Trudno znaleźć kolejkę w Premier League, w której decyzje arbitrów odpowiedzialnych za system VAR nie budzą kontrowersji. Tym razem już na starcie weekendowych zmagań byliśmy świadkami absurdalnej sytuacji. Giovani Lo Celso dopuścił się karygodnego zagrania, za co od razu, bez analizy powtórek, powinien zobaczyć czerwony kartonik. Arbiter miał jednak prawo nie zauważyć całego zdarzenia, dlatego w ruch poszedł system VAR. Po chwili analizy, decyzja – nie ma wykluczenia. Z jednej strony szok. Z drugiej, czy to coś nowego?
Coraz mniej osób w piłkarskim świecie twierdzi, iż system VAR nie ma sensu. Nawet najzagorzalsi przeciwnicy są w stanie przyznać, iż powtórki mogą uratować błędne decyzje sędziów, co za tym idzie, mecz może być toczony w nieco bardziej sprawiedliwych warunkach. Anglicy już od początku startu wideoweryfikacji bronili się przed wprowadzeniem tego systemu. Widać było, iż w pewien sposób VAR ujmuje Premier League. Było to oczywiście błędne myślenie i po długich namowach, w końcu władze ligi uległy.
Niestety, niejednokrotnie podczas meczów angielskich rozgrywek byliśmy świadkami błędnych decyzji arbitrów odpowiedzialnych za VAR. W takich sytuacjach nie można oczywiście winić systemu, ale osoby, które przy analizie wideoweryfikacji podejmują decyzję. Przykładów karygodnych wyborów nie musimy daleko szukać.
W trakcie rywalizacji Tottenhamu z Manchesterem City, Raheem Sterling wykonał zagranie, które ewidentnie klasyfikowało się na czerwony kartonik. Anglik zobaczył zaledwie żółtą kartkę, pozostając tym samym na boisku praktycznie do końca rywalizacji (został zmieniony w 84. minucie potyczki).
Ostatnią ofiarą błędnych decyzji sędziów jest Chelsea. Najpierw w meczu z Manchesterem United Harry Maguire z premedytacją atakuje Michy’ego Batshuayiego. System VAR idzie w ruch i podejmuje decyzję – nie ma czerwonej kartki.
W tym samym spotkaniu bramkę zdobywa Kurt Zouma, jednakże gol Francuza nie został uznany z powodu faulu Cesara Azpilicuety. O ile o przewinieniu Hiszpana raczej nikt nie zamierza dyskutować, to wielu ekspertów czy kibiców skupiło się na momencie, który spowodował, iż defensor faulował. Piłkarz Chelsea był w całej sytuacji popychany, więc kontakt gracza „The Blues” z przeciwnikiem był wręcz niemożliwy do ominięcia. VAR najwidoczniej nie przyjrzał się zdarzeniu, szybko podejmując decyzję.
Niestety, prawdziwą wisienkę na torcie widzieliśmy podczas sobotniego starcia Chelsea z Tottenhamem. „The Blues” rozegrali dobry mecz, ewidentnie punktując rywali. Tuż po bramce na 2-0, pewną frustrację wykazał Giovani Lo Celso, który stanął na nodze Azpilicuety. Patrząc na powtórkę, można stwierdzić tylko jedno – czerwony kartonik.
Inny obraz na całą sytuację przedstawił sędzia odpowiedzialny za VAR, który uznał, iż zagranie Argentyńczyka nie klasyfikowało się na wykluczenie. Lo Celso dograł zatem cały mecz, a postawę arbitrów odpowiedzialnych za wideoweryfikacje w Premier League ponownie komentował cały piłkarski świat.
Co wydaje się najbardziej absurdalne, kilkanaście minut po całym zdarzeniu, VAR przyznał, iż popełnił błędną decyzję. Oczywiście taka postawa nie wpłynęła na zmianę w kontekście czerwonego kartonika dla Lo Celso.
Z jednej strony trudno zrozumieć, jak przy systemie VAR takie decyzje podejmują sędziowie. Z drugiej, patrząc na opinię, jaką od początku miał VAR w Anglii, fatalna postawa arbitrów niespecjalnie zaskakuje. Można bowiem zauważyć, iż próbuje się błędnie uświadomić kibicom, iż system wideoweryfikacji nie ma sensu. Zapewne ponownie powstanie kolejna petycja z inicjatywy sympatyków angielskiego futbolu, która będzie namawiać do rezygnacji z VAR-u. Oczywiście taka postawa kibiców jest na rękę władzom Premier League, które wyjdą w pewnym momencie i stwierdzą, że miały racje.
Niestety, nie miały. Wprowadzenie systemu VAR do rozgrywek piłkarskich to jedna z lepszych decyzji ostatnich lat w futbolu. Problem w tym, że Anglicy kompletnie nie potrafią się VAR-em obsługiwać i nawet nie próbują tego naprawić.