Alarm w Barcelonie? Prawy obrońca pilnie poszukiwany

Dopiero co zamknęło się okienko transferowe, a hiszpańskie media już huczą od plotek. O co tym razem się rozchodzi? Kataloński „Sport” donosi, że na celowniku FC Barcelony znalazł się – po raz kolejny – Hector Bellerin. Automatycznie więc wróciła dyskusja odnośnie prawej strony obrony Blaugrany. Przyjrzyjmy się temu problemowi z bliska.

To zdjęcie zdecydowanie nie odzwierciedla obecnej sytuacji Vidala.

2 czerwca 2016 roku. Dyrektor sportowy Dumy Katalonii, Robert Fernandez, potwierdza oficjalnie: Dani Alves odchodzi z klubu. Być może nie była to informacja zaskakująca. Brazylijski obrońca odgrażał się przecież rok wcześniej, że opuści Barcelonę. Jak się okazało – decyzję zmienił, ale prędzej czy później do tej sytuacji dojść musiało. Ostatni sezon miał znakomity, wielu myślało, że jednak pozostanie na kolejny rok, a może i jeszcze dłużej, w końcu kibice go uwielbiali, piłkarze zresztą też. Alves jednak wybrał kierunek włoski i przeniósł się do tamtejszego mistrza, Juventusu. Zostawił jednak po sobie wiele wspaniałych wspomnień – na Camp Nou występował od 2008 roku (przeniósł się z Sevilli, włodarze zapłacili za niego 20 milionów euro), zdobył z klubem sześć tytułów mistrzowskich, cztery Puchary Króla, a także trzy razy triumfował w Lidze Mistrzów. Imponował statystykami: 391 meczów, 21 bramek i… 102 (!) kluczowe podania. Legenda jak się patrzy. Ten transfer jednocześnie spowodował, że pojawił się problem na prawej obronie.

alves
Można go lubić lub nie, ale jedno trzeba przyznać: Dani Alves to legenda Barcelony.

Sternicy FC Barcelony musieli sobie zdawać sprawę, że na siłę Alvesa nie zatrzymają. Dlatego już latem 2015 roku sprowadzili za 17 milionów Aleixa Vidala (również z Sevilii). W związku z zakazem rejestracji nowych zawodników nałożonym na Barcę, piłkarz mógł zadebiutować dopiero w styczniu. Przychodził wówczas jako triumfator Ligi Europy, jako jeden z kluczowych graczy Unaia Emery’ego, który przesunął skrzydłowego bliżej bramki. Nie był to głupi pomysł – dynamiczni obrońcy podłączający się w akcje ofensywne są dzisiaj w cenie. W dodatku Vidal nie zaniedbywał zadań defensywnych. Można było w ciemno zakładać, że przejście do Barcelony będzie dla niego przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”, że tam rozwinie się i zastąpi godnie Alvesa. Rzeczywistość okazała się dla niego brutalniejsza.

vidal1
Aleix Vidal wchodzi na boisko w miejsce Daniego Alvesa. Historyczna zmiana? Jak się okazało – nie do końca.

Powiedzieć, że Vidal nie jest ulubieńcem Luisa Enrique, to jakby nic nie powiedzieć. Ostatnio często nie łapie się nawet do kadry meczowej, nie mówiąc już o pierwszym składzie. W zeszłym sezonie tylko 14 razy zameldował się na boisku, rozegrał zaledwie 858 minut. Wynik jakże marny. Kiedy wydawało się, że podczas tegorocznej pretemporady zaskarbi sobie uznanie u trenera (w końcu wychodził w pierwszym składzie w spotkaniach przeciwko Celitkowi i Leicester City), w kluczowych momentach popełniał jednak błędy. OK, zaliczył np. asystę przy golu Turana, ale nie nadążał za powrotem w strefę obronną, tam musiał ubezpieczać go Sergi Roberto, o którym jeszcze w tym tekście wspomnę. Nieciekawej sytuacji z pewnością nie poprawiły ironiczne komentarze, które wygłosił m.in. w jednym z filmików nagrywanych przez Gerarda Pique, dzięki aplikacji Periscope. Ponadto mówi się, że Vidal nie przykłada się zbytnio do treningów, odstaje formą od reszty kolegów. Notowania automatycznie pogarszają się z dnia na dzień.

roberto
Sergi Roberto, czyli najbardziej wszechstronny piłkarz ostatnich lat, nie tylko w kadrze FCB.

