Mówi się, że w Polsce zawodnik może nie umieć prosto kopnąć piłki, być kompletnym ignorantem taktycznym, ale musi być dobrze przygotowany motorycznie. Słynne „jeżdżenie na tyłkach” to chyba ulubiony slogan wielu trenerów i większości kibiców. Dlaczego tak się dzieje? Na to i wiele innych nurtujących pytań odpowiedział Mateusz Oszust, trener przygotowania motorycznego w Wiśle Płock.
Słuchając zagranicznych trenerów, którzy pracowali w Polsce, można wyjść z założenia, że u nas panuje kult przygotowania fizycznego. Jak się odniesiesz do takich słów?
Wydaje mi się, że coś w tym jest, jeśli chodzi o trenerów. Zmienia się, ale na pewno nadal większość trenerów wychodzi z założenia, że bazą jest przygotowanie motoryczne. To ma być coś, co pozwoli realizować zadania techniczno-taktyczne. One się coraz bardziej rozwijają, bo też trenerzy i ich wiedza z zakresu taktyki gry się poprawia. Jednak nadal wszystko jest w dużej mierze uzależnione od poziomu przygotowania motorycznego, co jest zresztą jak najbardziej prawdą.
Rozmawiając z różnymi trenerami doszedłem do wniosku, że aspekty motoryczne są zawsze mierzalne. Rozumienie gry już nie. Może tutaj leży powód.
To może być dobry trop. Coraz więcej parametrów, jeśli chodzi o motorykę jesteśmy w stanie zmierzyć. Natomiast kwestie taktyczne pozostają do interpretacji. Oczywiście powstają narzędzia do tego, zagranicą, i są fachowcy, którzy dokonują tych analiz na poziomie kosmicznym. Jednak analiza motoryczna jest szerzej dostępna. Jest prosta do interpretacji na prostszym poziomie, gdzie każdy trener coś może wyciągnąć z suchych liczb.
Wydaje mi się, że w Polsce wielu młodych trenerów idzie w wąską specjalizacje – analityka, przygotowania motorycznego. Zajmujesz się tym ostatnim, ale masz również papiery trenera piłki nożnej (UEFA A przyp. red.). Gdzie siebie bardziej widzisz?
Fakt, że wielu trenerów idzie w wąskie specjalizacje to dobra sprawa. Świat dawno poszedł w tym kierunku. Nawet wewnątrz przygotowania motorycznego są dziedziny, za którymi już nie nadążam, bo tak się szybko rozwijają. Dobry trop, gdyż wykorzystuje potencjał ludzki. Nie każdy nadaje się na pierwszego trenera. Nie każdy ma na tyle charyzmy czy wiedzy, by zarządzać szatnią na poziomie Ekstraklasy albo i Ligi Mistrzów, ale być może jest w stanie się realizować w węższej dziedzinie, w której będzie najlepszy.
Pracując w roli trenera przygotowania motorycznego, z taką wizją jaką mam, trzeba rozumieć sport, w którym się pracuje i trzeba mieć dużą wiedzę na temat piłki nożnej. W miarę możliwości staram się zgłębiać aspekty taktyczne, gdyż wydaje mi się, że wielu młodych trenerów przygotowania fizycznego zaniedbuje to.
Rozumiejąc dyscyplinę, wymagania jakie stawia przed nami i sposób, w jaki chce grać pierwszy trener, jesteśmy w stanie lepiej przygotować zespół pod te założenia. Przygotowanie motoryczne to nie tylko podnoszenie sztangi.
Dzięki takiej wiedzy, łatwiej jest tobie pracować z zawodnikami. Nie jesteś wówczas, nic nie ujmując, panem z siłowni, tylko osobą, która rozumie i wie dużo więcej, czego potrzeba piłkarzom.
Nawet kapitał wyniesiony z szatni jest wielkim plusem. To nie jest wiedza tylko wyniesiona z kursów, szkoleń czy książek, ale również sam fakt, że się było w szatni i lepiej lub gorzej coś się pokopało w piłkę. To pomaga, bo jestem w stanie, nawet podświadomie, zrozumieć potrzeby piłkarzy. W Płocku mamy w sztabie wielu byłych piłkarzy, więc planując trening, możemy przewidzieć późniejszą reakcje na konkretne ćwiczenia.
