Środkowy obrońca Red Bull NY, Mateusz (Matthew) Miazga wzbudza ostatnio wiele emocji. Selekcjoner polskiej kadry Adam Nawałka, jest nim ponoć bardzo mocno zainteresowany i chciałby go powołać na najbliższy mecz towarzyski reprezentacji. Miazga ma za sobą mecze rozgrywane zarówno w młodzieżowej drużynie Biało-Czerwonych, jak i Jankesów. Niedawno znalazł się w szerokiej kadrze Stanów Zjednoczonych na MŚ U20. Oczywiście, nawet gra na takim turnieju, w świetle przepisów FIFA, nie zablokuje mu drogi do gry z orłem na piersi. Z drugiej strony jednak, gra w towarzyskim meczu dorosłej drużyny narodowej, również nic nie zmieni. Deklaracją do gry w barwach narodowych, jest obecnie tylko i wyłącznie mecz o punkty dorosłej reprezentacji. Jak potoczą się losy środkowego obrońcy? Czas pokaże. Warto jednak przypomnieć, że parę lat temu miała miejsce podobna sytuacja…
Danny Szetela, urodzony 7 czerwca 1987, w Pessaic, w stanie New Jersey, także miał stanąć przed wyborem drużyny narodowej. Swojemu ojcu Julianowi, zawdzięczał to, że czuł się Polakiem i głośno deklarował chęć gry w biało-czerwonych barwach. Dziennikarze, niemal na każdym kroku przypominali Pawłowi Janasowi, że za oceanem rozwija się ogromny talent. Ówczesny selekcjoner, stwierdził jednak, że takich jak Danny, jest w Polsce dwustu. Ta wypowiedź na krótki czas zamknęła spekulacje dotyczące Szeteli.
Jego kariera już od najmłodszych lat, rozwijała się bardzo dobrze. W wieku 15 lat trafił do szkółki Bradenton Academy, z której dostał się do młodzieżowej reprezentacji USA. Dobre występy na poziomie akademickim sprawiły, że w 2004 roku, w wieku 17 lat, przeszedł na zawodowstwo i podpisał kontrakt z Columbus Crew. W MLS rozgrywał bardzo dobre mecze. Przez wielu był uważany za największy talent w historii amerykańskiego soccera. Interesowały się nim kluby ze światowego topu. Był na liście 50 najbardziej obiecujących zawodników młodego pokolenia na świecie. Po MŚ U20 w 2007 roku (na których strzelił dwie bramki Polakom w meczu wygranym przez USA aż 6-1), trafił do średniaka Premiera Division Racingu Santader, w którym występował wówczas Ebi Smolarek. Hiszpański zespół miał być dla niego jednak tylko przetarciem przed wielką europejską piłką.
Krótko po jego przyjeździe do Europy ponownie zaczęły się naciski ze strony polskich dziennikarzy na selekcjonera reprezentacji polski, którym był wtedy Leo Beenhakker. Łącznikiem na linii miał zostać Ebi Smolarek, który w szatni z Szetelą podobno rozmawiał po polsku. Polski napastnik był zachwycony umiejętnościami swojego kolegi z drużyny, uważał go za tytana pracy. W jednym z wywiadów stwierdził, że brak powołania Dannego do kadry, może skończyć się na płaczu jak po Podolskim. W sprawę włączył się nawet Michał Listkiewicz, który zapowiedział, że po meczu eliminacyjnym z Kazachstanem porozmawia z Beenhakerem i Smolarkiem na temat pomocnika i natychmiast podejmie kroki, by wystąpił z orzełkiem na piersi.
Mijały dni, jednak do Szeteli nikt z PZPN się nie odzywał. Wykorzystał to szkoleniowiec USA, który powołał go na mecz towarzyski przeciwko Szwajcarii. Wtedy stało się jasne, że jego droga do polskiej kadry została zamknięta(w tamtych czasach występ w towarzyskim meczu dorosłej reprezentacji był równoznaczny z jej wyborem). Zadecydowało o tym końcowe 6 minut, w czasie których pojawił się na boisku. Dla wielu była to jednak tylko zagrywka ze strony selekcjonera amerykanów Boba Bradleya, ponieważ nie licząc tego występu, Szetela rozegrał tylko dwa mecze w reprezentacji USA, dorzucił do tego również epizod w olimpijskiej reprezentacji na igrzyskacj w Pekinie.
Swojej przygody z europejskim boiskami nie będzie jednak wspominał dobrze. W barwach Racingu wystąpił tylko w jednym spotkaniu Pucharu Króla i po pół roku został wypożyczony do Brescii Calcio, występującej w Serie B. Z tą drużyną bił się o awans do Seria A. Już wtedy zaczęły się drobne problemy z kontuzjami, przez co na zapleczu włoskiej ekstraklasy występował mocno w kratkę. Po zakończonym 1,5-rocznym wypożyczeniu do Santander już nie wrócił. Pierwszego dnia lipca podpisał kontrakt z D.C. United występującym w MLS. Niestety, również po powrocie do swojej ojczyzny nie sprawdził się. W dużej mierze przez kłopoty z kolanem, przez które na prawie trzy lata pożegnał się z piłką.
Szetela na boiska powracał w amatorskim klubie Icon FC. Na jednym z meczów pucharu US Open, pojawił się trener odradzającego się NY Cosmos Giovanni Savarese, który zaprosił go na kilkudniowe testy. Pomocnik przeszedł je pozytywnie, co pozwoliło mu powrócić do zawodowstwa. Klub z Nowego Jorku, występuje w lidze NASL, która uznawana jest za drugą ligę w Stanach (w USA nie ma systemu spadków i awansów). Drużyna Cosmos, w składzie z Szetelą zdobyła mistrzostwo NASL i dużo mówi się o tym, że chcą powrócić do elity, kiedy tylko władze zdecydują się powiększyć ligę.
Swego czasu zabiegały o niego polskie drużyny, miał nawet pojawić się w Gdańsku na treningach Lechii, jednak kolejna kontuzja mu w tym przeszkodziła. Amerykański pomocnik nie zrobił kariery jaką mu wróżono. On sam twierdzi jednak, że nie powiedział ostatniego słowa i swoimi dobrymi występami w NY Cosmos chce przekonać do siebie europejskich skautów.
Czy kariera Miazgi przebiegnie podobnie? Oczywiście nie życzymy mu tego. Jeśli więc zadeklaruje chęć gry w polskiej drużynie narodowej, to trzeba go sprawdzić, gdyż na tej pozycji brakuje nam „młodych i perspektywicznych”