Gdy oba zespoły mierzyły się w pierwszym spotkaniu na San Siro, do Mediolanu zjechała prawie połowa Bergamo. Teraz na Mestalla nie zjedzie się, poza piłkarzami, nikt. Wszystko przez rozprzestrzeniającego się koronawirusa, który spycha wszystkie piłkarskie – i nie tylko – emocje na drugi plan. Właśnie w tej scenerii kopciuszek z Bergamo jest bliski największego sukcesu w historii klubu na arenie międzynarodowej.
Jeszcze do niedawna, gdyby zapytać przypadkowe osoby, gdzie na świecie są „zamknięte” państwa, zapewne w pierwszej kolejności byłaby mowa o Korei Północnej, a dalej zostałyby wymienione inne dyktatury, które niechętnie widzą przybyszy z innego świata. Tymczasem Atalanta Bergamo może uchodzić za ekipę z zamkniętego państwa. W końcu cała Italia została objęta czerwoną strefą, a wszystko rozpoczęło się tak naprawdę w Lombardii. Właśnie w niej leży Bergamo, więc niejako La Dea znajduje się w epicentrum europejskiej epidemii koronawirusa.
Szkopuł w tym, że sytuacja w Hiszpanii na dzisiaj jest nieco lepsza, ale i tam wszystko zmierza ku powtórce z Włoch. Tam również mecze ligowe będą rozgrywane przy pustych trybunach. Choć prawdziwym byłoby powiedzieć, jeszcze będą rozgrywane, bo jak wiadomo, Serie A na miesiąc zostało zawieszone.
Kluczowe role drugoplanowe
Skoro mecz na drugim planie, więc pora znaleźć bohaterów – teoretycznie – drugoplanowych. Takimi zazwyczaj są Remo Freuler czy Hans Hateboer, którzy skradli show na San Siro. Szwajcar popisał się kapitalnym golem na 3:0, a Holender dwukrotnie pokonał Jaume Domenecha. Mówi się, że w każdej ekipie część jest od noszenia fortepianu, a wybrańcy na nim grają. Gdyby zastosować się do tej terminologii, od grania w drużynie z Bergamo są głównie Josip Ilicić oraz Papu Gomez. Tyle że Słoweniec i Argentyńczyk bez wsparcia swoich kolegów zbyt wiele nie mogliby zrobić.
Wspominaliśmy o Freulerze i Hatebourze, a przecież najwięcej „punktów” w klasyfikacji kanadyjskiej Atalanty w Lidze Mistrzów ma… Mario Pasalić. Chorwat niedawno popisał się także wejściem smoka w meczu ligowym z Romą, gdy w pierwszym kontakcie z piłką przyjął futbolówkę, by po chwili odpalić pocisk w okienko Pau Lopeza. Pasalić w LM ma 2 gole i 2 asysty, ale i w lidze jego bilans wygląda bardzo przyzwoicie: po 5 goli i asyst. Jeszcze lepszy pod tym względem jest Niemiec Robin Gosens – 7 goli i 5 asyst – który na lewym wahadle zdecydowanie wygrał rywalizacje w tym sezonie z Timothym Castagnem.
Zresztą takich drugoplanowych bohaterów nie brakuje. Jeszcze do niedawna kto słyszał o Pierluigim Gollinim, Jose Palomino czy Beracie Djimstim? Zapewne tylko ich najwięksi fani. Palomino kilka lat temu spadł z Ligue1 z Metz, po czym spędził sezon w Ligue2, skąd wyjechał do… Bułgarii. Tam się odbudował w Łudogorcu, a lada moment może zagrać w 1/4 finału Ligi Mistrzów. Albańczyk Djimstiti trzy lata temu grał w Avellino, później z Benevento zbierał łomot w Serie A i mniej więcej od połowy poprzednich rozgrywek jest podstawowym zawodnikiem obrony u Gasperiniego. Tej samej defensywy, którą dowodzi Gollini. Dzisiaj będący w szerokiej kadrze dorosłej reprezentacji, a sześć lat temu oglądający z ławki porażkę kadry U20 z Polską na otwarcie Areny Lublin.
Defensywa na pierwszy plan
Albert Celades podobnie jak przy pierwszym meczu, również przed rewanżem ma spore kłopoty w defensywie. Brak Garaya, Piciniego, Mangali czy Gabriela to naprawdę potężne straty. Do tego stopnia, że w kadrze na dzisiejsze spotkanie widnieje dwóch prawych obrońców, lewy obrońca oraz dwóch stoperów, z których jeden na co dzień widnieje w drużynie rezerw. M.in. w tym można było upatrywać wysokiej porażki w Mediolanie trzy tygodnie temu.
To będzie również mankamentem w rewanżu. O ile o ofensywę nie trzeba się martwić, gdyż Valencia cały czas strzela gole w liczbach mniejszych lub większych, tak jednak w siedmiu ostatnich spotkaniach nie udało im się zachować czystego konta. Dość powiedzieć, że od 1 lutego stracili aż 16 goli. Zważywszy jak wygląda siła ognia ich rywala, nie rokuje to najlepiej dla Celadesa i spółki. Zresztą liczba traconych w lidze mówi wszystko, ponieważ wynik 39 goli w 27. kolejkach bardziej pasuje do drużyn dołu tabeli, aniżeli ekipy aspirującej o TOP4.
Z drugiej strony nie można narzekać na ofensywę, bo liczbowo wygląda to całkiem dobrze. Gorzej, że również i ta formacja ucierpiała pod kątem absencji. Maxi Gomez na początku miesiąca musiał poddać się operacji lewej stopy i nie zobaczymy go do końca marca. Strata spora, wszak mowa o najlepszym ligowym strzelcu Nietoperzy. Urugwajczyk był bezpośrednio „zamieszany” w 11 goli, które zdobyła ekipa z Mestalla
O ile Valencie strzelającą dużo goli nietrudno sobie wyobrazić, o tyle Atalanta również będzie chętna uczestniczyć w strzelaninie, jak to ma w zwyczaju. Dlatego można spodziewać się otwartego spotkania z dużą liczbą goli, w końcu gospodarze nie mają nic do stracenia, a goście we krwi mają bombardowanie bramki rywala. Zwłaszcza na wyjeździe, co niedawno potwierdzali w Turynie czy ostatnio w Lecce.