Praca trenera nie należy do najbardziej wdzięcznych. Przed mundialem zostaniemy zasypani tysiącami statystyk, które odnosić się będą do piłkarzy, z trzecimi bramkarzami włącznie, a o trenerach będzie cichutko. Oczywiście pojawią się różnego rodzaju wyliczenia. Na przykład, że Oscar Tabarez rządzi i dzieli w urugwajskiej szatni przez przeszło 10 lat, podczas gdy niektórzy z selekcjonerów nie pełnią tej funkcji od choćby 10 miesięcy. Ciekawostek nie zabraknie, ale w ostatecznym rozrachunku na niewiele się one zdadzą. Zapewniamy, że ten tekst również w żaden sposób nie wpłynie na sposób postrzegania przez was futbolu, ale być może zaintryguje. Bo nie często się zdarza, by dwóch selekcjonerów miało aż tyle wspólnych mianowników. A jeszcze rzadziej dochodzi do sytuacji, kiedy jednym z nich jest szkoleniowiec ,,Biało-czerwonych”.
Zacznijmy od niezbyt skomplikowanej matematyki. W ponad połowie drużyn, które wezmą udział w przyszłorocznym mundialu, za sznurki pociąga trener posiadający to samo obywatelstwo, co jego podopieczni. Lista szkoleniowców znacznie się skróci, jeśli pod lupę weźmiemy tylko tych, którzy w przeszłości sami byli reprezentantami kraju. Do ich policzenia wystarczą palce obydwu rąk. Żeby jeszcze raz zawęzić grupę, wykluczmy tych szkoleniowców, którzy przez pewien czas prowadzili drużyny spoza własnego kraju. Wówczas wyłoni nam się taki trenerski kwartet: Adam Nawałka, Gareth Southgate (Anglia), Oscar Ramirez (Kostaryka) i Aliou Cisse (Senegal). O ile naszego rodaka z Southgatem i Ramirezem łączy w zasadzie tylko tyle, co już zdążyliśmy napisać, o tyle podobieństwa z Cisse na tym etapie dopiero się zaczynają…
Identyczne początki
Obaj przeszli wszystkie stopnie wtajemniczenia, jeśli idzie o pracę w drużynie narodowej. Najpierw jako zawodnicy, później jako asystenci, a obecnie jako głównodowodzący. Pierwszy z wymienionych etapów obfitował w sukcesy. Nawałka i Cisse mieli szczęście, ponieważ trafili na złote czasy piłki nożnej w swoich krajach. ,,Biało-czerwoni” byli kandydatem do zdobycia medalu w mistrzostwach świata w 1978. W trakcie tej imprezy na listę strzelców wpisali się: Boniek, Deyna, Lato i Szarmach – same legendy. Nawałka znajdował się w ich cieniu, ale grzechem byłoby powiedzieć, że jego rola w drużynie była drugoplanowa lub epizodyczna. Obecny selekcjoner reprezentacji Polski rozegrał pełne 90 minut w pięciu spotkaniach argentyńskiego mundialu. Trener Jacek Gmoch ufał mu niemal bezgranicznie, w przeciwieństwie do wielu innych piłkarzy.
„Dzień przed inauguracyjnym spotkaniem z Niemcami Jacek Gmoch podszedł do Marka Kusto i powiedział mu, że ma pewne miejsce w podstawowym składzie i jak przyjdzie do rzutu karnego, będzie wykonawcą. Następnego dnia legionista nie tylko nie znalazł się w składzie, ale nawet nie zmieścił się na ławce rezerwowych. Na mundialu w 1978 roku nie zagrał ani minuty” – opisuje nieprzewidywalność Gmocha Piotr Żelazny w jednej z książek.
Ostatecznie Polacy zakończyli zmagania w Argentynie na piątym miejscu. Z perspektywy czasu ten wynik uznajemy za wielki sukces. Przecież tylko dwukrotnie naszej drużynie narodowej udało się zawędrować dalej w mistrzostwach świata. W 1978 roku brak medalu potraktowano jednak jako porażkę.
„Jacek Gmoch stał w wojskowej, ciemnozielonej kurtce i z całej siły uderzał głową w metalowe szafki w szatni na stadionie w Mendozie. Nie dbał o to, że okazuje słabość przed piłkarzami, w tej chwili nie dbał o nic. Był całkowicie pochłonięty metodycznym, równomiernym waleniem z całych sił głową w metal. Zawodnicy przyglądali się tej scenie z lodowatą obojętnością, jakby mieli przed sobą rozhisteryzowane i rozpieszczone dziecko próbujące zwrócić na siebie uwagę, po raz setny stosujące ten sam trick. Gmoch wiedział, że jest skończony. Prowadzona przez niego reprezentacja Polski przegrała w decydującym meczu z Brazylią 1:3″ – to jeszcze jeden fragment z książki ,,Kopalnia. Sztuka Futbolu”.
Dla Afryki mundial w 1978 roku był historyczny, ponieważ właśnie wtedy drużyna z Czarnego Lądu odniosła pierwsze zwycięstwo. Tunezyjczycy pokonali Meksykanów 3:1. Alliou Cisse nie świętował jednak tego sukcesu. Jako dwulatek nie miał pojęcia, co się stało. Jego głowę zaprzątały wówczas setki zupełnie innych myśli.
