Piętnaście miesięcy przed mundialem znamy pierwszego finalistę z kwalifikacji. Brazylijczycy po zwycięstwie nad Paragwajem i korzystnych wynikach mają już matematycznie zapewniony awans na kolejne mistrzostwa. W tabeli zmiażdżyli pozostałych konkurentów i spokojnie mogą się przygotowywać do jesiennych meczów. Poza tym doskonałe widowisko w Chile, gdzie zmarnowano jakieś tysiąc sytuacji strzeleckich, a mimo tego to w Santiago padło najwięcej goli… A wszystko rozpoczęli Argentyńczycy, którzy po raz n-ty w tych eliminacjach skompromitowali się gorzej niż Edward Potok w słynnym wystąpieniu na zjeździe PZPN.
Kiedy wszyscy uważają, że kadra Argentyny osiągnęła absolutne dno, wtedy wchodzi on, Edgardo Bauza cały na biało, i udowadnia, że można grać gorzej i gorzej! Tym razem przegrała w Boliwii 0:2, a tradycyjnie emocje budziły kompletnie niezrozumiałe decyzje personalne „Patona”, który w Polsce powinien mieć przydomek „Patol”…
Mnóstwo powołań dla zawodników spoza Europy, ale kompletnie od czapy. Powołania dla wiekowych Matiasa Caruzzo czy Javiera Pinoli to rzecz trudna do zrozumienia, ale szczytem bezczelności jest obecność Lucasa Pratto w ataku. Mając taki wybór, decydowanie się na dobrego, ale wyłącznie w warunkach południowoamerykańskich, napastnika, zamiast brać wybitnych, to jest groteska. Wczoraj nie mógł skorzystać z Messiego czy Higuaina, ale miał na ławce Dybalę, Aguero czy nawet Lavezziego, a przecież nie powoływany jest Icardi. Krótko mówiąc – w słowniku ludzi kulturalnych brak wystarczająco obelżywego słownictwa, by opisać tę sytuację!
Ale szkoda skupiać się na negatywach, bo było również pozytywnie. Kolumbia ograła poważnego rywala, bo za takowego uchodzi Ekwador grający w Quito. Wykorzystała katastrofalne pomyłki w defensywie rywala i wywiozła cenne punkty. Patrząc na jej terminarz do końca – Wenezuela, Brazylia, Paragwaj, Peru – trudno sobie wyobrazić rosyjski mundial bez „Cafeteros”.
Wydawało się, że mecz w Santiago będzie nudny, ale to było chyba jedno z najbardziej zwariowanych spotkań w ostatnich tygodniach. Teoretycznie wpadły aż cztery gole, ale lepiej powiedzieć, że tylko. Gdyby gospodarze i goście wykorzystali wszystkie swoje sytuacje, to prawdopodobnie rekord Borussia–Legia zostałby pobity w okolicach 60. minuty! Zresztą popis dał Arturo Vidal:
Vidal perdeu essas 2 chances incríveis num espaço de 1 minuto e meio (enquanto a gente postava, ele perdeu outra):pic.twitter.com/tCgETzlfb9
— Goleada Info (@goleada_info) March 28, 2017
Powiedzieć, że się skompromitował, to nic nie powiedzieć, bo tej nocy był głównym hamulcowym Chilijczyków. Swoje dorzucił sędzia, który nie uznał Wenezuelczykom prawidłowo zdobytego gola:
Fue gol… era el 3-2 para Venezuela pic.twitter.com/ueJRRM6o5O
— Patricio Vásquez R. (@VasquezPatricio) March 28, 2017
Przy gościach warto wspomnieć, że golkiper „Vinotinto”, Wuilker Farinez, obronił rzut karny Alexisa Sancheza. Co ciekawe, to była szósta „jedenastka” podyktowana przeciwko Wenezueli w tych eliminacjach i… trzecia obroniona! Wcześniej dwukrotnie skutecznymi paradami popisywał się Daniel Hernandez.
—
Swoje zrobili „Canarinhos”, którzy ograli Paragwaj 3:0 i zapewnili sobie awans do mundialu. Znowu popis dał Paulinho, który tym razem nic nie strzelił, ale zaliczył dwie asysty piętkami! Neymar z jednej skrajności w drugą – zmarnowany karny oraz kilkudziesięciometrowy rajd, po którym strzelił gola na 2:0. Tym samym zawodnik Barcelony pokonał bramkarzy ośmiu z dziewięciu reprezentacji w Ameryce Południowej, a jedynymi „nietykalnymi” golkiperami są ci z… Wenezueli.
Boliwia–Argentyna 2:0
Ekwador–Kolumbia 0:2
Chile–Wenezuela 3:1
Brazylia–Paragwaj 3:0
Peru–Urugwaj 2:1