Środowy mecz Ligi Mistrzów pomiędzy Atalantą i Manchesterem City był wyjątkowy z kilku względów. Po pierwsze włoska drużyna wywalczyła swój pierwszy punkt w historii występów w UCL, po drugie „Obywatele” nie wygrali po raz pierwszy w obecnej edycji, a po trzecie… w bramce stanął zawodnik z pola. Ten fakt skłonił nas do pewnych refleksji…
Po czerwonej kartce dla Claudio Bravo, który wcześniej zastąpił Edersona, Pep Guardiola nie miał wyboru – musiał wskazać kogoś, kto stanie między słupkami. W tej roli nieźle odnajduje się Kyle Walker i to właśnie on, zmieniając Riyada Mahreza, pojawił się na placu gry na ostatnie minuty. Z nietypowego zadania wywiązał się świetnie – przede wszystkim nie stracił gola.
Po meczu pojawiła się dość ciekawa statystyka. Nie dziwi nikogo to, że Kyle Walker jest ostatnim angielskim „bramkarzem” ze skuteczną interwencją w Lidze Mistrzów. W końcu mecz był wczoraj. Najdziwniejsze jest jednak to, że drugi na tej liście jest Ben Hamer, były golkiper Leicester, a jego interwencja miała miejsce już prawie trzy lata temu (grudzień 2016).
Niedawno wydawało się, że po latach posuchy angielscy bramkarze w końcu będą się liczyć na najwyższym poziomie. Zachwycano się Fraserem Forsterem, wielką przyszłość wróżono Jackowi Butlandowi, a ponad nimi wszystkimi i tak wyrastał Jordan Pickford. Dokładając do tego Joe Harta, Toma Heatona, Nicka Pope’a i kilku innych, naprawdę można odnieść wrażenie, że było i jest w czym „rzeźbić”.
Ambicje swoją drogą, ale co po nich, kiedy te „wielkie” talenty nie są w stanie wybić się ponad przeciętne kluby. Forster po latach w Southampton udał się na wypożyczenie do Celtiku, Butland przepadł w Championship, a Pickford, pierwszy bramkarz reprezentacji, nie imponuje w przeciętnym Evertonie. By zobaczyć Anglika między słupkami w Champions League, musieliśmy czekać na Kyle’a Walkera. Ciekawe, ile tym razem przetrwa ta statystyka, na której czele jest obecnie zawodnik z pola…