Afera w Leicester: „Już nigdy dla nich nie zagram!”

Słodko-gorzki okres fanów „Lisów”. Kilka miesięcy temu sensacyjne mistrzostwo, które było jak piękny sen. Sen, z którego teraz piłkarze skutecznie wybudzają swoich kibiców. Znów zapowiada się walka o utrzymanie, a na dodatek w szatni robi się nieciekawa atmosfera.

Wszystko to za sprawą Leonardo Ulloi, który jest rozczarowany postawą zarówno klubu, jak i samego trenera. Latem chciał odejść do Swansea, które złożyło ofertę na dziewięć mln funtów. Wszystko oczywiście dla zawodnika miało jeden cel – grać więcej. Ostatecznie transfer zablokowano, a Ranieri obiecał Argentyńczykowi więcej minut na boisku. Ściągnął jednak Musę, Slimaniego, a Ulloa jeszcze bardziej zaprzyjaźnił się z ławką. W tym sezonie na wszystkich frontach pobiegał łącznie 485 minut, zdobywając jedną bramkę.

Zimą znów pojawiły się oferty, z których napastnik również chciał skorzystać. Na przeszkodzie znów stanął trener i klub, blokując transfer. Wydaje się, że miarka się przebrała. Twitterowy profil Ulloi nie jest potwierdzony, ale jest prowadzony regularnie od ponad dwóch lat i nigdy nie było wokół niego kontrowersji. Swego czasu obserwował go nawet oficjalny profil Leicester. Pierwszym szokiem był sobotni wpis, który wskazywał na to, że Argentyńczyk znalazł nowego pracodawcę i jest bliski odejścia:

Patrząc jednak na kolejny wpis, tym razem z niedzieli, można się domyślać, co się działo. Ranieri nie wyraził zgody na transfer, klub pewnie zrobił to samo, a rozczarowany i zdenerwowany zawodnik postanowił kolejny raz dać upust swym emocjom:

– Przykro mi, że znalazłem się w takiej sytuacji, ponieważ spędziłem tu dwa cudowne lata. Ale moja obecna sytuacja nie mieści się w moich planach. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdybym odszedł do klubu, w którym odzyskałbym radość – mówił napastnik w rozmowie ze Sky Sports. – Menedżer przez ostatnie trzy miesiące zapewniał mnie, że jeśli zgłosi się klub, który zapłaci za mnie cztery albo pięć milionów funtów, to pomoże mi odejść. Z mojej wiedzy wynika, że pojawiły się wyższe oferty, ale nie są rozpatrywane. Dziś powiedział mi, że chce, żebym został. Ale gdybym został w tym klubie, miałoby to negatywny wpływ na moją przyszłość i moją karierę – dodał Ulloa wyraźnie zawiedziony tym, co go spotkało.

Wszystko podkręca stanowisko Ranieriego, który… nie chce sprzedawać napastnika. – Wiem, że Ulloa jest bardzo niespokojny, ale nie zmieniamy naszego stanowiska. To istotny gracz. Nie chcę go sprzedawać, bo mamy tylko jednego napastnika, Slimaniego. Wierzę, że zachowa spokój i uszanuje moje stanowisko – dodał Włoch na konferencji przed dzisiejszym ligowym spotkaniem z Burnley.

30-latek ostatnie dwa sezony jest tylko rezerwowym. Po tym, jak trafił do klubu w 2014 roku z Brighton i stał się najlepszym strzelcem w pierwszym roku, z przybyciem Ranieriego jego rola spadła. Trudno mu się dziwić, że chciałby jeszcze odejść gdzieś, gdzie poczuje się ważny. W końcu lata lecą, a kariery nikt mu nie zwróci. Mówi się, że w niedzielę Sunderland zaproponował „Lisom” siedem mln funtów, ale oferta mimo wcześniejszych zapewnień została odrzucona. Dlatego Ulloa postanowił się zbuntować, czując się wyraźnie zdradzony i wystawiony. Znienawidzonemu w Londynie Payetowi się udało, może Argentyńczyk też dopnie swego?

Komentarze

komentarzy