To miała być czysta formalność. Po fatalnym finale sprzed czterech lat, Brazylia na własnym podwórku posiadała wszystko, aby zdobyć tytuł olimpijski. Neymar, Gabirel Jesus i reszta ostatecznie nie zawiedli, ale czy ten turniej rzeczywiście pomógł pozostałym uczestnikom drużyny zrobić wielką karierę?
Turniej piłkarski na Igrzyskach jest traktowany często po macoszemu. W mediach nie poświęca się mu zbyt wiele czasu, tym bardziej, że zwykle odbywa się tuż po EURO, kiedy większość piłkarskich sympatyków odpoczywa po sezonie i zajmuje się innym hobby. Mimo to, Brazylia do Rio wysłała całkiem dobrą paczkę, która miała poprawić wynik z Londynu. Wówczas kadra także prowadzona na boisku przez Neymara uległa Meksykowi. Tym razem historia miała zostać napisana nieco inaczej.
Początek fazy grupowej zwiastował jednak kłopoty. Dwa bezbramkowe remisy z RPA i w kraju nagle rozpoczęła się ogromna krytyka. Przede wszystkim boleśnie przekonał się o tym Neymar, któremu wypominano, że nadal nie potrafi osiągnąć żadnego sukcesu z reprezentacją pomimo zwycięstwa w Lidze Mistrzów z Barceloną. Pamiętajmy dodatkowo, że działo to się zaledwie dwa lata po kompromitacji „Canarinhos” na mundialu.
Ostatecznie podopieczni Rogerio Micale po popisie Gabigola oraz Gabriela Jesusa wygrali ostatni mecz fazy grupowej z Danią i awansowali do fazy pucharowej. Na tym etapie nie posiadali już żadnych problemów, a do formy wrócił Neymar. 2:0 z Kolumbią i 6:0 z Hondurasem. Przyszedł czas na finał…z Niemcami. To był dodatkowy smaczek dla Brazylijczyków, ale rywale posiadali takich graczy jak Gnabry, Brandt, Suele, Meyer czy braci Bender. Nic zatem dziwnego, że spotkanie okazało się wyrównane i czekała nas seria rzutów karnych. W niej lepsi okazali się gospodarze, a dzieła dopełnił nie kto inny jak obecny zawodnik PSG.
O ile Neymar, czy Gabriel Jesus poradzili sobie po tym turnieju, tak inni nie zawsze mieli takie szczęście. Jak zatem wygląda obecna sytuacja pozostałych zawodników?
Bramkarz: Weverton
Podstawowy bramkarz na całej imprezie z kompletem rozegranych minut. Co ciekawe, jego udział w turnieju stał pod znakiem zapytania. Gdyby nie kontuzja Fernando Prassa, to zapewne ówczesny zawodnik Atletico Parananense nie znalazłby się w 18-osobowej kadrze. Podczas sześciu spotkań aż pięciokrotnie notował czyste konto. Czy ten sukces zmienił drastycznie jego karierę? Półtora roku po Igrzyskach trafił do Palmeiras, gdzie na początku pełnił rolę rezerwowego. W ostatnim sezonie wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce, ale w wieku 32 lat raczej o grę na najwyższym poziomie będzie mu trudno.
Prawy obrońca: Zeca
Dość niespodziewany wybór Micale. Przed turniejem oczekiwano, że jednym z graczy powyżej 23 roku życia będzie właśnie jakikolwiek prawy obrońca, a media nawet wspominały o Danim Alvesie. Ostatecznie postawiono na wychowanka Santosu. Wówczas wróżono mu wielką karierę i nawet przenosiny do Europy. Ostatecznie zasiedział się w swoim kraju i podobnie jak u poprzednika, raczej zostanie tam do końca kariery. Dwa lata temu z macierzystego klubu odszedł do Internacionalu, ale ten ruch nie wyszedł mu na dobre. Nawet jeśli ktokolwiek pamięta o jego potencjale, to raczej dawno przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie.
Środkowi obrońcy: Rodrigo Caio i Marquinhos
Dwa bieguny. Pierwszy z nich jechał na turniej, aby pokazać się szerszemu światu. Drugi z kolei był ukształtowanym zawodnikiem PSG, który miał więcej do stracenia ani zyskania. Rodrigo zagrał dobry turniej (statystyki Wevertona to także jego zasługa), ale nie potrafił „sprzedać” swojego talentu. W 2019 roku przeniósł się z rodzinnego Sao Paulo do Flamengo i zdołał zagrać nawet spotkanie przeciwko Liverpoolowi w Klubowych Mistrzostwach Świata. Z pewnością jego nazwisko mogło zapaść w pamięć kibicom Barcelony, ponieważ w listopadzie hiszpańskie media wspominały, że mistrz Hiszpanii obserwuje Brazylijczyka w oczekiwaniu na decyzję Samuela Umtitiego. Zaporowa cena postawiona przez Flamengo jednak zablokowała ten ruch. W przeszłości interesowały się nim także takie zespoły jak Valencia oraz Leicester.
Co do Marquinhosa, to mamy czasami wrażenie, że to już dość wiekowy zawodnik. Tymczasem, to nadal 25-latek, który wciąż się rozwija. W kontekście jego osoby wielokrotnie wspominano o odejściu, ale obrońca na dobre chyba osiadł we Francji i wcale się nie zdziwimy, jeśli w tym miejscu zakończy karierę. Nawet jeśli do tego daleka droga.
