Co zrobić, gdy futbol cię już nudzi, a mecz pomiędzy Manchesterem United a Tottenhamem potwierdza Twoje wątpliwości? Dziś wystarczyło włączyć finał mundialu do lat 17. Młodzi zawodnicy z Anglii i Hiszpanii sprawili, że mogliśmy być świadkami znakomitego show.
Oba zespoły zmierzyły się ostatni raz w… finale mistrzostw Europy U-17. W porównaniu z majowym spotkaniem, Hiszpania zrobiła zaledwie jedną zmianę w składzie. Zamiast Jandro Orellany zagrał Cesar, który przed kilkoma miesiącami znalazł się na ławce. Tymczasem w Anglii zabrakło Ryana Sessegnona, a Jadon Sancho tym razem nawet nie usiadł na ławce.
Przed meczem można było sądzić, że oba zespoły skupią się na ofensywie. Hiszpanie zdobyli bowiem we wcześniejszych meczach 15 bramek, natomiast Anglicy o trzy więcej. Reprezentanci obu zespołów mieli swoje potknięcia. Kadra pod wodzą Santiego przegrała w grupie z Brazylią, natomiast podopieczni Coopera dopiero po rzutach karnych wyeliminowali Japonię w 1/8 finału.
Bardziej odważnie rozpoczęli Anglicy. Już w pierwszej minucie swoją szansę miał Morgan Gibbs-White, zawodnik Wolverhampton. Jego strzał obronił jednak Alvaro Fernandez, wybijając piłkę przed siebie. Gdyby na miejscu był któryś z reprezentantów Anglii, gol po dobitce mógłby być formalnością. W szóstej minucie Hiszpanie mogli się zrewanżować. Ferran Torres z łatwością ograł Panzo i dośrodkował. W tej sytuacji pewnie jednak złapał piłkę golkiper Anglików, Curtis Anderson.
To właśnie zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego wyszli na prowadzenie w 10. minucie. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że Sergio Gomez był na spalonym. Sędzia podjął jednak słuszną decyzję, gdyż minimalnie linię ofsajdu złamał Steven Sessegnon. Hiszpanie mogli podwyższyć prowadzenie w 21. minucie. Moha wykazał się jednak zbyt wielką nonszalancją i zamiast podać Torresowi, wolał samodzielnie zaatakować bramkę Andersona. Zawodnik wyszedł sam na sam z golkiperem, aczkolwiek za bardzo wypuścił piłkę przed siebie, co nie umknęło uwadze rywala.
Udało im się to w 31. minucie. Abel Ruiz, Ferran Torres i znowu Sergio Gomez, kompletnie niekryty przez rywali! Zawodnik występujący w juniorach Barcelony ponownie pokonał bramkarza rywali. Anglicy wciąż nie powiedzieli jednak w pierwszej połowie ostatniego słowa. W 43. minucie Steven Sessegnon ograł jednego z rywali i dośrodkował piłkę w pole karne do Rhiana Brewstera. Król strzelców rozgrywek nie mógł tego zmarnować.
W pierwszym kwadransie drugiej połowy wszystko zaczęło się jednak od nowa. W 58. minucie bramkę dla Anglików zdobył Morgan Gibbs-White. Po raz kolejny w akcji uczestniczył Steven Sessegnon. Chwilę później sporo szczęścia miał Curtis Anderson. Strzał Juana Mirandy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego trafił w rękę golkipera. Anglicy szybko odpowiedzieli – potężny strzał Phila Fodena z trudem obronił Alvaro Fernandez.
I to właśnie zawodnik Manchesteru City sprawił, że młode „Lwy Albionu” wyszły w 69. minucie na prowadzenie. Tym razem motorem napędowym akcji okazał się Callum Hudson-Odoi, który asystował przy bramce. W 85. minucie było już 4:2. Dośrodkowanie z rzutu wolnego – piłkę przyjął głową Joel Latibeaudiere, który postanowił wycofać do Jonathana Panzo. Obrońca zdołał jeszcze podać futbolówkę do Marca Guehiego, który sprawił, że prawie wszystko było już jasne!
To jednak nie był koniec. Kropkę nad „i” postawił Phil Foden. Zawodnik Manchesteru City strzałem prawą nogą po raz kolejny pokonał Alvaro Fernandeza. Tym samym został bohaterem meczu, a Anglia odniosła zwycięstwo 5:2.
Anglia została mistrzem świata po raz kolejny w tym roku! Najpierw sięgnęła po zwycięstwo w mundialu do lat 20, w ktorym brylował Dominic Solanke, a teraz napędzana umiejętnościami technicznymi Phila Fodena i Calluma Hudsona-Odoi sięgnęła po tytuł w kategorii U-17. W kadrze Hiszpanii dobrze spisywał się w pierwszej połowie tercet Ruiz–Gomez–Torres. Wystarczył on jednak tylko na pierwszą połowę. Zespół pod wodzą Coopera był w stanie nie tylko wyrównać, wyjść na prowadzenie, ale również rozgromić rywala.
Mecz był dowodem na to, że futbol młodzieżowy nie musi być nudny.