Co by było gdyby – takie pytanie bardzo często zadają sobie kibice oraz eksperci w kontekście rynku piłkarskiego. Jednym z bohaterów niedoszłego transferu jest Leo Messi. Jak zdradził w swojej książce Gianluca Di Marzio, Argentyńczyk w 2014 roku mógł trafić do Chelsea. Na przeszkodzie stanęli jednak ludzie z otoczenia zawodnika.
Londyński klub zamierzał wtedy wykorzystać nieciekawą sytuację Argentyńczyka w Hiszpanii. Leo Messi był zamieszany w aferę podatkową, dlatego najlepszy gracz „Dumy Katalonii” rozważał nawet opuszczenie Camp Nou. Do zawodnika zgłosiła się Chelsea, która zamierzała spełnić wszystkie warunki piłkarza.
Leo Messi mógł trafić do Chelsea
Jak zdradza w swojej książce Gianluca Di Marzio, zespół Romana Abramowicza był gotowy wpłacić klauzulę Argentyńczyka, która wynosiła wtedy 250 milionów euro, a także zamierzał zaoferować Messiemu 50 milionów funtów rocznie. Dodatkowo, Leo miał zachować 70% praw do swojego wizerunku.
Argentyńczyk odbył nawet rozmowę z Jose Mourinho. Ówczesny szkoleniowiec „The Blues” przekonał Messiego do transferu. Cała sprawa była na tyle gorącą, iż według włoskiego dziennikarza, Cesc Fabregas razem z Mourinho rozmawiali już o przenosinach piłkarza Barcelony. W tym momencie do gry weszli przedstawiciele Argentyńczyka.
Każdemu kto planuje wejść do kasyna lub postawić zakład u bukmachera, radzimy mieć tę książkę pod ręką.
W całej sprawie pośredniczył Deco, który miał kontakt m.in. z ojcem Messiego. Gdy Jorge dowiedział się o zaistniałej sytuacji, przekonał swojego syna, by został w Barcelonie. Tym samym, transfer nie doszedł do skutku.