Już w piątek do gry wracają zespoły PKO BP Ekstraklasy. Po dłuższej przerwie na murawie jako pierwsi zameldują się zawodnicy Śląska Wrocław oraz Rakowa Częstochowa. Dla wielu ekip, powrót rozgrywek oznacza walkę o byt w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nadal w dolnej części tabeli może wiele się wydarzyć. W jakich nastrojach i z jakimi nadziejami podchodzą do rywalizacji drużyny z miejsc zagrożonych spadkiem?
Po raz ostatni mecz ekip z ekstraklasy mogliśmy obserwować 9 marca. Korona Kielce wygrała na własnym obiekcie z ŁKS-em Łódź 1-0. Cztery dni później zawieszono rozgrywki. W trakcie oczekiwania na ponowną rywalizację, towarzyszyło nam wiele spekulacji, rozmów i dyskusji.
Głównym tematem była oczywiście kwestia wznowienia rozgrywek. Pojawiały się sugestie, iż niektóre zespoły niechętnie będą podchodzić do walki w czasie pandemii. Przypuszczano, że sprzeciw wykażą przede wszystkim drużyny, które albo są już pogodzone ze spadkiem, albo mają niewielkie szanse na utrzymanie.
Powód takiej postawy wydawał się prosty. Istniała nadzieja, że wraz z przedwczesnym zakończeniem rozgrywek, wszystkie kluby PKO BP Ekstraklasy z tego sezonu będą uczestniczyć w kolejnych ligowych rozgrywkach. Najczęściej pojawiające się rozwiązanie zakładało, iż nie będzie spadków, tylko ewentualne awanse z I ligi.
Ważna zmiana
Warto bowiem pamiętać, że od sezonu 2019/2020 wprowadzono kluczowe zmiany w kontekście liczby drużyn, które spadną do niższej ligi. Do tej pory na koniec sezonu z rozgrywkami żegnały się dwa zespoły.
Po finiszu przerwanej kampanii, aż trzy klubu rozstaną się przynajmniej na rok z PKO BP Ekstraklasą. Jak wiadomo, pod względem finansowym zmiana poziomu ligi jest niezwykle bolesna. Niejednokrotnie przekonały się o tym zespoły, które po spadku nie potrafiły przez kilka sezonów wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Przedwczesne zakończenie pozwoliłoby pozostawić nadzieje trzem drużynom.
Gramy dalej
Jak na razie nie trzeba jednak spekulować. Zmagania w PKO BP Ekstraklasy zostaną wznowione od 29 maja. Po prawie trzymiesięcznej przerwie zawodnicy wrócą do intensywnej rywalizacji. Dla niektórych ekip najbliższe dni mogą okazać się bardzo ważne.
Nadal sprawa spadków jest kwestią otwartą. Co prawda mamy jedną drużynę, która najprawdopodobniej pogodziła się z opuszczeniem ekstraklasy już kilka miesięcy temu, jednakże futbol niejednokrotnie udowadniał nam, że wszystko jest możliwe. O jakiej ekipie w ogóle mowa?
ŁKS czeka na wyrok?
To beniaminek PKO BP Ekstraklasy, ŁKS Łódź. Spore nadzieje wiązano z powrotem dwukrotnego mistrza Polski do najwyższej klasy rozgrywkowej. Zespół sprawnie piął się po szczeblach lig. Wystarczy powiedzieć, że jeszcze w trakcie kampanii 2016/2017, ŁKS rywalizował w III lidze, a już trzy lata później zameldował się w ekstraklasie. Powrót po latach okazuje się bolesny. ŁKS z dorobkiem 20 punktów zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Strata do Arki wynosi na ten moment pięć punktów.
Przełomowym momentem w sprawie szansy ŁKS-u na utrzymanie wydaje się sprzedaż Daniego Ramireza. Hiszpan był bez wątpienia najlepszym graczem beniaminka. Jeszcze w połowie rundy jesiennej przypuszczano, iż 27-latek zostanie w klubie przynajmniej do końca sezonu, by pomóc drużynie w walce do ostatniego spotkania. ŁKS podjął jednak decyzję, by sprzedać piłkarza już zimą.
