Schalke-Wisła 1:4. Schalke jeden, Wisła cztery. Te słowa Janusza Basałaja doskonale pamiętają kibice polskiej piłki. 10 grudnia 2002 roku Biała Gwiazda rozegrała jeden z najlepszych polskich meczów w europejskich pucharach w bieżącym wieku. To był początek XXI. stulecia, a mimo tego niewiele było, do dzisiaj, lepszych występów naszych klubów na arenie międzynarodowej.
Ekipa Henryka Kasperczaka dokładnie rok wcześniej miała ogromnego pecha w losowaniu Ligi Mistrzów. Wówczas po dobrym dwumeczu krakowianie ulegli Barcelonie. Rok później już jako wicemistrz kraju przystąpili „zaledwie” do Pucharu UEFA.
To były jeszcze te czasy, gdy najlepsi, a taką ekipą wówczas była Wisła, nie zwykli się kompromitować gdzie popadnie. Dlatego też pierwsze dwie przeszkody – o ile tak można powiedzieć – czyli Glentoran z Irlandii Północnej oraz słoweńskie Primorje przeszli bez najmniejszego kłopotu. Cztery wygrane i 14 strzelonych goli mówiło wszystko o tych przeciwnikach i sile wiślaków.
Powtórka po najsłynniejszym meczu lat 90.
Po dwóch spacerkach przyszedł czas na poważne sprawy. Wisła wylosowała Parmę. Ówczesna ekipa z regionu Emilia-Romania była jedną z potęg bardzo mocnej Serie A. Dzisiaj calcio odradza się po kilku latach bycia w cieniu nie tylko LaLigi i Premier League, ale momentami nawet Bundesligi. Wtedy to była topowa liga, czego efektem był m.in. finał LM z 2003 roku.
Mecz z Parmą był także powrotem wspomnień słynnego spotkania w Krakowie, którym narodziła się – późniejsza – legenda trybun – Miśka – po jego rzucie nożem w zawodnika gości, przez który Wisła została wyrzucona z europejskich pucharów.
Adriano, Adrian Mutu, Hidetoshi Nakata, Sabri Lamouchi, a także młode wschodzące gwiazdy – Sebastien Frey czy Alberto Gilardino. Krótko mówiąc ekipa jak z bajki, którą dowodził Cesare Prandelli. Dzisiaj rywal z czołówki Serie A byłby prawdopodobnie zabójczy dla topowej drużyny z Ekstraklasy, ale jak już wspomnieliśmy, osiemnaście lat temu była nieco inna piłkarska rzeczywistość.
W pierwszym meczu, komentowanym m.in. przez Zbigniewa Bońka, Parma wygrała 2:1 na Enio Tardini, choć wiele osób, w tym Henryk Kasperczak, uważało, że sprawiedliwszym wynikiem byłby remis. Jednak minimalna porażka i strzelony gol na wyjeździe dawały nadzieje na walkę o awans dla krakowian.
Rewanż rozpoczął się katastrofalnie, bo już w szóstej minucie trafił Adriano. Mecz trwał i wydawało się, że niewiele może się zmienić. Tymczasem najpierw Kamil Kosowski w 71. po katastrofalnym błędzie Freya, a niecałe dziesięć minut później Maciej Żurawski trafili do bramki Francuza i zapewnili dogrywkę. W niej Wisła zadała dwa ciosy – znowu Żurawski oraz rezerwowy Daniel Dubicki. Sensacja stała się faktem, bo trudno inaczej nazwać tak okazałe zwycięstwo nad Włochami.
Najlepszy mecz XXI wieku?
Dwa tygodnie później czekał kolejny trudny rywal, bo do Krakowa przyjechało Schalke Gelsenkirchen. Niemal dokładnie rok wcześniej Schalke grało w Polsce. Wówczas Koenigsblauen wyeliminowali – nie bez trudu – Legię, po wygranej 3:2 w Warszawie i remisie 0:0 w Gelsenkirchen. Wiadomym było, że tym razem Niemcy również będą faworytem, ale tego, co się stało w dwumeczu z krakowianami chyba nikt nie przewidywał. Nawet wiślacy w najlepszych snach…
Tym razem lepszy mecz Wisły przypadł na spotkanie wyjazdowe, ale zanim do niego doszło, padł remis 1:1 w Krakowie. Co ciekawe wówczas Wisła mogła przegrywać jeszcze zanim dotknęła piłki. Pod koniec pierwszej połowy pechowcem okazał się Christian Poulsen. Duńczyk trafił głową do własnej bramki, ale jego głowa nie była jedyną, która okazała się pechowa. Gdy wydawało się, że Wisła dowiezie prowadzenie, Angelo Hugues stojący w bramce Białej Gwiazdy nie trafił w piłkę głową za polem karnym, z czego skorzystał Emile Mpenza.
