Aguero najlepszym napastnikiem? Pep Guardiola „zgasił” dziennikarza

Sergio Aguero stał się legendą Manchesteru City już na początku przygody z klubem, kiedy bramką w ostatnich sekundach meczu z QPR dał „Obywatelom” upragnione mistrzostwo. W kolejnych latach jedynie potwierdzał swoją klasę, stając się także jedną z ikon Premier League. Chyba nikt jednak nie spodziewał się, że aż taką.

Argentyńczyk nieczęsto był typowym goleadorem, jednak powoli, krok po kroku, po prostu robił swoje. Stopniowo zbliżał się do najlepszych, co przypieczętował hat-trickiem w ostatnim meczu z Aston Villą. Dzięki temu osiągnięciu nie tylko zbliżył się do liderów klasyfikacji strzelców sezonu (jako jedyny z TOP10 ma zaledwie 16 występów)…

Po pierwsze – Aguero został rekordzistą Premier League pod względem liczby hat-tricków. Argentyńczyk ma ich na koncie 12 i w końcu wyprzedził dotychczasowego lidera, Alana Shearera (11). 31-latek stał się także najlepszym zagranicznym strzelcem w historii ligi, wyprzedzając legendarnego napastnika Arsenalu, Thierry’ego Henry’ego. Słynny Francuz w 258 występach zdobył 175 bramek, natomiast Aguero po 255 meczach ma ich już 177.

Pep Guardiola po meczu z Aston Villą został zapytany przez jednego z dziennikarzy właśnie o Kuna Aguero. Odpowiedzi byt dość… ciekawe.

– Czy Sergio Aguero jest najlepszym napastnikiem, jakiego pan trenował?
Najlepszy jest Messi.
– Ale biorąc pod uwagę typową „dziewiątkę”.
– Messi jest numerem 9, numerem 10, numerem 11, numerem 7, numerem 6, numerem 5, numerem 4. Jednak Sergio (Aguero – red.), patrząc na resztę, jest zdecydowanie jednym z nich.

Cóż, jak widać sentyment pozostaje, a Guardiola nie zapomniał o graczu, który przy jego pomocy wskoczył na absolutny top. Hiszpan trenował wielu wspaniałych graczy, ale to właśnie cztery lata spędzone na oglądaniu popisów Messiego będą z pewnością jego najlepszym wspomnieniem w kontekście jednego gracza. A Aguero? Powyższymi słowami swojego trenera został nieco ściągnięty na ziemię, ale raczej nie będzie miał mu tego za złe. Na pewno sam zdaje sobie sprawę, że do Messiego raczej nikt nie ma „podjazdu”.

Komentarze

komentarzy