Oczywiście, biorąc pod uwagę kryzys wywołany koronawirusem, być może klub wykonał niezwykle istotny ruch. W momencie realizacji transakcji, ŁKS dał sygnał, że rzuca rękawice.
.@Dani10Ramirez – po pozytywnym przejściu testów medycznych – został piłkarzem Lecha Poznań ?⚪️ Hiszpański pomocnik związał się z Kolejorzem kontraktem do końca czerwca 2023 roku. Witamy na pokładzie! ?https://t.co/W20tMterjr pic.twitter.com/VOjnpdQI8H
— Lech Poznań (@LechPoznan) February 6, 2020
Wyniki ŁKS-u po przerwie zimowej nie zaskakiwały. Drużyna miała duże problemy ze zdobywaniem bramek. Wystarczy powiedzieć, że beniaminek strzelił zaledwie dwa gole w czterech meczach. Przełom nastąpił w starciu z Zagłębiem Lubin, które ŁKS ostatecznie wygrało 3-2. Spotkanie z kategorii „te o sześć punktów”, zespół z Łodzi jednak przegrał. Mowa o rywalizacji z Koroną Kielce.
Nowy trener
Spore zaskoczenie wśród kibiców klubu mogła wzbudzić zmiana na ławce trenerskiej. Kazimierz Moskal co prawda nie osiągał oczekiwanych wyników, jednakże nikt specjalnie nie obwiniał 53-latka za rezultaty i pozycję w lidze.
Przypuszczano nawet, że Moskal otrzyma szansę, by powrócić z ŁKS-em do ekstraklasy już w kolejnym sezonie. Tymczasem zarząd klubu podjął decyzję, by rozstać się ze szkoleniowcem i zatrudnić Wojciecha Stawowego.
?️ Nowym trenerem Łódzkiego Klubu Sportowego został ???????? ???????. Funkcję jego asystenta obejmie ?????? ??????.
Witamy w Łodzi!
? https://t.co/LqYglOvXNf pic.twitter.com/v9hnkhYqYI
— Łódzki Klub Sportowy (@LKS_Lodz) May 4, 2020
Zmianę sympatycy ŁKS-u przyjęli negatywnie. Były trener m.in. Widzewa stoi zatem przed sporym wyzwaniem. Co prawda walka o utrzymanie wydaje się poza zasięgiem zespołu, jednakże Stawowy z pewnością będzie próbował mobilizować zawodników do podjęcia próby.
Spoglądając na terminarz, najistotniejszy mecz ŁKS rozegra już na starcie.
Rywalizacja z Górnikiem Zabrze na własnym obiekcie wydaje się najlepszą okazją do końca rundy zasadniczej, by zdobyć trzy punkty w jednym spotkaniu. Dodatkowo, ewentualne zwycięstwo z pewnością wprowadzi w szeregi zespołu odpowiedni duch walki, który może pomóc po podziale tabeli.
Choć w starciach z Rakowem i Jagiellonią ŁKS oczywiście nie jest bez szans, to o komplet oczek w tych potyczkach będzie niezwykle trudno. W szczególności, że oba zespoły walczą o miejsce w grupie mistrzowskiej.
Na koniec rundy zasadniczej klub z Łodzi zmierzy się z czwartym obecnie Śląskiem.
Nowy właściciel i trener
W czasie przerwy sporo działo się w szeregach Arki. Klub był już nad przepaścią z powodu wielkich problemów finansowych. Kulminacyjny moment miał miejsce w styczniu, gdy zarządcy Gdyni wstrzymali dopływ pieniędzy do klubu. Był to efekt złych relacji miasta z rodziną Midaków.
Drużynę uratował Michał Kołakowski, który został nowym właścicielem Arki. Syn znanego polskiego menadżera wykupił 75 procent udziałów. W momencie przejmowania drużyny, Kołakowski pozytywnie opisał inwestycję w klub.
Arka to Klub z piękną tradycją i olbrzymim potencjałem. Gdynia i tutejsi Kibice zasługują na kolejne wspaniałe karty w żółto-niebieskiej historii. Wierzę, że napiszemy je wspólnie.
