Cokolwiek nie wydarzy się w naszym kochanym kraju, dzielimy się na dwie grupy. Pierwszą tworzą szydercy, którzy gotowi są wyśmiać lub kompletnie zlekceważyć zagrożenie nuklearne, oskarżenie o molestowanie, czy globalną pandemię. Drugą reprezentują osoby, które nadmiernie panikują i błyskawicznie wydają wyroki.
Albo w prawo albo w lewo
Iran zaatakował bazy wojskowe USA? No to III Wojna Światowa. Dziennikarka oskarżyła podwładnego o molestowanie? Powiesić gnoja za jaja i odebrać legitymację prasową. Groźny wirus rozprzestrzenia się po całym świecie? Czym prędzej trzeba kupić sto kilo ryżu, mąki i cukru. Jak ktoś chce zachować rozsądek i napisze, że bunkru nie buduje, ale trochę tej wojny się obawia… W oczach tych pierwszych będzie pajacem bez poczucia humoru, a dla drugich stanie skrajnie nieodpowiedzialnym człowiekiem. I tak samo działa to w pozostałych przypadkach. Cokolwiek się nie dzieje musisz pójść w prawo albo w lewo, gdyż inaczej jesteś po obu stronach.
Od razu uprzedzam. Nie będę w tym tekście wydawał wyroków. Zwłaszcza daleki jestem od tego w sprawie afery obyczajowej, która od kilku dni krąży po sieci. Nie jestem autorytetem i przede wszystkim sędzią, który przed wydaniem wyroku pozna wszystkie dowody, przesłucha świadków, a dopiero później podejmie decyzje. Dziwię się jednak niektórym osobom, że potrafią tak szybko postawić krzyżyk na człowieku, którego nigdy nie widzieli na oczy. Wiedzę o nim opierają tylko na tym, co ktoś napisze na Twitterze. I to zwykle ktoś zupełnie anonimowy. Tyle wystarczy, by napisać „pyton ty jebany śmieciu”, „czemu ulaniec jeszcze jest w mediach?”, „jebany frajer, wyrzucić go z życia publicznego”. Co tutaj dużo mówić… Lubimy jak komuś noga się powinie, ponieważ to idealny moment, by dokopać mu jeszcze mocniej. A tym bardziej takie sytuacje pasują nam, gdy w tarapatach jest osoba, którą powszechnie nie darzy się dużą sympatią.
Z drugiej strony są osoby, które potrafią napisać: „Najebała się atencjuszka i przypomniała sobie po kilku latach, że ktoś złapał ją za udo”. I znowu ta sama sytuacja tylko tym razem ból przeżywa druga strona sporu. Tym sposobem w trzy sekundy, bo tyle trwa napisania postu – bez wcześniejszego pomyślenia – można kogoś skrzywdzić. I jak po takich wpisach kobiety mają mieć odwagę, by publicznie powiedzieć prawdę? Strach przed zaszczuciem i odrzuceniem społecznym odczuwają nawet najtwardsi.
Dla tych co szukają drugiego dna i wyrywają słowa z kontekstu
Akapit, którego pewnie bym nie napisał, ale zauważyłem przy okazji tej sprawy i jej podobnym, że każda strona czyta tylko te zdania, które chce przeczytać. Tak więc alkohol nie jest dla mnie żadnym usprawiedliwieniem. Możecie zapytać moich przyjaciół i rodzinę, potwierdzą. Dlatego jeśli w tym samochodzie faktycznie padły takie słowa , oskarżony jest dla mnie burakiem. I pewnie gdybym jechał z nimi, dostałby w mordę. Jeśli faktycznie doszło do molestowania, winnego trzeba ukarać. Nie jednak na Twitterze, a w sądzie. Skoro jest świadek (kierowca) nie powinno być to niemożliwe. Być może sędzia na tej postawie będzie w stanie wydać wyrok. Do tego czasu jednak zastanówmy się, czy warto komuś niszczyć życie tak prewencyjnie, gdyż może faktycznie tak było.
No a jeśli nie było, to co tam nie? Zasłużył sobie, ponieważ nachlał się kiedyś pod hotelem. W sumie jeden pies, czy to tylko burak, czy może burak obmacujący dziewczyny bez pozwolenia. W końcu go nie znam, więc co się będę tym przejmował. Napisałem co napisałem i nic tego nie zmieni, a teraz zjem sobie pomidorową i może wejdę na Twitterka pokręcić dymy..
Smutne, ale niestety prawdziwe. Tysiące komentarzy z wyzwiskami, a gdy prawda okaże się inna, przeprosin brak. Swoją drogą Szymon Jadczak, który przeprowadził wywiad z Izą Koprowiak powinien wiedzieć o tym najlepiej. Oczywiście nie mówię, że Szymon pisze bydlackie komentarze. Po prostu wie, jak działa mechanizm nienawiści.
