Według wielu najsilniejsza liga na świecie, według jeszcze większej ilości – zdecydowanie najatrakcyjniejsza. Dokładając do tego wiedzę, że Anglicy dobrze radzą sobie tylko na swoim podwórku i raczej nie wychylają nosa poza Wyspy, można by pomyśleć, że siła Premier League Anglikami stoi.
Patrząc na skład reprezentacji Anglii, trudno w niej o kogoś spoza Premier League. Teoretycznie świetne rozwiązanie – zawodnicy grają ze sobą na co dzień, są zgrani, dobrze się znają. Chyba sami byśmy chcieli, by w polskich klubach grali nasi topowi zawodnicy, zwłaszcza jeśli polska liga była tak mocna, jak angielska. Wychodząc jednak z tematów sci-fi, warto rzucić okiem na zestawienie minut, które Anglicy dostali w swoich najlepszych klubach w minionym sezonie.
20. Chelsea – 2 764 minut
19. Arsenal – 5 519 minut
18. Watford – 7 169 minut
17. Manchester City – 8 490 minut
16. Stoke City – 9 102 minuty
15. Huddersfield Town – 9 520 minut
14. West Ham United – 9 563 minuty
13. Liverpool – 10 582 minut
12. Newcastle – 10 710 minut
11. Brighton – 11 396 minut
10. Manchester United – 11 483 minuty
9. Tottenham Hotspur – 12 553 minuty
8. Crystal Palace – 12 888 minut
7. Southampton – 13 696 minut
6. Swansea – 15 057 minut
5. Leicester – 16 725 minut
4. West Bromwich Albion – 16 769 minut
3. Burnley – 17 715 minut
2. Everton – 20 884 minuty
1. Bournemouth – 24 202 minuty
Patrząc na powyższe zestawienie, można potwierdzić powszechnie panującą opinię, że Anglicy grają głównie w swoim kraju. Biorąc jednak pod uwagę kluby, w których jest ich najwięcej, od razu widać, że o sile Premier League stanowią głównie obcokrajowcy. Poza kilkoma Anglikami z topu, którzy jak widzimy dobrze radzą sobie głównie w Tottenhamie i Manchesterze United, w reszcie drużyn z czołówki są raczej dodatkiem. Przy okazji jest to odpowiedzią na pytanie, dlaczego „Synowie Albionu” tak mizernie wypadają na międzynarodowych imprezach – mają po prostu za mało zawodników na światowym poziomie. Dla porównania wystarczy sobie wyobrazić ile graliby Hiszpanie w swoich klubach, gdyby upchnąć ich wszystkich w La Liga… Przepaść.
Mimo wszystko Premier League nie może się wstydzić, bo kluby środka tabeli naprawdę stawiają na swoich, dzięki czemu młodzi-zdolni mają szansę szlifować swoją grę na najwyższym poziomie. Jest to sytuacja o wiele lepsza od choćby naszej Ekstraklasy, w której kluby grające w większości Polakami to wyjątki, a większość stawki na siłę szuka wzmocnień za granicami kraju. Wracając na Wyspy, przeraźliwie wręcz wygląda Chelsea. Klub, w którym do niedawna prym wiedli Terry, Cole czy Lampard, teraz poza Cahilem nie ma praktycznie nikogo innego. Czasem tylko kilka minut dostaną Drinkwater czy Barkley i na tym koniec. Grubo ponad dwa razy mniej minut, niż kolejny na liście Arsenal, to z pewnością powody do niepokoju, szczególnie dla angielskich kibiców „The Blues”.