Minęły 24 lata, a piłkarska Afryka znów była w euforii. Tym razem za sprawą Senegalczyków, którzy jako druga drużyna z Afryki, po Kamerunie w 1990 roku, awansowali do ćwierćfinału mistrzostw świata. Cóż to była za droga. Ich zwycięstwo nad Francuzami w meczu otwarcia do dziś pozostaje jedną z największych niespodzianek w historii mundiali. ,,Trójkolorowi” byli wówczas mistrzami świata i Europy, a pikanterii dodawał fakt, że Senegal był w przeszłości kolonią francuską. Których senegalskich piłkarzy najlepiej zapamiętali kibice? El-Hadji Diouf, Papa Bouba Diop, Henri Camara – kolejność w zasadzie dowolna, choć może nie do końca. W ostatnim czasie dość głośno zrobiło się o pierwszym z wymienionych, który wyrósł na… największego przeciwnika Cisse. Choć reprezentacji Senegalu wiedzie się obecnie bardzo dobrze, były zawodnik Liverpoolu nieustannie krytykuje szkoleniowca za wybory taktyczne . A kilkanaście lat temu to właśnie Cisse ciężko harował w środku pola, by słowa pochwały mogły spływać w kierunku graczy z formacji ofensywnej. W czterech meczach mistrzostw świata 2002 Cisse zagrał od pierwszej do ostatniej minuty. Opuścił tylko jeden – identycznie jak Nawałka.
Zaufanie to podstawa
I jeden, i drugi cieszy się dzisiaj dużym zaufaniem ze strony związku piłkarskiego. Niewątpliwie wpływ na ich mocną pozycję mają właśnie sukcesy sprzed lat. We władzach związku nie zasiadają przecież przypadkowi ludzie. Często są to osoby, które selekcjonerów poznały wiele lat wcześniej. Zdecydowanie łatwiej pogonić człowieka, który trafił do danego środowiska z zewnątrz i nie jest w żaden sposób z nim zżyty, niż kogoś, z kim jest się w dobrych stosunkach od dłuższego czasu. Nawałka i Cisse muszą się oczywiście bronić wynikami, ale trzeba zaznaczyć, że posiadają pewien komfort pracy, który ułatwia im realizowanie kolejnych planów.
W Europie do roszad na ławce trenerskiej dochodzi rzadziej niż w Afryce. Nikt nie zastanawiał się nad zwolnieniem Adama Nawałki po remisie z Kazachstanem w pierwszej kolejce eliminacji. Wynik był więcej niż rozczarowujący, ale górę wzięło w tej sytuacji opanowanie. Nawałka poprowadził naszą drużynę narodową we wszystkich meczach eliminacyjnych i wywalczył z nią awans na mistrzostwa świata. Niby jest to jasne jak słońce, ale w Afryce panują inne standardy. Tam trenerska karuzela kręci się niebezpiecznie szybko. Awans na mistrzostwa świata wywalczyło pięć reprezentacji, ale tylko w Egipcie i Senegalu jest to owoc pracy jednego szkoleniowca.
Zbliżające się mistrzostwa świata w Rosji nie są pierwszą imprezą, na którą zdołali się zakwalifikować ze swoimi drużynami Nawałka i Cisse. Wcześniej prowadzili drużyny w największych imprezach kontynentalnych. Podobieństwo osiągniętych wyników przez obu dżentelmenów znów bije po oczach. ,,Biało-czerwoni” w mistrzostwach Europy we Francji dotarli do ćwierćfinału. W nim przegrali po rzutach karnych z Portugalią, którzy tydzień później cieszyli się ze zwycięstwa w całym turnieju. Senegalczycy również znaleźli się w gronie ośmiu najlepszych ośmiu drużyn na swoim kontynencie. W tegorocznym Pucharze Narodów Afryki dopiero po rzutach karnych przegrali ćwierćfinałowy bój z Kamerunem. Kto wygrał cały turniej? Nawet jeśli nie pamiętacie, to powinniście się domyślić. Oczywiście Kamerun…
Uczniowie i nauczyciele
Nawałka i Cisse nie od razu zostali rzuceni na głęboko wodę. Zanim zaczęli własnoręcznie ciągnąć wózek o nazwie ,,reprezentacja narodowa”, zostali przygotowani do tej pracy poprzez pełnienie funkcji asystenta. Trenerskiego fachu uczyli się od postaci wybitnych, w niektórych miejscach wręcz legendarnych. Leo Beenhakker trzy razy z rzędu zdobył z Realem Madryt mistrzostwo Hiszpanii. Z kolei Alain Giresse zajmuje piąte miejsce na liście wszech czasów pod względem liczby występów w Ligue 1. Pięćset dwadzieścia spotkań rozegranych w barwach Girondins Bordeaux to wynik, którego być może już nigdy nikt nie przebije.
