Jeśli czytając tytuł myślicie, że chodzi o El Clasico i Derby d’italia, to jesteście w połowie drogi do poprawnej odpowiedzi. W ten weekend Europę czekają dwa najgorętsze mecze, na które zjeżdżają się kibice z różnych zakątków kontynentu i świata. Chcesz oglądać piłkę nożną na top poziomie – jedziesz do Madrytu, chcesz oglądać widowisko na trybunach – jedziesz do Belgradu. Tak jest, tym drugim meczem są słynne Veciti derbi i właśnie warto porównać oba wydarzenia, które na pierwszy rzut oka są skrajnie odmienne.
El Clasico nadal w Polsce mylnie nazywane Gran Derbi. Nie wiadomo od kogo wzięła się błędna nazwa, ale po raz n-ty wyprowadzamy z błędu. Gran Derbi dotyczy meczu w Hiszpanii, ale chodzi o derbowe starcie w… Sewilli. Trochę daleko i od Madrytu, i od Barcelony. Veciti derbi, czyli po prostu Wieczne derby i dotyczą najważniejszego meczu nie tylko w stolicy, ale całej Serbii, a prawdopodobnie także i na Bałkanach.
W ostatnich latach jedne i drugie spotkania przyciągały wielu kibiców z Polski. Oczywiście różne były motywacje fanów jadących do Hiszpanii i Serbii, ale jedno jest pewne, mowa o dwóch absolutnie topowych wydarzeniach, które przyciągają zagranicznych turystów do trzech goszczących je miast. Dlatego postanowiliśmy nieco przyjrzeć się kilku aspektom.
Czy łatwo jest dostać się do tych miejsc? Ile trzeba zapłacić za taką przyjemność? O tym wszystkim poniżej.
Opcja kibicowska
Jeśli lubisz popisy wokalne kibiców, jeśli lubisz efektowne oprawy okraszone pirotechniką – także taką, która „dostaje skrzydeł” – na pewno wybierzesz Belgrad. Stolica Serbii jest mekką groundhopperów. Nie dość, że można miło spędzić czas za niewielkie pieniądze – o tym w kolejnych akapitach – dodatkowo dostajemy jedno z najgorętszych wydarzeń kibicowskich na świecie. Mówi się, że są to najlepsze derby pod tym względem w Europie i w czołówce na globie, obok Superclasico w Buenos Aires czy derbów Casablanki w Maroku.
Od jakiegoś czasu spore kłopoty wewnętrzne przeżywają fani Partizana, którzy na jutrzejsze derby udadzą się w… czterech(!!!) grupach. Trudno znaleźć przykład podobnego cyrku, gdziekolwiek indziej, ale niestety takie podziały nigdy nie prowadziły do niczego dobrego. Z pewnością ma, i będzie miało, wpływ na atmosferę, jednak dobrego dopingu oraz masy pirotechniki nie zabraknie na Marakanie. Zapewne takich scen, jak w 2013 roku, gdy Partizan rozpalił kilka ognisk na swoim sektorze(!) nie będzie, ale na nudę nie powinni narzekać wszyscy, którzy wybiorą Belgrad tego dnia.
Po drugiej stronie mamy teatr. Oczywiście za bramkami zarówno Bernabeu, jak i Camp Nou ma miejsce zorganizowany doping, ale bierze w nim udział niewielki procent fanów zgromadzonych na stadionie. Na wyżej wymienionych obiektach zdecydowanie bardziej docenia się kunszt piłkarski – bo i jest, co podziwiać – aniżeli przykłada się uwagę do popisów wokalnych czy prezentacji opraw. Te ostatnie oczywiście występują, ale raczej zorganizowane przez klub i dużo wcześniej zapowiedziane i opublikowane, a więc będące zaprzeczeniem duchu ultras.
Opcja sportowa
Jadąc do Madrytu/Barcelony możesz liczyć na najlepszy albo prawdopodobnie najlepszy mecz na świecie pod względem sportowym. Jedni i drudzy stanowią wielką historię nie tylko hiszpańskiej, nie tylko europejskiej, ale światowej piłki. W końcu są w trójce klubów, które nigdy nie spadły z LaLiga, łącznie zdobyli mnóstwo europejskich trofeów, a przez wiele lat El Clasico było okazją do obejrzenia pojedynku dwóch najlepszych piłkarzy w ostatnich latach, czyli Messi vs Ronaldo/Ronaldo vs Messi. Ponadto do dyspozycji największe gwiazdy, z mistrzami świata i Europy, zwycięzcami Ligi Mistrzów i chyba wszystkich cennych trofeów możliwych do zdobycia na tej planecie.
