gdzieś poprzez własny research – statystyki, strony internetowe klubów, itd.) i jadę sprawdzić, kto to taki i czy rzeczywiście coś potrafi – opowiada nam Mateusz Sokołowski, skaut-wolontariusz przy „Ty Też Masz Szansę”.
Było sporo pozytywnych wpisów o Kamilu Boguszewskim (2003, Wicher Kobyłka) po #TTMSZ. Moim zdaniem nie pokazał wczoraj pełni tego, co pokazuje w klubie. Ale cieszę się, że ludzie dostrzegają potencjał, bo on bez wątpienia jest. Tu jedno z popisowych zagrań:@tytezmaszszanse pic.twitter.com/MG2UmCk0L4
— Mateusz Sokołowski (@mateosokolowski) January 26, 2020
Łatwe to nie jest, bo Emil Kot i jego współpracownicy mogą polegać wyłącznie na sobie. Interesują ich najniższe poziomy rozgrywek, czyli od czwartej w dół, więc o transmisjach telewizyjnych należy zapomnieć. Pozostaje zaufanie do własnych oczu, umiejętności wyławiania zawodników i… jak to zwykle bywa potrzebne jest sporo szczęścia, bo liczba meczów, na których możesz być w weekend jest ograniczona, więc fart przy selekcji i wyborze spotkań jest jednym z elementów niezbędnych dla skautów. – Powiem tak: na pewno nie było weekendu, w którym nie obejrzałbym przynajmniej 1-2 meczu niższych lig seniorskich – kontynuuje Sokołowski.
Mecze „Ty Też Masz Szansę” odbywają się dwa razy do roku i więcej ich – na terenie Polski – nie będzie. Wszystko spowodowane rzecz jasna kalendarzem rozgrywek. Nikt w środku sezonu nie puści zawodnika na test-mecz grany np. w ligowy weekend. Do tego dużo trudniej ściągnąć na trybuny przedstawicieli klubów, dyrektorów sportowych czy skautów, bo w trakcie rozgrywek oni również mają swoje zadania do zrobienia w każdy weekend. Dlatego koniec czerwca, gdy już wszystkie ligi zakończyły swoje rozgrywki oraz zima, to idealny okres na zrobienie takiego przedsięwzięcia. A trzeba wiedzieć, że to naprawdę spore wydarzenie.
Tu się daje wędkę a nie rybę… Przekaz jest jasny, daje się szansę na zaistnienie w polskiej kopanej, a nie gwarancję na istnienie w niej. To jak ktoś podejdzie do tematu trzeba rozpatrywać indywidualnie. Wspieranie tych chłopaków przez #ttmsz robi robotę w kontekście piłki w PL
— Arkadiusz Bytniewski (@ABytniewski) January 26, 2020
Niedawno Marcin Borzęcki pisał o tym, jak wygląda skauting w polskich klubach, a raczej jak nie wygląda, bo głównie były negatywne przykłady z życia. I właśnie ten projekt pokazuje, że jak się chce, to można. Non-profit, na zasadzie wolontariatu można stworzyć coś, co fajnie funkcjonuje od kilku lat i stale się rozwija, a efekty są widoczne i namacalne. Daniel Smuga jesień 2017 spędził w III-ligowej Victorii Sulejówek, a kilka miesięcy później debiutował w barwach Górnika Zabrze w Ekstraklasie. Dawid Rogalski przez wiele lat grał w niższych, amatorskich, ligach w Anglii, a dzisiaj jest najlepszym strzelcem GKS-u Katowice, czym potwierdza swoją formę sprzed roku, gdy strzelił, również na poziomie II ligi, 11 goli dla Gryfa Wejherowo. To tylko dwa przykłady z brzegu, a z czasem zapewne będzie ich coraz więcej.
– Zdecydowałem się przyjechać, bo już miałem od dłuższego czasu kontakt telefoniczno-internetowy z Emilem Kotem, gdy byłem jeszcze drugim trenerem w Podlasiu. Wtedy przyjeżdżali do nas zawodnicy na testy, m.in. grał u nas Marcin Kruczyk z drugiej edycji „Ty Też Masz Szansę”, dlatego mając wolny weekend wykorzystałem i chciałem zobaczyć z bliska mecz i całe przedsięwzięcie, bo to bardzo dobra inicjatywa i ciekawy projekt. To co Emil ze swoimi współpracownikami robi jest po prostu świetne. Są zawodnicy z całej Polski, interesują się tym skauci z klubów pierwszo- i drugoligowych, bo widzą w tym dobry pomysł – powiedział Przemysław Sałański, były trener III-ligowego Podlasia Biała Podlaska.