Na zmianie właścicieli rewolucja w Gdyni się nie zakończyła. Zespół objął Ireneusz Mamrot, który został nowym szkoleniowcem „Żółto-Niebieskich”. 49-latek powrócił do zawodu po kilku miesiącach przerwy. Mamrot do początku grudnia prowadził Jagiellonię Białystok. Po serii niezadowalających wyników, pożegnał się z Jagą.
✍️Ireneusz Mamrot I trenerem Arki Gdynia!
Witamy na pokładzie i życzymy sukcesów!
➡️https://t.co/COtPMjEp9N#ArkaRazem! pic.twitter.com/4BPo9mDFbH
— Arka Gdynia (@ArkaGdyniaSSA) May 10, 2020
Nowy trener szybko wpłynął na roszady w kadrze. Do pierwszej drużyny przywrócony został bowiem Nabil Aankour. 26-letni Marokańczyk po 2 sierpnia ubiegłego roku nie zagrał w ekstraklasie ani jednego spotkania.
Sympatycy z niecierpliwością czekają zatem na wznowienie rozgrywek. Z jakimi rywalami zmierzy się Arka przed zakończeniem fazy zasadniczej?
Już na starcie Arka rozegra derby Trójmiasta. W rywalizacji z Lechią, faworytem jest oczywiście ekipa z Gdańska, która obecnie plasuje się zdecydowanie wyżej w tabeli. Po tym meczu, zawodnicy Mamrota rozegrają spotkanie ze Śląskiem. Po raz kolejny gracze Arki powalczą zatem z zespołem mającym obecnie miejsce w grupie mistrzowskiej.
Żeby tego było mało, na trzeci mecz przypada potyczka z obecnym liderem PKO BP Ekstraklasy, czyli Legią Warszawa. Teoretycznie, najłatwiejsze spotkanie czeka na Arkę w ostatniej kolejce rundy zasadniczej. Warto jednak podkreślić słowo teoretycznie, gdyż przed zawieszeniem Wisła Kraków spisywała się świetnie.
Misja utrzymanie
Jasny cel przed wznowieniem rozgrywek ustaliła sobie Korona Kielce. Zespół chce utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie będzie to jednak łatwe zadanie. W szczególności, że Korona zmaga się z problemami finansowymi.
Na konferencji poprzedzającej mecz z Wisłą Płock, Maciej Bartoszek oznajmił, że klub doszedł do porozumienia w sprawie obniżki wynagrodzeń.
Z tego co wiem, to chyba ze wszystkimi zawodnikami takie porozumienia zostały zawarte. Jak wygląda to procentowo? Do końca nie wiem i w to nie wnikałem. Chciałem trochę pomóc piłkarzom i zarządowi w tych negocjacjach, aby te kwestie zostały jak najszybciej dograne i te porozumienia zostały zawarte. Dokładnie w którą stronę wyglądało to procentowo przy poszczególnych graczach, to trudno mi się już do tego odnieść.
Dodatkowo, Korona ma w swoich szeregach wielu zawodników, których kontrakty ważne są tylko do końca czerwca tego roku. W tym gronie są m.in. Adnan Kovacevic, Jakub Żubrowski, Marcin Cebula czy Ognjen Gnjatic.
Można oczywiście przypuszczać, iż uda się osiągnąć porozumienie w sprawie dokończenia sezonu przez tych zawodników w Kielcach. Problemy mogą pojawić się w momencie negocjacji pełnych kontraktów. Korona być może będzie zmuszona do pożegnania się z kilkoma piłkarzami.
Z pewnością spora zależeć będzie od tego, czy klub wywalczy utrzymanie. Do końca fazy zasadniczej zespół zmierzy się z następującymi drużynami:
Spoglądając na terminarz, można dojść do wniosków, iż Korona nie ma łatwego zadania. Najpierw ekipa z Kielc zmierzy się z Wisłą Płock, który cały czas walczy o miejsce w grupie mistrzowskiej. Następnie, na własnym obiekcie Korona podejmie Piast Gliwice, obecnego wicelidera. Po tym starciu zespół wyjedzie do Lubina. Zagłębie to kolejny klub, który ma szanse na grupę mistrzowską. Fazę zasadniczą Korona zakończy rywalizacją z Lechem.