Jednym wybaczamy szybciej, a drugim nigdy
Oczywiście chodzi mi tutaj o osoby popularne. Jeśli ktoś jest powszechnie lubiany nie zostanie od razu skreślony. Takim osobom wybacza się łatwiej. Ktoś może powiedzieć, że moglibyśmy to sprawdzić tylko wtedy, gdy ciężar gatunkowy afery byłby ten sam. O identyczną sytuację trudno i to dość grząski temat, gdyż zaraz ktoś oskarży mnie, że jestem stuknięty, bo porównuję odruchy wymiotne jednego z ekspertów w programie na żywo z omyłkowym wrzuceniem fotki penisa na portal społecznościowy. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że Tomasz Hajto już nigdy nie zazna spokoju, ponieważ zawsze ktoś mu przypomni o tym, jak trzynaście lat temu śmiertelnie potrącił staruszkę na przejściu dla pieszych. Z drugiej strony ta sama osoba nie będzie miała problemu wrzucić filmiku z Pawłem Zarzecznym, by wyśmiać pewnego dziennikarza.
Popularny Pyton pic.twitter.com/IMdehsnlno
— 10 Ⓛ (@Numer10L) March 2, 2020
Torpedowanie Tomasza Hajto historią sprzed 13 lat jest dla mnie skrajnym skurwysyństwem. Sam nie darzę sympatią tego człowieka, ale nigdy nie posunąłbym się do tego, żeby jak to się popularnie mówi jechać z nim, ponieważ zabił staruszkę na pasach. Sam często boję się, że przytrafi mi się podobno historia, bo przecież wystarczy chwila nieuwagi. Uważam, że samochód jest jedną z tych nielicznych rzeczy, przez którą dobry człowiek może pójść do więzienia. I naprawdę nie potrzeba wiele, by odebrać życie drugiemu człowiekowi prowadząc pojazd mechaniczny.
A wracając do Pawła Zarzecznego, trudno o lepszy przykład, który pokazuje, jak ludzie szybko zmieniają opinię. Gdy Paweł pisał felietony dla Weszło pod każdym tekstem 90% komentarzy nie tyle co było negatywnych, a po prostu chamskich i burackich. Zacytuję chyba najpopularniejszy – „Świniaka podano do stołu„. Gdy odszedł na drugą stronę, odbiór zmienił się o 180 stopni. I znowu cytuję chyba najpopularniejszy komentarz – „Ach brakuje Pawki w takich sytuacjach„. I możecie wierzyć albo nie, ale Paweł na Twitterze nie miał konta, nie dlatego, że by nic na nim nie zarobił, jak często mówił, a dlatego że nie wytrzymałby tam trzech dni. Był człowiekiem wrażliwym i bardzo brał do siebie to, co o nim ktoś mówi.
Już nie jeden pomnik runął w kilka sekund
– Po nim można było się tego spodziewać – czytam. A czemu akurat tylko po nim, a po tym z Polsatu albo Canal + już nie?
Mamy dziennikarzy sportowych, którzy mają swoje kościoły fanów. Cokolwiek nie napiszesz w ich kierunku – nawet prawdę – bardzo szybko zostaniesz zrównany z ziemią, gdyż jak można oskarżać o cokolwiek tak duży autorytet? Nie ma więc sensu pisać nawet merytorycznych uwag, ponieważ nikt nie chce być publicznie zlinczowany. Fanatycy, którzy są gotowi wskoczyć w ogień za swym dziennikarskim idolem, tak naprawdę go nie znają. Gdyby usłyszeli niektóre historie, pewnie nie uwierzyliby. Jak człowiek wie trochę więcej, gdyż coś usłyszał oraz zobaczył na własne oczy, zmienia postrzeganie w pewnych sytuacjach. Coś co wcześniej wydawało mu się nieprawdopodobne z udziałem danej osoby, nagle staje się całkiem możliwe.
Długi, hazard, alkohol spożywany w nadmiarze. Takie rzeczy to tylko patologia, a później Kamil Durczok pijany do nieprzytomności wjeżdża samochodem w barierki. Szok dla fanów jego kościoła, a dla ludzi z branży w zasadzie nic dziwnego. Inna historia, Szymon Bartnicki zwolniony z pracy, ponieważ pożyczał od piłkarzy pieniądze na hazard. Tutaj akurat kościoła nie było, gdyż to zbyt mało znana postać, ale szok dla kibiców śledzących futbol już na pewno. Kojarzyli Szymona z portalu „Łączy nas Piłka” i nie pomyśleliby, że może zadłużać się u piłkarzy na hazard. Gdy cała afera wybuchła, nikt w branży zdziwiony jednak nie był. I tak sobie te afery będą wybuchać co jakiś czas, ponieważ nam wydaje się, że ktoś jest krystaliczny i idealny, a na koniec okazuje się, że ten gość również jest człowiekiem i ulega pewnym słabością.
Najpierw przeczytaj trzy razy, a później kliknij enter
Zdarzyło mi się już nie raz, jak każdemu zapewne, wrzucić na Twittera nie do końca przemyślaną myśl. Później żałowałem, że coś napisałem, gdyż w sumie działałem pod wpływem emocji. Z czystą głową ująłbym to zapewne inaczej, mniej agresywnie albo po prostu nic bym nie napisał. Nie rozumiem jednak, jaki musi zajść proces myślowy w głowie człowieka, który w tak delikatnej sprawie jaką jest molestowanie, bez żadnych dowodów, decyduje się na tak jednoznaczne i chamskie osądy.
Głupota? Nie obrażajmy głupców.
Bartosz Burzyński