Dla wielu kibiców Arsenalu derbowa porażka z Tottenhamem oznaczała koniec sezonu. Pewne stało się, że podopieczni Wengera nie wyprzedzą już swojego największego rywala i pozostanie im trudna walka o pierwszą czwórkę. Jedno zwycięstwo potrafi jednak wiele zmienić. Arsenal pokonał Manchester United i nastroje odwróciły się o 180 stopni.
Rozczarowanie, złość i frustracja. To czuli sympatycy Arsenalu, kiedy Tottenham pierwszy raz w erze Wengera na koniec ligowego sezonu zapewnił sobie miejsce w tabeli przez „Kanonierami”. Oczywiście nie brakło również coraz to liczniejszych głosów, domagających się zmiany na pozycji menedżera. Sytuację tylko zaogniło zwycięstwo Liverpoolu, który uciekł Arsenalowi w tabeli i znacznie zbliżył się do TOP 4.
Niespełna tydzień później, na zmianę nastrojów na The Emirates po raz kolejny przyczynili się podopieczni Kloppa. Tym razem na lepsze. Liverpool zaledwie zremisował z Southampton i dzięki temu zwycięstwo Arsenalu nad United pozwoliło „Kanonierom” na złapanie drugiego oddechu i jednoczesne wykluczenie z walki o Ligę Mistrzów jednego z głównych konkurentów. Arsenal traci do Liverpoolu siedem punktów, ale ma aż dwa zaległe spotkania. Jeśli je wygra, to do „The Reds” zbliży się na zaledwie jeden punkt. Pamiętając o nierównej formie Liverpoolu, wszystko wciąż jest możliwe.
W całej nagonce na Wengera kibice Arsenalu całkowicie zapomnieli o rozgrywkach pucharowych. Choć Puchar Anglii nie jest równie istotny co Liga Mistrzów, to nawet takie trofeum może nieco osłodzić kibicom ten gorzki sezon. W finale tych rozgrywek Arsenal zmierzy się z faworyzowaną Chelsea. „Kanonierzy” nie muszą jednak ze strachem w oczach wyczekiwać tego spotkania, bowiem już raz w tym sezonie ograli ekipę Antonio Conte. Kolejne trofeum w gablocie Arsenalu – wywalczone z derbowym rywalem – z pewnością smakowałoby wyjątkowo dobrze.
Arsenal znalazł się na rozdrożu. Ten nieudany do tej pory sezon można jeszcze dwojako zakończyć. Albo „Kanonierzy” choć trochę poprawią swoje nastroje i zakwalifikują się do Ligi Mistrzów, jednocześnie wygrywając krajowe trofeum, albo podopieczni Wengera rozczarują na całej linii.
O ile postawa w Lidze Mistrzów nie powinna być wielkim zaskoczeniem, bowiem to Bayern był faworytem całego dwumeczu, to pozycja ligowa musi wzbudzać duży niesmak. Nie dość, że Arsenal skończy sezon za Tottenhamem, to by zapewnić sobie grę w elitarnych europejskich rozgrywkach, „Kanonierzy” muszą liczyć na potknięcia Liverpoolu. Gdy przed sezonem Wenger za ogromne sumy kupował Xhakę, Mustafiego czy Pereza, nikt nie spodziewał się tak słabej kampanii w wykonaniu Arsenalu.
Pierwsza przeszkoda, będąca jednocześnie obowiązkowym zwycięstwem, czeka na Arsenal już w najbliższą środę. Podopieczni Wengera zmierzą się z tym samym zespołem, dzięki któremu wrócili do gry o Ligę Mistrzów – Southampton. Choć „Święci” grają solidnie w defensywie, to ich postawa w spotkaniach z silnymi rywalami jest nieco rozczarowująca. Niepewna jest jednak również wyjazdowa dyspozycja Arsenalu, który poległ już z Crystal Palace czy West Bromwich. Jeśli Arsenal chce wciąż aktywnie walczyć o Ligę Mistrzów, forma w delegacjach musi zostać poprawiona.
Przed „Kanonierami” kluczowe momenty sezonu. W zasadzie od najbliższych pięciu spotkań zależy, czy rozgrywki 2016/2017 uznamy za rozczarowujące, czy przyzwoite. Jeśli sprawy potoczą się nie po myśli kibiców Arsenalu, to niechęć kibiców do Wengera z pewnością tylko się nasili.