W obliczu pandemii koronawirusa wielu piłkarzy nawołuje do pozostania w domu. W niektórych przypadkach to jednak tylko zwyczajna gra na pokaz i medialny bełkot. Tak było między innymi w przypadku Masona Mounta. Nie musieliśmy długo czekać na podobny przykład hipokryzji w Anglii. Tym razem ze strony Jacka Grealisha.
Kapitan Aston Villa rzekomo rozbił swój luksusowy samochód po powrocie z imprezy we wczesnych godzinach porannych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to zdarzenie miało miejsce kilka godzin przed tym jak zachęcał ludzi do pozostania w domu.
Range Rover piłkarza zderzył się z zaparkowanymi samochodami na przedmieściach Birmingham. Zdjęcia natychmiast wyciekły do mediów społecznościowych. Rzecznik policji potwierdził, że pojazd rozbił dwa stojące w pobliżu samochody. Incydent miał miejsce zaledwie kilka godzin po tym, jak Grealish, który ma prawie 290 tysięcy obserwujących na Twitterze, opublikował film wideo nakłaniający społeczeństwo do akcji „Zostań w domu. Ratuj życie”.
Sprawę postanowili zbadać dziennikarze „Daily Mail”, którzy dotarli do świadków zdarzenia. Potwierdzili oni, że samochód przejechał kilkaset metrów, uderzając w dwa Mercedesy. Range Rover uderzył także w żelazne poręcze przed agencją nieruchomości.
No cóż, jak widać masa wolnego czasu nie sprzyja dobrze piłkarzom. Podobnie jak w przypadku pozostałej części klubów Premier League, gracze „The Villans” obecnie prowadzą treningi indywidualne w domu, a ich boisko treningowe w Bodymoor Heath pozostaje zamknięte.
Z pewnością taka informacja nie jest najlepsza dla fanów Aston Villi, którzy powoli zapominali o wybrykach z przeszłości Grealisha. Mogli oni przypuszczać, że ich kapitan chwile słabości ma już dawno za sobą, a obecny sezon w jego wykonaniu dobitnie to potwierdzał. Jak widać jednak dobra forma nie ma niczego wspólnego z zachowaniem poza boiskiem.