Takie doświadczenie zawsze będzie czymś ekstra. Jednak nie jest kwestią nie do nadrobienia, co pokazuje wiele przypadków trenerów, którzy nie grali w piłkę w seniorach.
Twoimi początkami w zawodzie była praca w Motorze Lublin. Wówczas większość zawodników była od ciebie starsza. Jak wspominasz tamten czas pod kątem tego, co zrobiłeś – zmieniłbyś coś?
Jeśli powiedziałbym, że niczego bym nie zmienił, to znaczy, że się nie rozwijam. Zmieniłbym sporo, ale nie dlatego, że było coś złego, ale świat i piłka się zmienia. Ja jestem bardziej świadomy, mam większą wiedzę i choćby dlatego.
Wtedy w Motorze była trudna sytuacja pod kątem otoczki klubu. Brakowało spokoju pracy, ale dobrze wspominam tamten czas. To też było wyzwanie, bo trzeba pamiętać, że z wieloma zawodnikami chwilę wcześniej dzieliłem szatnię jako zawodnik. Praca w Motorze była czasem, który dał mi dużą wiedzę, wniosków i pokazał, co trzeba robić, by iść do przodu.
Jesteś trenerem przygotowania motorycznego. Wchodzisz do nowego zespołu. Co robisz w pierwszej kolejności?
To samo pytanie zadaje fachowcom na konferencjach trenerskich. Chyba nie ma na nie dobrej odpowiedzi. Trzeba przede wszystkim zorientować się, na wszelkie możliwe sposoby, w jakiej sytuacji jest zespół. Fizycznej, mentalnej, jak wygląda układ mikrocyklu itd. W piłce często wejście do szatni następuje w środku sezonu. Można łatwo mówić, że powinno się zrobić szereg badań, testów i analiz. Szereg przykładów pokazuje jednak, że to niewykonalne, bo przychodzisz w środę, a już w sobotę grasz pierwszy mecz. Przynajmniej na poziomie seniorskim.
W idealnym świecie jest ocena, diagnostyka, nawet informacja od swojego poprzednika, jak wyglądała praca. To nie jest trudne, by wyciągnąć taką informacje. Trenerom zależy na rozwoju zespołu i nawet, jeśli coś nie wyszło, to nie znaczy, że im nie zależy. Przede wszystkim diagnoza, ustalenie planu działania i potrzeb.
Jak się zapatrujesz na założenia periodyzacji taktycznej, by nie izolować form motorycznych od techniczno-taktycznych? Realizacja wszystkiego w grach jest możliwa?
Bardzo atrakcyjna forma dla zawodników. Mówimy, że tam się wszystko robi w grach i z piłką. Jednak zagłębiając się w treningi zespołów z topu, jest tam dużo pracy bez piłki, o czym się zapomina i nie mówi. To jest pierwszy czynnik, że nie jest tak stricte książkowo.
Tutaj też pomaga wiedza piłkarska, żeby później móc realizować założenia motoryczne w ramach periodyzacji taktycznej. To, że w środy robimy wytrzymałość, a we wtorek siłę, bo tak zakłada periodyzacja, to niekoniecznie musi nam się zgadzać. Jednak wchodząc głębiej, np. w fizjologie mięśnia, można tak dobierać środki treningowe, żeby dany akcent motoryczny pasował do danego dnia, co nie oznacza, że będzie jedyną słuszną drogą.
Sam zamysł jest dobry i bardzo atrakcyjny. Nie ukrywam, że sam z tego czerpię w codziennej pracy. Ale to jest jedno z rozwiązań. Życie nie jest teorią i każdy z nas coś zmienia, modyfikuje, dodaje od siebie. Pracujesz na żywym organizmie, masz 25. zawodników w szatni i każdy z nich inaczej reaguje. Jeśli weźmiemy pod uwagę elastyczność, drobne modyfikacje, periodyzacja wydaje się fajnym rozwiązaniem. To jest jakiś zarys, schemat pracy – ja to tak odbieram – i generalnie szukanie złotego środka.