Lewy obrońca: Douglas Santos
Jako jeden z nielicznych na fali dobrej gry w turnieju trafił na Stary Kontynent. Za kilka milionów euro powędrował do HSV, w którym notował regularne występy. Jednak po spadku klubu do drugiej Bundesligi mogliśmy się spodziewać, że prędzej czy później wyfrunie z Hamburga. Ostatecznie spędził rok na zapleczu niemieckiej ekstraklasy i przeniósł się do Zenitu. W Rosji idzie mu poprawnie, lecz spodziewaliśmy się na pewno po nim więcej. Musimy jednak pamiętać, że w przeszłości próbował swoich sił w La Liga oraz Serie A i wówczas nie zakończyło się to zbyt udanie.
Środkowy pomocnik: Renato Augusto
Jeden z tych, którzy kilka lat temu wybrali „chińskie” pieniądze. Renato Augusto już podczas turnieju reprezentował barwy klubu z Pekinu i od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Gra w egzotycznej lidze nie przeszkadzała jednak Tite na wysyłanie mu regularnych powołań do kadry. Na mundialu wziął udział w kilku spotkaniach, ale od tamtego czasu jego przygoda z kadrą dobiegła końca. W Chinach człowiek instytucja. Ma na tyle mocna pozycję, że czasami zakłada na ramię nawet opaskę kapitana.
Defensywny pomocnik: Walace
Turniej rozpoczynał jako rezerwowy. Po słabszych spotkaniach Thiago Maii selekcjoner postanowił dokonać pewnych korekt i Wallace przejął pozycję na kierownicy obok Renato. Ta zmiana okazała się strzałem w dziesiątkę, a kadra zyskała dzięki niemu świeżość. Wzorem Santosa kilka miesięcy później przeniósł się do HSV. Następnie rok po roku zmieniał kluby, najpierw w obrębie ligi do Hannoveru i następnie do Udinese, gdzie grzeje jednak często ławkę obok Łukasza Teodorczyka. Miał na pewno papiery na lepszą karierę.
Lewy pomocnik: Neymar
Krytykowany od początku turnieju. Kiedy się już rozkręcił, to trafiał do siatki od ćwierćfinału aż do finałowego starcia. Udowodnił niedowiarkom, że także i z kadrą potrafi odnosić sukcesy. Rok po imprezie trafił do PSG, po czym jego klubowa kariera regularnie notuje zjazd.
Prawy pomocnik: Gabriel „Gabigol” Barbosa
O ile w kontekście Neymara pod kątem klubowym nie działo się wiele, to jeśli chodzi o jego vis-a-vis sytuacja jest kompletnie inna. Tuż po turnieju blisko 30 milionów euro postanowił za niego wyłożyć Inter. We Włoszech kompletnie sobie nie poradził i po półtora roku pakował manatki do swojego rodzinnego kraju. Po tym czasie można powiedzieć, że to zawodnik, który idealnie czuje się we własnej ojczyźnie – najpierw w Santosie, a następnie we Flamengo. W zimowym okienku zespół z Rio postanowił wykupić snajpera za blisko 20 milionów euro. Taka cena, zważywszy na poprzedni sezon Gabigola, to istna promocja. 34 bramek w w 41 spotkaniach mówi samo za siebie. Po nieudanych przygodach z Interem i Benfiką powrót do Europy jest póki co mało prawdopodobny.
Napastnicy: Gabriel Jesus i Luan
Jesus to bez wątpienia największy wygrany Igrzysk. Już w czasie turnieju skauci Manchesteru City obserwowali jego poczynania i jakiś czas później ubili targu. „Obywatele” pozyskali jeden z największych talentów brazylijskiej piłki, który potrafił w niektórych momentach nawet wygryźć ze składu Sergio Aguero. Obecny sezon miał nieco słabszy, a jego postawę kwestionował Pep Guardiola. Pojawiły się nawet plotki o możliwej sprzedaży, ale sytuacja nieco się uspokoiła. Jeśli zostanie w Anglii, to może przez wiele lat pełnić rolę pierwszego napastnika na Etihad.
Z kolei drugi snajper podobnie jak Walace skorzystał na zmianie formacji przez Micale. Zastąpił dobrze znanego kibicom europejskiej piłki Felipe Andersona i przyczynił się do końcowego sukcesu. Dziś obaj są na nieco innym poziomie. Kiedy skrzydłowy ma za sobą występy w Serie A i Premier League, to Luan nadal przesiaduje w Brazylii. W styczniu zamienił Gremio na Corinthians za 5 milionów euro. Podobnie jak wspomniany Walace – Brazylijczycy na pewno oczekiwali po nim nieco więcej.
***
W finale wystąpili także tacy gracze jak Rafinha czy Felipe Anderson. Pozostali gracze albo pozostali w kraju, albo jak William wylądowali w europejskim średniaku. Trzeba przyznać, że złoto zdobyte w Rio nie otworzyło drzwi do wielu karier. Skorzystał na tym głównie Douglas Santos, Gabriel Jesus i po wielu perturbacjach Gabigol. Dla pozostałych zachowany został status quo.