Nikt nie miał większych wątpliwości, iż Rafał Gikiewicz bardzo dobrze czuje się w Unionie Berlin. 32-letni bramkarz kończy jednak przygodę z niemiecką drużyną, gdyż obowiązujący kontrakt ważny jest tylko do końca czerwca, a obie strony nie były w stanie dojść do porozumienia w sprawie nowej umowy. O kulisach zmian w swojej karierze Gikiewicz opowiedział w rozmowie z mediami.
To były niezwykle intensywne dwa lata w Berlinie. Gikiewicz trafił do drużyny z Freiburga. Cel zespołu na sezon 2018/2019 był jasny – awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Ta sztuka udała się piłkarzom Unionu, a spory wpływ na sukces klubu miał Gikiewicz, który rozegrał łącznie 36 spotkań, wliczając także baraże.
W przerwanej kampanii Polak także odgrywa ważną rolę w drużynie. Po rozgrywkach 2019/2020, przygoda Gikiewicza z Unionem dobiegnie końca. Niemiecki klub zakomunikował, iż po nieudanych negocjacjach, zarząd doszedł do wniosku, że nie będzie już rozmawiać z piłkarzem w sprawie umowy.
W trakcie wywiadu w „Dzień Dobry TVN”, Rafał Gikiewicz opowiedział o kulisach odejścia, uwzględniając przede wszystkim sytuacje rodzinną – Dwa dni temu był płacz ze strony żony i synów, bo to nie jest łatwa decyzja. Starszy syn ma 10 lat, chodzi do trzeciej klasy szkoły podstawowej, ale takie jest życie piłkarza. Żona wiedziała, z kim się wiąże. Takie są minusy tego zawodu, ale trzeba grać tam, gdzie cię chcą. Mam nadzieję, że wyląduję na cztery łapy i sobie z tym poradzę.
Nie jest tajemnicą, że Rafał Gikiewicz chce kontynuować swoją karierę w Bundeslidze. 32-latek czeka zatem na oferty z niemieckich zespołów, które rywalizują w najwyższej klasie rozgrywkowej.