Spotkanie Rosji z Algierią miało nam dać odpowiedź na ostatnią niewiadomą fazy grupowej, czyli kto oprócz Belgii awansuje z grupy H do dalszej fazy rozgrywek. Szykowała nam się zatem wojna na śmierć i życie, na całe szczęście tylko na boisku, bo militarnie trwałoby to nie 90minut, a 90 sekund.
W studiu TVP piękny duet: Engel&Gmoch, wspomagany przez Radosława Majdana, reklamującego preparaty do farbowania i porostu włosów. Liczyliśmy na jakieś przenikliwe komentarze, jednak temat rozmów szybko zszedł do wydarzeń z roku 2002… (jak zawsze!) Dlatego bardziej nas interesowało, co wydarzyło się w Kuchennych Rewolucjach, niż to co ma do powiedzenia Tajner Engel.
Wróćmy do meczu. Jeszcze nie zdążyliśmy dobrze ułożyć się na kanapie, a już Rosjanie przeprowadzili świetną akcję. Dośrodkowanie Kombarowa, który jeszcze do niedawna kręcił się po tym, jak objeżdżał go Martens, piękne uderzenie głową Kokorina i mieliśmy 1-0. Zawodnik Dinamo Moskwa był do tej pory jednym z najbardziej krytykowanych zawodników w składzie Capello, jednak ten mu ufał do końca i jak widać, opłaciło się.
Po tym jak Rosjanie objęli prowadzenie, tempo meczu mocno spadło. Algierczycy mieli bardzo duże problemy z przedostaniem się w pole karne rywali. Widać było różnicę kilku klas w ustawieniu linii defensywnej Sbornej, w porównaniu do linii przerywanej Koreańczyków. Sprawdzona receptura mówi, że skoro nie udaje się zagrozić bramce przeciwnika z akcji, trzeba próbować ze stałych fragmentów. Właśnie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, mocny strzał oddał Djabou, niestety dla Algierczyków i kibiców zgromadzonych na stadionie, którzy sympatyzowali z Lisami Pustyni, fantastyczną paradą popisał się Akinfiejew i wynik już do końca pierwszej połowy nie uległ zmianie. Czy wyróżnilibyśmy kogoś z pierwszych 45min.? Zdecydowanie tak, tą Panią!
Druga połowa zaczęła się… zaczęła i w sumie tyle. Dopiero w 60 minucie piłkarze obudzili się z jakiegoś marazmu. Dodajmy, piłkarze tylko jednej drużyny, tej z Afryki. Rosja prosiła się o stratę gola, nie robiła nic do przodu, a w tyłach pojawiały się pierwsze błędy. Taka postawa musiała się zemścić. Brahimi dośrodkował z rzutu wolnego, a wyrównującego gola zdobył Slimani. Przy tej sytuacji nie popisał się po raz kolejny Akifiejew, któremu ten Mundial będzie się śnił do końca życia. Przy takim wyniku, to podopieczni Halihodzicia byli w 1/8.
Rezultat już się nie zmienił i tak Algieria, skazywana na pożarcie w tej grupie, opisywana jako najsłabszy reprezentant z Czarnego Lądu, awansowała do kolejnej rundy turnieju, kosztem mocarnej Rosji. Zaprezentowała się lepiej niż faworyzowane Wybrzeże Kości Słoniowej, Ghana i Kamerun razem wzięte. Natomiast Sborna nie pokazała nic na w Brazylii, miał być minimum ćwierćfinał, a tymczasem zanim do niego dojdzie, piłkarze Capello(jak długo?) będą już na wakacjach. Lisy Pustyni uratowały honor afrykańskiej piłki, teraz czeka ich zdecydowanie większe wyzwanie, poziom Ultra Hard, czyli Niemcy. Feghouli i spółka dokonali już jednak jednej rzeczy niemożliwej, czemu zatem mieliby nie zostać bohaterami kolejnej sensacji?
P.S. Druga, nie wiem czy nie ważniejsza rzecz, to koniec przygody z Mundialem Jacka Jońcy! Cieszymy się prawie tak jak Algierczycy z awansu!