Przełożony mecz Manchesteru City z West Hamem rozciągnął nam 25. kolejkę Premier League aż do środy. Dla fana angielskiej piłki to oczywiście żaden problem, lecz początek fazy pucharowej Ligi Mistrzów zapewne odciągnie nas od tego, co dzieje się na Etihad. Dla pocieszenia dwa dni wcześniej czeka nas hit, który może na dobre zdeterminować szanse Manchesteru United na TOP 4. Przegrana z Chelsea będzie bowiem oznaczała dla ekipy Ole Gunnara Solskjaera spore problemy.
W ramach „tradycyjnej” kolejki nie ma mowy o tym, aby prześledzić od deski do deski wszystkie spotkania podczas jednej serii gier. Z powodu przerwy zimowej tym razem wygląda to dużo przyjemniej. Mecze od piątku do środy, z przerwą na wtorkowe zmagania w Champions League. Brzmi bajecznie. Tym bardziej, że mamy kilka ciekawych starć i podtekstów.
Zwierzęcy pojedynek
Przerwa zimowa przyszła w dobrym momencie dla „Wilków”, ponieważ Adama Traore miał odpowiednio dużo czasu na dojście do siebie po doznaniu kontuzji przeciwko Manchesterowi United. Nuno Espirito Santo doskonale wie, ile dla całego zespołu oznacza skrzydłowy, który ma za sobą kapitalne dwa miesiące. Ostatnimi czasy imponował także Raul Jimenez i to głównie oni będą napędzać ataki swojej ekipy na Molineux Stadium.
Nie ma co ukrywać, że oczekujemy tutaj bramek. Wolves nadal łudzi się, że TOP 4 jest realną opcją, a sześć punktów straty do Chelsea jest do odrobienia przy dobrej dyspozycji do końca rozgrywek. Pierwszym krokiem powinno być zwycięstwo nad faworytem z King Power Stadium. Podopieczni Rodgersa w ostatnich czterech kolejkach nieco spuścili z tonu i wygrali zaledwie jedno spotkania. Za spory problem można uznać aktualną formę Vardy’ego, choć zamiast doświadczonego snajpera bramki trafiają Ayoze Perez czy Harvey Barnes. Dla obu tych graczy to idealny moment na pokazanie się szerszej publice, a obecną trudną sytuację zespołu starają się wykorzystywać do maksimum.
Podczas wszystkich ostatnich ośmiu spotkań Premier League z udziałem „Lisów” padało minimum trzy bramki. W tym czasie Wolves pięciokrotnie notowało podobne wyniki. Przed meczem trudno tak naprawdę cokolwiek przewidzieć. Nuda lub efektowne wejście do ligi po krótkiej przerwie. Nie typujemy niczego pomiędzy.
Nasz typ: W meczu padną powyżej 2.5 bramki. Zagraj ten typ rejestrując się z kodem GRAMGRUBO
Kat West Hamu
Powrót Sergio Aguero do podstawowego składu Manchesteru City po krótkiej przerwie spowodowaną kontuzją pokazał jak wiele Argentyńczyk znaczy dla zespołu Pepa Guardioli. Podczas czterech ostatnich kolejek zanotował 6 bramek, dzięki czemu zbliżył się do Jamiego Vardy’ego jeśli chodzi o klasyfikacje strzelców. Swój dorobek będzie mógł podwyższyć w najbliższą środę, ponieważ West Ham to jego jedna z ulubionych ekip do strzelania bramek.
Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, w każdym z czterech ostatnich meczów przeciwko „Młotom” trafiał do siatki. Łącznie w 13 spotkaniach zanotował aż 10 goli. Jest to jeden z najlepszych bilansów 31-latka, biorąc pod uwagę jego zdobycze bramkowe w całej karierze. Jeśli dopowiemy do tego fakt, że zespół Moyesa ma jedną z najgorszych defensyw w lidze, to należy jedynie współczuć Łukaszowi Fabiańskiemu i trzymać za niego kciuki.
Nasz typ: Sergio Aguero strzeli bramkę
Ostatnia szansa United
Powyższe mecze to jednak pestka przy tym, co może się wydarzyć na Stamford Bridge. Podopieczni Franka Lamparda bronią się przed kilkoma zespołami, aby nie wypaść z czołowej czwórki. To zadanie przy zbliżającym się Tottenhamie może okazać się trudne, choć „The Blues” skutecznie zachowują pozycję w czołówce od 9. kolejki. Nie ma co jednak ukrywać, że kryzys londyńskiej drużyny jest widoczny. Na 13 ostatnich meczów wygrali zaledwie cztery razy, przy dodatkowych trzech remisach. Jedynie słabsza dyspozycja „Spurs” oraz ich poniedziałkowych rywali tak naprawdę utrzymuje ich na tym poziomie.
United z kolei już nie raz pokazało, że z zespołami TOP 4 potrafią grać jak z nikim innym. Udowodnili to także w pucharowym starciu przeciwko City, kiedy zasiali niepewność u „Obywateli” pomimo korzystnego rezultatu ich rywali z pierwszego meczu. Norweg widocznie wie jak zmotywować zespół na mecze podwyższonego ryzyka, a ten do takiej rangi możemy zaliczyć. „Czerwone Diabły”, aby nadal liczyć się w grze o Ligę Mistrzów muszą na Stamford Bridge po prostu wygrać. Jeśli potrafili dokonać tej sztuki dwukrotnie na Etihad Stadium w tym sezonie, to dlaczego nie powtórzyć tego w stolicy Anglii? Pomóc w tym powinien przede wszystkim Bruno Fernandes, który już w pierwszym spotkaniu pokazał się z dobrej strony. Po przepracowaniu krótkiego okresu przygotowawczego z drużyną powinniśmy zobaczyć pełnie umiejętności portugalskiego pomocnika.