„Zawsze starałem się otaczać ludźmi, którzy mają coś do powiedzenia i się z tym nie kryją. Adam miał własne opinie. Robił świetną robotę, miał bardzo dobry kontakt z piłkarzami. I widać było, że jest nią pochłonięty. W zawodzie trenera musisz mieć dwie rzeczy: wiedzę techniczną i wiedzę o ludziach, ich charakterach. Adam miał obie, doskonale radził sobie z piłkarzami, umiał do nich dotrzeć” – wychwalał Leo Beenhakker swojego byłego asystenta w rozmowie ze sport.tvp.pl
Adam Nawałka w niewielkim stopniu korzysta z piłkarzy, z którymi zetknął się przed dziesięcioma laty, kiedy pomagał Beenhakkerowi. Z kadry, którą Holender zabrał ze sobą na Euro 2008 na mistrzostwa świata do Rosji pojedzie najprawdopodobniej tylko trzech zawodników. Te dwie imprezy dzieli jednak na tyle długi okres czasu, że zmiana pokoleniowa w drużynie była oczywistością. Inaczej sprawy się mają w przypadku Senegalu. Aliou Cisse był asystentem Alaina Giresse’a w latach 2013-2015. Kiedy wywalczył z drużyną awans na przyszłoroczny mundiali, nie omieszkał podziękować Francuzowi za wykonaną przez niego pracę.
„Korzystając z okazji, chciałem podziękować poprzednim szkoleniowcom reprezentacji Senegalu. Amara Traore, Joseph Koto i Alain Giresse zostawili po sobie dobrze wykonaną robotę. Ważne jest powiązanie ich nazwisk z udanymi dla nas kwalifikacjami” – chwalił poprzedników Cisse po awansie na mundial.
Diamenty w bagażu do Rosji
Osobny akapit należy się tym, którzy obecnie w największym stopniu stanowią o sile drużyn narodowych Polski i Senegalu, czyli o liderach obydwu drużyn. Można zaryzykować stwierdzenia, iż reprezentacja Polski ma w tej chwili najlepszy skład od przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, natomiast Senegal ostatni raz tak dobrze jak dzisiaj, wyglądał w 2002 roku. W obu przypadkach cofamy się zatem do czasów, kiedy obecni selekcjonerzy sami wychodzili na boisko w korkach.
Nawałka i Cisse nie mają powodów do narzekań. Posiadają po jednym zawodniku z piłkarskiego nieba i sporą grupę piłkarzy regularnie występujących w najlepszych europejskich ligach. Nie ma na świecie drużyny, która pogardziłaby pozyskaniem Roberta Lewandowskiego lub Sadio Mane. Obaj potrafią zrobić różnicę na boisku. Nawet jeśli nie wpisują się na listę strzelców i nie asystują, to wzbudzają tak wielki postrach u rywali, że ich koledzy z reprezentacji mają o wiele więcej miejsca na boisku. To zawodnicy dla których wyjazd na mundial jest spełnieniem marzeń, ale jednocześnie stawka żadnego spotkania na mistrzostwach na pewno ich nie przygniecie. Lewandowski i Mane są przyzwyczajeni do gry o najwyższe cele. Co więcej, niemal za każdym razem to właśnie od nich wymaga się, że strzelą kluczowego gola albo poślą ostatnie podanie, które zadecyduje o losach rywalizacji. Są naturalnymi liderami obu ekip, choć akurat Mane na opaskę kapitana musi jeszcze poczekać.
W każdej formacji można dopatrzyć się ciekawego porównania. W defensywie dzielą i rządzą Kalidou Koulibaly i Kamil Glik. O obu zrobiło się głośno, dzięki świetnym występom w Serie A. Zazdrościmy trochę Senegalczykom, że mają obrońcę, dla którego dokładne rozegranie piłki nie stanowi najmniejszego problemu. Z kolei ,,Lwy Terangi” chciałaby mieć w swoim składzie defensora tak groźnego pod bramką rywali. Za zabezpieczenie środka pola odpowiedzialni są Grzegorz Krychowiak i Idrissa Gueye. Dwójka defensywnych pomocników na szerokie wody wypłynęła we Francji, natomiast na dzień dzisiejszy są podstawowymi zawodnikami pogrążonych w kryzysie klubów Premier League, odpowiednio West Bromu i Evertonu. Cechy wspólne posiadają też Arkadiusz Milik i Diafra Sakho. Końskie zdrowie to związek frazeologiczny, którego chyba nikt nigdy nie użył w ich przypadku. Jeśli są już jednak zdrowi, potrafią wnieść dużo dobrego do reprezentacji. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Lewandowski i Mane nie byliby aż tak efektywni, gdyby w linii ataku nie mogli liczyć na pomoc wspomnianej pary środkowych napastników.
Nawałka i Cisse w podróż do Rosji zabiorą się więc z niemal identycznym bagażem. Niezależnie od tego czy mówimy o doświadczeniu, czy o umiejętnościach ich podopiecznych. Przeszli tę samą drogę, aż wreszcie dotarli do punktu stycznego. Kto wie, może konfrontacja twarzą w twarz dopiero przed nimi.
Fortuna: Odbierz 100 zł na zakład bez ryzyka lub 20 zł ZA DARMO + bonus od depozytu do kwoty 400 zł