Wczoraj oficjalnie Premier League potwierdziła, że rozgrywki ligowe nie wrócą do gry na pewno przed 30 kwietnia. To oczywiście dość spodziewana decyzja zważywszy na fakt, że wirus rozprzestrzenia się w gwałtownym tempie. Dla kogo zawieszenie rozgrywek to jednak dobra informacja, a dla kogo już wprost przeciwnie?
Anglicy mają nieco inną metodę do walki z koronawirusem. W kraju nie ma takich społecznych akcji jak #zostanwdomu, a ich model polega na tym, aby jak najszybciej zwalczyć obecny stan. Mimo to ostatnie badanie sugerują, że prawdziwe epicentrum choroby w tym kraju nastąpi dopiero w czerwcu. Mimo to ligowe rozgrywki na obecny moment mają planowo wrócić pod koniec kwietnia. Kto wówczas powinien znajdować się w lepszych nastrojach, a kto w gorszych?
Zysk: Tottenham
Jose Mourinho wielokrotnie wspominał, że czeka na rozpoczęcie nowego sezonu. Ma to oczywiście związek z kontuzjami jego najlepszych graczy. Harry Kane, Son, Steven Bergwijn czy Moussa Sissoko w standardowym trybie sezonu nie pojawiliby się już raczej na boisku w wielu spotkaniach. Tymczasem los uśmiechnął się do Portugalczyka, który ostatnio przyznał, że żaden z klubów nie boryka się z podobnymi problemami.
Oczywiście nawet pomimo powrotu wspomnianych piłkarzy, walka o jakiekolwiek trofeum została już zaprzepaszczona, ale „Koguty” nadal mogą doczłapać się do piątego miejsca, które w obliczu kary dla Manchesteru City powinno zagwarantować udział w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Strata do Manchesteru United wynosi zaledwie cztery punkty, co przy dziewięciu kolejkach nie jest raczej trudnym wynikiem do odrobienia. O ile oczywiście powrócą do formy z początku pracy Portugalczyka w północnym Londynie.
Strata: Manchester United
A propos Manchesteru United. W tym przypadku działa to w druga stronę. Świetna dyspozycja „Czerwonych Diabłów” w ostatnich tygodniach wskazywała, że zespół w końcu poczuł bliższą więź z Ole Gunnarem Solskjaerem. Zwycięstwa z Chelsea, Manchesterem City oraz zlanie 5:0 dwóch ostatnich rywali w Lidze Europy najlepiej oddają, że zespół z Old Trafford był w dobrej dyspozycji, co przede wszystkim podkreślał Bruno Fernandes. Portugalczyk od początku przygody z Anglią złapał fantastyczne flow i kilka dni temu otrzymał nagrodę dla najlepszego gracza lutego w lidze.
Czy po powrocie zostanie to podtrzymane? Przede wszystkim podopieczni Norwega powinni monitorować sytuację u swoich rywali, ponieważ Tottenham na pewno w końcówce sezonu po kilku wzmocnieniach będzie napierał na czołową piątkę. Z drugiej strony możliwy jest chociażby powrót Rashforda, co tylko dodaje jakości w ofensywie. Mimo to patrząc na ostatnie tygodnie, po przerwie mają więcej do stracenia aniżeli zyskania.
Zysk: Leicester
Zwycięstwo z Aston Villą w ostatniej ligowej kolejce nadeszło w idealnym momencie dla „Lisów”. Do początku lutego tylko szaleniec mógłby obstawić, że zespól z King Power Stadium wypadnie z TOP 4. Tymczasem remisy z Chelsea, Wolves oraz porażki z Manchesterem City i Norwich skomplikowały sytuację podopiecznych Brendana Rodgersa. Pojawiły się pierwsze głosy związane z kryzysem, co miało także związek z gorszą dyspozycją Vardy’ego, którego bramek zwyczajnie brakowało.
Trzy punkty z „The Villans” pozwoliły nieco odetchnąć, a przewaga nad piątym United nadal wynosi osiem punktów. Przy formie zespołu raczej trudno to nazwać bezpieczną zaliczką, ponieważ United czy Sheffield prezentowali się w ostatnich tygodniach naprawdę dobrze. Od maja wszystko jednak powinno wrócić do normy, a piłkarze Leicester zechcą na pewno jak najszybciej przypieczętować awans do kolejnej edycji Ligi Mistrzów.
Strata: Sheffield United
Przypadek zespołu Chrisa Wildera jest niemalże identyczny jak ten Manchesteru United. Świetna forma, walka o Ligę Mistrzów i nagle stop. Kiedy przed sezonem ktokolwiek powiedziałby, że ten zespół do marca będzie bił się o takie pozycje, uznalibyśmy go za człowieka bujającego w obłokach. Tymczasem ekipa złożona niemalże z anonimowych piłkarzy dla typowego widza Premier League od 11. kolejki walczy o najwyższe cele i nie ma zamiaru tak szybko chować głowy w piasek.
Być może po przerwie zabraknie im nieco pary, być może wylecą nawet poza siódemkę, ale tego, czego dokonali od sierpnia nikt im nie zabierze. Najlepiej jakby zakończyło się to chociażby wejściem do Ligi Europy, ponieważ Liga Mistrzów – pomimo ich zaliczki punktowej – brzmi nadal jak cudowny sen.
Zysk: Norwich, Aston Villa, Bournemouth
Jak nie teraz to kiedy? To ostatni moment na jakikolwiek zryw, do jakiego przyzwyczaił nas w przeszłości ze swoimi drużynami chociażby Tony Pulis. W najtrudniejszej sytuacji są oczywiści ci pierwsi, ponieważ do bezpiecznego miejsca tracą sześć oczek. Niby dużo, lecz przy dobrej formie i przyzwoitym kalendarzu może się udać. Na ich niekorzyść przemawia jednak fakt, że mają przed sobą spotkania z Evertonem, Arsenalem, Chelsea i Manchesterem City. Będzie zatem diabelnie trudno.
Co do pozostałej dwójki to zapewne ich walka potrwa do ostatnich kolejek. W Aston Villi w pojedynkę musi działać Jack Grealish, zaś „Wisienki” znajdują się w tabeli tuż za West Hamem i Watfordem jedynie z powodu bilansu bramkowego. Mimo to ekipa Howe’a nie wygląda na zespół, który jest pewniakiem do utrzymania. 42-latek musi zwyczajnie uwierzyć, że od maja zobaczy inny zespół, który wykazuje odpowiednie chęci, aby kolejny sezon rozpocząć wśród elity.
Strata: Arsenal
Ostatni przegrany na naszej liście. Wydaje się, że –podobnie jak u Solskjaera – Arsenal pod okiem nowego trenera zwyczajnie zaczyna działać. Oczywiście zdarzają im się wstydliwe wpadki jak z Olympiakosem, ale w ogólnym rozrachunku progres jest zauważalny na pierwszy rzut oka. W lidze są jedyną niepokonaną drużyną w 2020 roku. Od tamtego czasu zanotowali cztery remisy, ale mimo to progres głównie w defensywie jest zauważalny. Właśnie poprawa formy w tym sektorze boiska sprawiła, że podopieczni Artety nadal mogą marzyć o włączenie się do walki o europejskie puchary, co jeszcze jakiś czas temu było nie do pomyślenia.
Czy jednak lepsza forma chociażby Tottenhamu nie wykluczy ich z tej rywalizacji? Przerwa powinna także dobrze podziałać na zmęczonych sezonem graczy Wolves.