Utrzymać dobry poziom
Dla jednych zawieszenie rozgrywek było okazją, by przerwać złą passę. Niektóre zespoły straciły natomiast właściwy rytm. Do tego grona z pewnością należy Wisła Kraków. „Biała Gwiazda” jeszcze na początku grudnia wydawała się murowanym kandydatem do spadku.
Drużynę całkowicie odmienił Artur Skowronek. Pod wodzą nowego trenera, Wisła spisywała się w lidze bardzo dobrze. Wystarczy powiedzieć, że od ośmiu spotkań, klub z Krakowa nie doznał porażki. Zapewne wszyscy w zespole liczą na to, że ta passa zostanie utrzymana.
Również w Wiśle podczas przerwy od rozgrywek nastąpiła zmiana właścicieli. W tym jednak przypadku, nie było wielkiego zaskoczenia. Klub trafił w ręce Jakuba Błaszczykowskiego, Tomasza Jażdzyńskiego oraz Jarosława Królewskiego.
Większe zainteresowanie wzbudziła posada nowego prezesa. Został nim Dawid Błaszczykowski, brat wielokrotnego reprezentanta Polski. Ta decyzja mogła wzbudzić mieszane uczucia, gdyż pełniący wcześniej obowiązki prezesa Piotr Obidziński był dobrze oceniany przez sympatyków.
Wykup Kuveljicia
Tuż przed wznowieniem rozgrywek, Wisła Kraków skorzystała z opcji wykupu Nikoli Kuveljicia, zawierając z zawodnikiem nowy kontrakt. Serb podpisał umowę, która będzie obowiązywać przez trzy lata z opcją przedłużenia o rok.
23-latek do tej pory przebywał w zespole na zasadzie wypożyczenia. Sztab szkoleniowy razem z zarządem „Białej Gwiazdy” są najwidoczniej zadowoleni z postawy pomocnika, skoro już teraz podjęli decyzję w sprawie wykupu. Realizacja transferu w tym momencie może być przede wszystkim sygnałem od Wisły, iż sytuacja finansowa klubu nie jest najgorsza.
Kuveljic może zatem skupić się w 100% na grze w krakowskiej ekipie. Wisła do końca fazy zasadniczej zagra następujące spotkania:
Na sam początek, „Biała Gwiazda” będzie rywalizować z Piastem w Gliwicach. Następnie, podopiecznych Skowronka czeka nie lada wyzwanie. Wisła podejmie na własnym obiekcie Legię Warszawa. Po potyczce z liderem PKO BP Ekstraklasy, zespół z Krakowa rozegra z pewnością niełatwe starcie z Rakowem. Klub z Częstochowy cały czas ma szansę zameldować się w grupie mistrzowskiej.
Na koniec rundy zasadniczej będziemy świadkami kluczowego starcia w kontekście utrzymania. W Gdynii Wisła powalczy z Arką.
Kto spadnie?
Na ten moment trudno wskazać trzy drużyny skazane na spadek. Z pewnością najmniejsze szanse na utrzymanie ma ŁKS, który nie tylko okupuje ostatnie miejsce z najgorszym dorobkiem punktowym, ale również stracił kluczowego zawodnika, którego występy dawały cień nadziei kibicom.
Trudnego zadania podjął się w Gdynii Ireneusz Mamrot. Strata do trzynastej Wisły wynosi sześć oczek. Jeżeli zespół z Krakowa będzie tak systematycznie zdobywać punkty, to trudno spodziewać się, by Arka na koniec rozgrywek wyprzedziła „Białą Gwiazdę” w tabeli.
Pozostaje zatem trzecie miejsce spadkowe, którego chce z pewnością uniknąć Korona Kielce. Problem w tym, że drużyna Bartoszka na ten moment nie ma argumentów, by wskoczyć na miejsce gwarantujące utrzymanie.