Periodyzacja pod kątem tygodniowego mikrocyklu, jest dość konserwatywna – zwłaszcza u twórców – i raczej chcą, by się trzymać konkretnych działań, w konkretne dni. Z drugiej strony w piłce seniorskiej w każdym tygodniu może brakować ci czegoś innego i chcesz coś pozmieniać i uzupełnić największe braki. Elastyczność, o której mówisz, jest kluczowa.
Kwestia poglądów. Może trochę popłynę, ale trochę jak z religią. Jeśli ktoś chce być wyznawcą religii, stara się tego przestrzegać i kultywować. Ja to rozumiem, bo każdy ma swoje spostrzeżenia. Trzeba pamiętać, że w periodyzacji klasycznej prof. Vitora Frade, jednym z kluczowych czynników modelu gry jest aspekt kultury. Ona jest jednym z najważniejszych składników. A kulturę mamy taką, jaką mamy. Często zawodnicy, na tym poziomie profesjonalnym, nie wyobrażają sobie życia bez siłowni albo proszą, żeby pobiegać jakiś wyizolowany odcinek. Tak robili przez całe życie i czują się z tym lepiej. My jako trenerzy musimy być na tyle elastyczni, by tę periodyzacje dostosować do takich potrzeb. Ten aspekt kultury środkowo-wschodniej powinien być brany pod uwagę. Wiadomo, że Hiszpanie czy Portugalczycy wyobrażają sobie grę w piłkę bez siłowni, ale część Polaków, Rosjan, Niemców czy Ukraińców jest tak ukształtowana, że trzeba do periodyzacji dodawać jakieś modyfikacje.
W periodyzacji aspekt motoryczny i mentalny są połączone. Pamiętam czasy, gdy sam się kopałem w trampkarzu czy juniorze. Wówczas nastawienie większości było takie, że pełną moc dajemy z siebie w ćwiczeniach przed grą, a sama gra to już większy luz. Tutaj jednak trzeba być pod prądem na maksa we wszystkich aspektach podczas gry treningowej.
Dokładnie tak, przy czym to kwestia poukładania tego w treningu. Świadomości zawodników lub przekazania wiedzy swoim podopiecznym. Kluby hiszpańskie czy inne na topowym poziomie pracujące wg periodyzacji, mają ogromne zaplecze. Dużo pracują na siłowni, choćby pod kątem prewencji przed urazami. Dlatego nie możemy się opierać tylko na książkach i gotowych rozwiązaniach. Nauka idzie do przodu, więc pewne środki, chociażby jeśli chodzi pod kątem kształtowania siły, pomagają piłkarzom. Działają prewencyjnie, bodźcują pod względem szybkości czy generowania mocy. Trudno byłoby z tego zrezygnować, tylko po to, żeby bardzo rygorystycznie przestrzegać danej metodologii treningowej.
Gdzie widzisz największe zaległości motoryczne wśród dzieci i młodzieży?
Rozmawiając z wieloma trenerami w różnych akademiach i dyscyplinach, młodzież ma kłopoty z szeroko pojętą sprawnością ogólną. Tutaj wracamy do periodyzacji taktycznej. Jeśli tylko gram w piłkę od poniedziałku do niedzieli, nie ma szans, bym był sprawny ogólnie. Będę świetny w operowaniu piłką i niewiele poza tym. Jeśli zapomnimy o tym, poniekąd nasza młodzież będzie rosła jednowymiarowa.
Udowodniono, że wczesna specjalizacja nie daje takich korzystnych efektów, jakby mogło się wydawać. Grozi ona wczesnym wypaleniem u młodzieży, kontuzjami przeciążeniowymi. Przede wszystkim jednak ogranicza potencjał motoryczny zawodnika. W tych krajach, które odnoszą sukcesy, np. USA, pilnuje się, by młodzież uprawiała przynajmniej dwa sporty w ciągu roku. Oni mają cykl trochę inny, co być może jest łatwiejsze do zorganizowania w trakcie sezonu. Chodzi jednak o to, żeby pobudzić u dzieci jak najwięcej ruchu, jak najwięcej wszechstronności, by cała motoryka rozwijała się harmonijnie.
Często można spotkać się z piłkarzami, którzy mają duże ograniczenia ruchowe, kłopoty z robieniem przewrotów w przód itd.
Mowa o seniorach?