W Belgradzie dostajemy ekipy, dla których awans do Ligi Mistrzów jest sporym sukcesem. Oczywiście, Crvena zvezda w ostatnich dwóch edycjach LM brała udział i miała naprawdę ciekawych rywali, a w sezonie, w którym Liverpool zdobył upragnione trofeum, poległ kilka miesięcy wcześniej na słynnej Marakanie.
Największym kąskiem mogą być młode gwiazdy serbskiej piłki, które za jakiś czas będzie można oglądać w dobrych klubach. Tak choćby będzie jutro, gdy po stronie Partizana wystąpi Strahinja Pavlović, który od lata będzie kolegą Radosława Majeckiego w Monaco.
Tani Belgrad
Nie oszukujmy się, jedną z głównych przeszkód wszelkich wypraw są czas, a raczej jego brak, oraz pieniądze. W przypadku tych dwóch meczów mamy dwie kategorie. Pod względem transportu dużo lepiej skomunikowanymi miastami są Barcelona i Madryt, ale dużo taniej wyjdzie nam podróż do Belgradu.
Do największego serbskiego miasta z Warszawy jest zaledwie 975 kilometrów z linii prostej. Jak można pokonać trasę? Tutaj opcji jest zdecydowanie mniej niż w przypadku wycieczki do Hiszpanii. Jeśli chcemy skorzystać z tanich linii lotniczych, mamy dwa wyjścia. Albo podróż do Berlina i wylot Easyjetem, albo kombinowanie z przesiadkami. Jest też opcja samochodowa, która oczywiście będzie długa, ale jeśli nie jedziemy paliwożernym czołgiem, jesteśmy w stanie się zamknąć w nieco ponad 200 złotych na głowę, zakładając, że pojedziemy w cztery osoby. W tym przypadku policzone zostało paliwo oraz wszelkie opłaty za drogi – winiety na Słowacji i Węgrzech oraz bramki na autostradzie w Serbii. Mecz również należy do tanich. W poniedziałek Crvena podała ceny biletów na jutrzejsze derby i najdroższy bilet VIP-owski kosztuje 4000 dinarów, czyli niecałe 150 złotych. Jeśli chcecie dopingować któryś z klubów wśród największych fanatyków, ta przyjemność kosztuje 500 dinarów, a więc jakieś 18zł! Natomiast, jeśli wybierzecie miejsce wzdłuż linii bocznej, to w zależności od standardu – im bliżej środka, tym drożej – zapłacicie pomiędzy 800 a 1200 dinarów, a więc pomiędzy 30 a 45 złotych. Z naszej perspektywy kwoty śmieszne, gdyż raczej na takich wyjazdach nie oszczędzamy.
Drogi klasyk
Do Barcelony z Warszawy mamy 2162 kilometry, a jeśli chcemy wybrać El Clasico w Madrycie, musimy dodać następne 450. Przy czym tutaj dużo łatwiej o liczbę opcji. Przede wszystkim dlatego, że z wielu miejsc w Polsce możemy wybrać tanie linie lotnicze, które lecą albo do stolicy Hiszpanii, albo do któregoś z katalońskich lotnisk. W tym wypadku również jesteśmy w stanie dotrzeć za naprawdę rozsądne pieniądze, ale trzeba rezerwować z wyprzedzeniem albo trafić na promocje. Nie miejcie wątpliwości, gdy zostanie podany dokładny termin El Clasico, linie lotnicze podniosą ceny na ten weekend, ponieważ wiedzą, że i tak będzie obłożenie na tych trasach.
Pewnie zastanawiacie się, ile kosztują bilety na mecz. Tutaj sprawa jest dużo trudniejsza. Sama kwota do zapłacenia to jedno, inną kwestią pozostaje dostępność. W pierwszej kolejności szansę dostają socios, którzy nie posiadają karnetów, później mieszkańcy Madrytu, a na koniec – jeśli coś zostanie – wszystko trafia do otwartej sprzedaży. Najtańsze wejściówki, na trybuny za bramkami pod samym dachem rozpoczynają się od 120 euro zakładając, że nie macie jakichkolwiek zniżek. Krótko mówiąc musicie wydać minimum 500 złotych, żeby mieć szansę wejścia na stadion.
Gdzie jechać? W oba miejsca!
Nie ma wątpliwości, że żadnego z wyjazdów nie warto odpuszczać. W wielu miejscach możecie znaleźć ranking meczów, które kibic piłkarski powinien zaliczyć przed śmiercią. Nie ma wątpliwości, że jedno i drugie spotkanie należą do tego grona, w końcu tutaj spotykają się topowe drużyny piłkarskie, a tutaj topowe – choć jedna w dużym kryzysie – ekipy kibicowskie. Każdy znajdzie coś dla siebie w obu miejscach, więc tylko wybierzcie kolejność i… możecie ruszać podbijać Hiszpanie i Serbie.