Sytuacja przed rewanżem nie była najlepsza. Tam jednak wszystko rozpoczęło się od gola Żurawskiego, na którego po chwili odpowiedział Tomasz Hajto. Tyle że druga połowa to kompletna dominacja ekipy Kasperczaka. Najpierw Kalu Uche utrudnił sytuacje Schalke. Drużyna Hajty musiała wówczas strzelił dwa gole by awansować. Dwie bramki wpadły, ale w końcówce i za sprawą strzałów Żurawskiego i Kosowskiego. Lanie przy 50-tysięcznej publice na Arena AufSchalke było kompletną sensacją, ale nie podlegało jakimkolwiek dyskusjom, gdyż Wisła była o kilka klas lepsza!
Gdyby nie zima…
Po takim dwumeczu apetyty w Polsce były rozbudzone do granic możliwości. Trudno się dziwić, skoro dwie – teoretycznie mocniejsze – ekipy z topowych europejskich lig zostały odprawione z kwitkiem. Naprzeciw jednak stanęło wielkie Lazio.
Na pustawym Stadio Olimpico kolejny efektowny występ Białej Gwiazdy. W składzie rywali m.in. Fernando Couto, Sinisa Mihajlović, Dino Baggio – tak ten sam, w którego stronę poleciał nóż w Krakowie – a także Dejan Stanković, Diego Simeone, Claudio Lopez czy Enrico Chiesa, którymi z ławki dyrygował Roberto Mancini.
W Rzymie cios za cios. Najpierw Lazetić dla Lazio, po kilkunastu minutach wyrównuje Uche, ale kilkaset sekund później samobója zaliczył Mariusz Jop. Ten sam Jop, które jeszcze nie wiedział, że niecałą dekadę później również w barwach krakowskiej ekipy strzeli, być może jeszcze „ważniejszego” samobója. W drugiej połowie dwa rzuty karne, które na gole zamienił Maciej Żurawski, jednak na odpowiedź biancoceleste nie trzeba było długo czekać, czego efektem trafienie Enrico Chiesy.
Kłopotliwy rewanż
Rewanż odbył się tydzień później niż planowano. Brak podgrzewanej płyty oraz minusowe temperatury sprawiły, że norweski sędzia Trygve Borno uznał, że na takiej murawie nie da się grać ze względu na bezpieczeństwo piłkarzy. To wszystko przy aplauzie gości, którzy od początku byli bardzo niechętni do gry w takich warunkach. – Teraz Wisła musi przedstawić dwa stadiony, na których zaległe spotkanie mogłoby się odbyć. Prezes Wisła SSA, Bogdan Basałaj, powiedział nam, że poza obiektem Wisły będzie to być może jeden z trzech stadionów: Śląski, KSZO Ostrowiec i Widzewa Łódź. Niestety żaden z nich nie ma podgrzewanej murawy. W grę wchodzi też Bratysława i Wiedeń. Wcześniej na lustrację dwóch wytypowanych obiektów przyjedzie delegat UEFA i jeżeli żadnego z nich nie zatwierdzi, to centrala europejskiego futbolu sama wskaże stadion, na którym mecz musi się odbyć – czytamy na stronie historiawisły.pl, która cytowała wówczas Gazetę Krakowską. Co ciekawe ta sama gazeta dodała jeszcze jedną ciekawostkę:
Włoskie media po powrocie do kraju pisały m.in., że Polacy próbowali rozmrozić boisko gnojówką…
Nieco spowolniona Wisła ostatecznie przegrała, mimo że wszystko zaczęło się idealnie od trafienia Marcina Kuźby. Chwilę później Włosi wybijali piłkę z linii bramkowej… Ostatecznie zabrakło jednej bramki, która dałaby pierwszy od 1996 ćwierćfinał europejskich pucharów polskiej drużynie. Bez względu na to, był to powiew świeżości dla naszej piłki, których w XXI wieku, jak się później okazało, zbyt wielu nie mieliśmy, a w takim stylu chyba żadnego!
Wisła Kraków w sezonie 2002/2003 w Pucharze UEFA:
Glentoran – Wisła 0:2 Żurawski, Dubicki
Wisła – Glentoran 4:0 Kuźba x2, Uche x2
NK Primorje – Wisła 0:2 Uche, Kuźba
Wisła – NK Primorje 6:1 Żurawski x2, Uche, Paweł Brożek, Trgo sam., Zatković sam.
AC Parma – Wisła 2:1 Żurawski
Wisła – AC Parma 4:1 po dogrywce Kosowski, Żurawski x2, Dubicki
Wisła – Schalke 1:1 Poulsen sam.
Schalke – Wisła 1:4 Żurawski x2, Uche, Kosowski
Lazio – Wisła 3:3 Uche, Żurawski x2
Wisła – Lazio 1:2 Kuźba