Tak, ale nie tylko, gdyż młodzież ma takie same kłopoty. Jeśli dzieciak chodzi do klubu i trenuje pięć razy w tygodniu, a na WF-ie też gra w piłkę, nie ma szans, żeby on osiągnął swoje maksimum motoryczne. Tak wychodzi z badań i dyskusji z fachowcami w tej dziedzinie. Po prostu nie wykorzystujemy pełni potencjału zawodnika. On będzie bardzo jednowymiarowy ruchowo i delikatnie ograniczony.
Takie przykłady, jakie rzucają się od razu na myśl, Lewandowski czy Ibrahimović. Od małego trenowali kilka dyscyplin. Lewy miał rodziców wf-istów, Ibra sporty walki. To są przykłady z piedestału, ale coś w tym jest. Najwięksi sportowcy to atleci, choć są wyjątki. Jeśli chcemy dać największe szansę dzieciom na osiągnięcie sukcesu w sporcie, nie możemy mu zamykać żadnej drogi za młodu.
Jeśli dzieciak ma 10-12 lat i my go będziemy trenować tylko na piłkarza, mamy szansę, że on nim zostanie. Mamy jednak także „szansę”, że w wieku 13-14 lat znudzi się piłką i nie będzie umiał nic więcej. Może podrosnąć do 200 cm i mógłby zostać dobrym siatkarzem, ale nie umie łapać piłki, a co dopiero mówić o dobrym odbijaniu.
Jako cała społeczność powinniśmy dbać o wszechstronny rozwój fizyczny w każdej dyscyplinie i ja do tego zachęcam wszystkich trenerów. Jeśli trenujesz piłkę nożną, wprowadź podczas rozgrzewki elementy piłki ręcznej, siatkówki, koszykówki, by rozwój był harmonijny.
Jestem trenerem piłki nożnej, rodzice płacą mi za nauczenie ich dzieci elementów piłki nożnej, a mam dwa, trzy treningi w tygodniu. Z drugiej strony muszę wypośrodkować to z tym, co mówisz.
Wiadomo, że to jest w naszych realiach trudne. Nie ma już tych podwórek, na których sportowcy się rodzili. To już u nas nie istnieje. Tak jak mówisz, płacą trenerom za to, żeby uczyli piłki nożnej.
Są jednak takie środki treningowe, które pokazujemy podczas szkoleń, ja czy moi koledzy, które są dobre dla danej dyscypliny sportowej, a mogą przemycać pewne elementy. Nie chodzi tutaj o to, żeby rozstawiać kosze na boisku do piłki nożnej. Są rzeczy, które można zrobić w formie rozgrzewki, aktywacji i zadań ruchowych, które mogą nam się przydać w rozwoju. Takie ziarnko do ziarnka przez kilka miesięcy, lat może dać duże owoce.
Czy w grupach młodzieżowych można pracować nad motoryką w formie gier, czy w formach ścisłych?
To będzie zawsze wojna. Jestem zdania, że – tutaj wracamy do początku – dla mnie esencją piłki nożnej, jest piłka nożna. Dziecko przychodzi na trening, żeby grać w piłkę i zostać nowym Lewandowskim. Chcąc zarazić go tym sportem i nauczyć go, musisz dać mu piłkę. Dać mu grać, a nie biegać od linii do linii. Oczywiście wiemy, jakie są etapy szkolenia, co jest poruszane na kursach trenerskich. Najpierw zabawy, potem nauka, ale też nauka przez zabawę. Dopiero od wieku nastoletniego ten trening ma być bardziej profesjonalny, ułożony i usystematyzowany. Wcześniej masz za zadanie zainteresować tym sportem poprzez granie w ten sport. Nie wydaje mi się dobrym rozwiązaniem organizacja treningu 70-minutowego po to, by kształtować wytrzymałość. Lepiej zrobić to z piłką, w formie rywalizacji, gier i formie techniczno-taktycznej. Może będziemy mieli mniej precyzyjnie zbudowaną formę motoryczną, gdyż łatwo jest określić na zegarku czas, w którym trzeba przebiec określony dystans, ale jednak mimo wszystko ten aspekt taktyczny, techniczny czy rozumienia gry będziemy mieli ruszony mimochodem. Tego jako trenerzy piłki nożnej powinniśmy szukać.
