Sytuację w polskiej piłce od lat mogliśmy podsumowywać stwierdzeniem, że „kryzys” czy „problem” to jej drugie imię. Zamiast rozwoju , profesjonalizmu i spokoju, był chaos, wiecznie złe decyzje i bolesny zjazd w europejskiej hierarchii. Jeśli wydawało się, że gorzej być nie może, w celu wyprowadzeniu nas z błędu przybył koronawirus. W jego obliczu sport jest oczywiście najmniej ważną rzeczą, ale nie da się ukryć, że też odczuje skutki…
Sposobów na poradzenie sobie z zaistniała sytuacją szuka zdecydowana większość lig, których klubom grożą poważne konsekwencje. Wiele osób zastanawia się co zrobić, by przejść przez kryzys jak najmniej boleśnie i co zrobić, by jak najszybciej się po nim podnieść. Swoim komentarzem w rozmowie z „WP Sportowe Fakty” podzielił się Marek Koźmiński, kandydat na prezesa PZPN.
– Czytam w „La Gazzetta dello Sport”, jak starają się rozwiązać ten problem we Włoszech. Mają tam teraz dramat, bo sport, a przede wszystkim piłka nożna, jest w Italii ważną dziedziną gospodarki. Futbol przynosi ogromny obrót ekonomiczny. Włosi debatują nad systemowym obniżeniem wynagrodzeń dla piłkarzy i pracowników klubu, zakazie przekraczania konkretnego pułapu płacowego. Oczywiście proporcjonalnie do dotychczasowych zarobków. Żeby panu Jankowi, który sprząta szatnie, nie zabrać z 3 tysięcy wypłaty dwóch, tylko 200 złotych. Też musimy zrobić reset i wprowadzić nowe zasady.
– Polski Związek Piłki Nożnej to klub ekstraklasowy, ale i B-klasowy czy A-klasowy. Różnica jest tylko w poziomie, kosztach, popularności. Rozumiem problemy zespołów z najwyższej ligi, utożsamiam się z nimi, ale takie same, tyle że na mniejszą skalę, mają akademie czy szkółki rozsiane po całej Polsce. Czemu mamy pomóc Cracovii, a zignorować kluby z czwartej czy drugiej ligi?
– Już jesteśmy w plecy miliony, których nie odzyskamy. Część do nas wróci, bo Euro ma się odbyć za rok. Do ośrodków, które mieliśmy zarezerwowane, czyli w Opalenicy i Portmarnock, też pewnie pojedziemy, ale co ze sponsorami? Najłatwiej rzucić: mam umowę, płać pan, reszta mnie nie interesuje. Nie o to chodzi, trzeba się dogadać. Każdy w sposób proporcjonalny musi obciąć część swoich zarobków, żeby funkcjonować.
– Kilkanaście dni temu podjęliśmy kluczową decyzję. Jeżeli sezon ekstraklasy nie zostanie dokończony, to na koniec będzie obowiązywał stan obecny.
W szukaniu rozwiązań do walki ze skutkami pandemii koronawirusa najgorsze jest to, że sytuacja jest dynamiczna. Nie wiemy, czy już teraz można podejmować konkretne decyzje, bo być może za miesiąc stracą jakikolwiek sens. Co więc należy robić? Na pewno nie patrzeć jedynie na siebie, o czym Marek Koźmiński także wspomniał: „Ja też tak mogę i Marek Koźmiński przeżyje, ale co z tego, jak wszystko dookoła będzie zaorane. Do czego wrócę? Powtarzam: wspólna odpowiedzialność, rozłożenie zobowiązań, uczciwość”. Kilka miesięcy temu myśleliśmy, że polska piłka klubowa i tak jest prawie zaorana. Obyśmy niedługo faktycznie nie musieli się z tym mierzyć…