Arsenal zaprzepaszcza szansę. Znów trafi na potentata?

arspsg

Jeszcze wczoraj około godziny 20:45 w okolicach Emirates Stadium fanów przepełniał optymizm. Arsenal w końcu miał poważną szansę na wygranie swojej grupy w Lidze Mistrzów i to nie z byle kim. Wystarczyło pokonać PSG, a w najgorszym razie zremisować 0:0 bądź 1:1. „Kanonierzy” mieli wszystko po swojej stronie: dobra forma, zremisowany pierwszy mecz w Paryżu, własne boisko i wsparcie fanów. Z drugiej strony Arsenal przyzwyczaił do tego, że bardzo lubi rozczarowywać. Nie inaczej było tym razem.

Teoretycznie wszystko jest jeszcze możliwe. Do końca fazy grupowej została jeszcze jedna kolejka, a i Arsenal, i PSG mają tyle samo punktów. Realnie rzecz biorąc, zakładamy jednak, że obie drużyny wygrają ostatni mecz i sytuacja na szczycie tabeli nie ulegnie zmianie. Arsenal po raz kolejny będzie musiał zadowolić się drugim miejscem i w kolejnej fazie rozgrywek prawdopodobnie mierzyć się z potentatem. W ostatnich latach los lubił łączyć „Kanonierów” czy to z Barceloną, czy Bayernem Monachium.

Mecz od samego początku był… dziwny. Obie drużyny zaczęły spotkanie bardzo ostrożnie, a z biegiem czasu inicjatywę zaczęli przejmować paryżanie. Szczegółową relację z meczu mimo wszystko sobie darujemy, podkreślmy za to, że w całym spotkaniu oddano trzy celne strzały, a mimo to mogliśmy oglądać aż cztery gole. Ot, dobre podsumowanie spotkania.

– Nie ma powodów, by panikować. Jesteśmy niepokonani od 18 spotkań. Musimy remisy zamienić w zwycięstwa – mówił na pomeczowej konferencji prasowej Wenger. Trudno z nim się nie zgodzić, wyniki „The Gunners” w ostatnich tygodniach są naprawdę dobre. Umówmy się jednak, że ten remis z PSG śmiało można traktować w kategoriach porażki. Dodatkowo był dla Wengera dobrym materiałem do analizy. W Arsenalu widać brak kreatywności w środku pola. Odkąd kontuzji doznał Santi Cazorla, problem ten jest aż nadto widoczny. Swojej wysokiej formy nie potrafi znaleźć kluczowy przecież Mesut Oezil.

Problem ma również kanonierska defensywa. Ostatnie pięć spotkań to aż siedem straconych goli. Laurent Kościelny jest świetnym obrońcą, jednak popełnia proste błędy, a kontuzjowany jest Hector Bellerin. Edinson Cavani spokojnie mógł wczoraj zaliczyć hattricka i tylko jego nieskuteczność sprawiła, że tak się nie stało. Wszystko to powoduje, że Arsenal prawdopodobnie znów zakończy fazę grupową na drugim miejscu, a to oznacza, że w kolejnej fazie ponownie może trafić na Barcelonę. Byłby to dla londyńczyków najgorszy możliwy scenariusz.

Pocieszające dla „Kanonierów” jest to, że na ten moment drugie miejsce w swoich grupach zajmują Real Madryt i Bayern Monachium. I o ile Hiszpanie mają jeszcze szanse na wygranie swojej grupy, o tyle monachijczycy będą musieli zadowolić się drugim miejscem. Na kogokolwiek jednak „The Gunners” trafią w dalszej fazie rozgrywek, ich gra musi ulec poprawie. Do kolejnej rundy pozostało jeszcze naprawdę sporo czasu, więc panie Arsene… do roboty!

Komentarze

komentarzy