Tak jak wcześniej rozmawialiśmy o periodyzacji taktycznej. Hiszpanie czy Portugalczycy, umówmy się, na ogół mają większe umiejętności piłkarskie, a oni bazują właśnie na grach. Byłem niedawno na stażu w Espanyolu Barcelona i nie widziałem żadnego treningu bez piłki. Dzieciaki, bodaj od ósmego roku życia, zawsze wszystko z piłką. Zapytałem trenera czy tak trafiłem, czy tak jest zawsze. On stwierdził, że nie pamięta treningu WYTRZYMAŁOŚCI bez piłki. Oczywiście pracują też nad innymi aspektami w siłowni, czy nad sprawnością ogólną w formie rywalizacji czy zabaw.
Który z aspektów zaniedbanych za młodu jest łatwiej nadrobić? Piłkarskie czy motoryczne.
Trudne pytanie i można się ze mną nie zgodzić, cokolwiek odpowiem. Wydaje mi się, że jednak piłkarskie są trudniejsze do nadrobienia. Gdy przegapimy ten złoty okres dla rozwoju techniki, sprawy poznawcze i tworzenie się pewnych rozwiązań w mózgu, bo na tej zasadzie to działa, później tego nie nadrobimy. On już nie będzie kreatywny, nie będzie dobrze operował piłką.
Wydaje mi się – i mamy tego wiele przykładów – często, że słabszy motorycznie zawodnik jest lepszym piłkarzem niż najlepszy biegacz, który nie potrafi operować piłką. Sprawy piłkarskie zawsze warto wyciągać na pierwszy plan. Świat jednak idzie do przodu. Z drugiej strony sprawy motoryczne są coraz istotniejsze i nie powinniśmy o tym zapominać.
Są trenerzy, którzy uważają, że biegamy z zegarkiem w ręku, a są tacy, którzy chcą i robią dużo rzeczy z piłką. Wszystko kwestia wytrenowania i poziomu technicznego twoich zawodników. Często trenerzy się skarżą, że jak mają robić wytrzymałość w grach, skoro piłka, co chwilę ląduje na aucie. To jest jakiś kamyczek do ogródka. Rzeczywiście, może się nie da. Ale jak ma nie wypadać, skoro on biega, a nie gra. Może czasem warto grać trochę wolniej i nauczyć dzieciaka grać, a nie szybko biegać. Takie dylematy przed trenerami stoją.
Ciekawym jest fakt, że nie ma jednej drogi… W jednym miejscu może zadziałać pewien plan, który nie zadziała w innym i odwrotnie.
To chyba najbardziej pociągające i fascynujące w tej pracy. Pracujemy na żywym organizmie i tutaj zmagasz się z różnymi rzeczami. Zawodnicy inaczej reagują na określone rzeczy. Trudne, ale wciągające dla trenera.
Mówi się, że piłka jest prostą gra, ale liczba zależności przy 22. zawodnikach jest ogromna. Chyba najbardziej złożona dyscyplina sportowa.
Złożoność jest przeogromna. Czasami człowiek myśli, że wie coś o aspektach taktycznych, a potem się okazuje, że rzecz X zależała od aspektu Y. Koniec końców najlepszymi zawodnikami nie są najlepsi atleci, tylko ci, którzy potrafią rozumieć grę. Nie muszą być najszybsi, najsilniejsi, tylko wiedzieć, co trzeba zrobić w danym momencie.
Jako trenerzy młodzieży musimy pamiętać, że piłka cały czas się rozwija. Mając 13-14 latka weźmy pod uwagę, że on musi być gotowy do gry za 6-7 lat i chcąc nie chcąc musimy przewidzieć, jak wtedy będzie wyglądała piłka.
Świat idzie w tym kierunku, że jest coraz więcej sprintów w piłce, coraz więcej goli pada po kontratakach czy stałych fragmentach gry. Takich zawodników jak Pirlo, Cazorla możemy wiedzieć coraz mniej. Rośnie pokolenie maszyn – Mbappe, Haaland, zawodnicy Liverpoolu. To są niesamowici atleci, którzy przy tym świetnie operują piłką.
Fot. www.wisla-plock.pl