Sytuację wykorzystał więc wychowanek Sergi Roberto, czyli jeden z najbardziej wszechstronnych piłkarz ostatnich lat. Enrique wystawiał go jako defensywnego i środkowego pomocnika, występował po obu stronach obrony, szalał  nawet na skrzydle w linii napadu. Zagrał na siedmiu pozycjach, do kompletu brakuje mu tylko gry na stoperze, jako bramkarz i na środku ataku, co szybko mu nie grozi. – To ktoś więcej niż piłkarz – powiedział o nim niedawno obecny szkoleniowec Blaugrany. Jedno zdanie, a wystarczy, żeby domyślić się jaką pozycję w drużynie ma Hiszpan. I nikogo nie powinno to dziwić. – Sergi Roberto to gracz, na którego warto zwrócić uwagę w nadchodzących latach. Kiedy jego talent eksploduje, wszyscy będziecie zaskoczeni – komplementował swojego byłego podopiecznego Pep Guardiola. Dla Barcelony to w tej chwili postać kluczowa. 24-latek nie boi się nowych wyzwań, wciąż się rozwija. No i przede wszystkim cieszy się zaufaniem Enrique. A Roberto odwdzięcza się rewelacyjnymi występami. Miejscami haruje za dwóch, wywiązuje się ze wszystkich zadań bez zarzutu, jest mobilny. Wydaje się, że w końcu znalazł swoje miejsce na ziemi, tzn. miejsce w składzie FCB.

Vidal z kolei znajduje się obecnie w piłkarskim piekle – notorycznie pomijany, nie mający szansę na w miarę regularną grę, sfrustrowany całą tą sytuacją. W związku z tym, że Luis Enrique bacznie obserwuje Hectora Bellerina (notabene wychowanka Barcelony) można przypuszczać, że 27-latek spakuje walizki jeszcze tej zimy i pożegna się z klubem. To bardzo prawdopodobny scenariusz. Ze znalezieniem pracodawcy problemów raczej mieć nie będzie – interesuje się nim Inter Mediolan, a także Napoli. Pozostaje pytanie: wypożyczenie czy transfer definitywny?

Hector Bellerin – przyszły obrońca FC Barcelony?

Operację pod tytułem Bellerin Barcelona już rozpoczęła. Podchody się właśnie zaczęły. Arsenal z łatwością go nie puści i można przypuszczać, że Barcelona będzie musiała złożyć konkretną ofertę, czytaj: zapłacić duże pieniądze. Klub jest na tyle zdeterminowany, że pewnie to uczyni. Zwłaszcza, że Hector to wychowanek Dumy Katalonii, który w swoim DNA ma pierwiastek La Masi. To wystarczający argument przemawiający, aby sięgnąć głębiej do kieszeni.

Czy rzeczywiście na prawej stronie obrony Barcelony jest aż tak wielki problem? Na papierze nie – 2 graczy to może nie największy luksus w świecie, ale dający komfort, kiedy gra się na kilku frontach. W rzeczywistości Enrique ma do dyspozycji tylko jednego, Sergiego Roberto, bo Vidala praktycznie skreślił. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, transfer w zimowym okienku będzie koniecznością. Dopiero wtedy zaczną się spotkania o najwyższe cele. Zmiennik wówczas będzie niezbędny. Problem jest, ale nie wielki. Nazwałbym to ostrzeżeniem, jednak jeszcze nie głośnym alarmem. Teraz wszystko zależy od włodarzy (i trenera), co z tym fantem zrobią.

Komentarze

komentarzy