Przyjechać i zagrać
Cała organizacja spoczywa na TTMSZ, ale wszystko jest zrobione dla zawodników. Stroje obklejone reklamami od góry do dołu, dla obu ekip – żółtej i czarnej. Ponadto katering, odżywki, a nawet system monitorowania osiągów piłkarzy GPS, który użyczał na czas meczu Piotr Dziewiecki. Niegdyś znany z boisk ekstraklasowych, dzisiaj trener i właściciel firmy AiCoach zajmującej się właśnie nowoczesnymi technologiami w sporcie.
Zawodnicy mają w zasadzie trzy zadania. Załatwić sobie zgodę w klubie macierzystym, co na ogół się udaje, chociaż i tutaj są sytuacje ekstremalne, gdy są blokowani przez trenerów czy włodarzy w swoich dotychczasowych zespołach. Trochę to dziwne, zwłaszcza że pozytywny występ daje podstawę do ewentualnego transferu, czytaj: zarobienia pieniędzy, które często mogą być jedną z niewielu form zastrzyku gotówki do klubu z niższej ligi.
Drugim zadaniem jest przyjazd na mecz, często nawet z drugiego końca Polski. To zawodnicy pokrywają koszty dojazdu i ewentualne zakwaterowania, ale organizatorzy właśnie po to wybrali godzinę 14. na rozpoczęcie spotkania, by niemal z każdego miejsca w Polsce można było do Milanówka dostać się wyjeżdżając w sobotę rano. Ostatni punkt to już mecz i tutaj wszystko w głowie i nogach zawodnika. Tyle że trzeba pamiętać o bardzo specyficznych warunkach. Zawodnik przyjeżdża w nowe środowisko, chce się pokazać z jak najlepszej strony, więc dochodzi stres, bo wie, że na nim skupione są oczy kilkunastu osób, od których może zależeć jego przyszłość, a do tego zagra w drużynie z kompletnie sobie nieznajomymi osobami, z którymi być może już nigdy więcej w życiu nawet się nie zobaczy.
Kto wystąpił w siódmej edycji? Zawodnicy od IV ligi po… B klasę! Tak, nawet kandydaci na piłkarzy z najniższego poziomu dostali swoją szansę. Wśród nich m.in. Dominik Konkiel z rocznika 2004 grający w A-klasie czy rok starszy Kamil Boguszewski z okręgówki. Ten drugi zgodnie został uznany za jednego z lepszych zawodników meczu, chociaż tytuł „man of the match”, wsłuchując się w głos trybun oraz przeglądając media społecznościowe, powędrował do Nataniela Wybrańca z drużyny żółtych. Numer 6, który niemal wszystkie przechwyty zaliczył grając na wyprzedzenie. Odważny nie tylko bez piłki, ale również z nią, co nie uszło uwadze obserwatorom meczu.
Co ciekawe wśród uczestników był również jeden stranieri – Luka Nestorović. Urodzony w Anglii serbski golkiper jest zawodnikiem Oxfordu U23, ale meczu w Milanówku najlepiej nie będzie wspominał, bo przez dużą część meczu nie miał nic do roboty, a później podarował gola przeciwnikom.
Wydaje się, że w dobie, gdy coraz trudniej znaleźć inicjatywy oparte na wolontariacie, taki projekt jak „Ty Też Masz Szansę” to naprawdę coś wielkiego. Być może ktoś się teraz puka w głowę i zastanawia „a co jest wielkiego w oglądaniu okręgówki, a później organizowaniu dla takich chłopaków test-meczu?” Ano nie każdy miał szczęście w życiu, nie każdego obejmie system, ale jeśli chociaż jedna osoba, dzięki takiemu przedsięwzięciu zrobi dużą karierę, a ileś kolejnych awansuje przynajmniej na szczebel, na którym będzie można się utrzymać z gry w piłkę, to trzeba przyklasnąć autorowi pomysłu i wszystkim skautom biorącym udział w obserwacjach. Ile tych obserwacji jest weekendowo? – Trudno to dokładnie oszacować, nie każdy chwali się wszystkimi obejrzanymi przez siebie meczami. Zazwyczaj jest to od kilkunastu do kilkudziesięciu spotkań – kończy Sokołowski. Teraz te kilkanaście, kilkadziesiąt spotkań w każdy weekend należy pomnożyć przez kilkanaście kolejek w rundzie i dojdziemy do naprawdę dużej liczby spotkań obejrzanych, a co za tym idzie, jeszcze większej liczbie obserwowanych piłkarzy.
Zastanawiacie się nad powodami, dla których Emil Kot założył TTMSZ? Zapraszamy jutro na wywiad, który również zostanie opublikowany na łamach Zzapołowy.com.
Rafał Szyszka