Uff, co to był za mecz. Barcelona podrażniona porażką na San Mames musiała na własnym boisku pokazać klasę, a przede wszystkim pokonać zawodzącą skuteczność. Dodatkowy smaczek nadawał temu rewanżowi popis sędziów sprzed kilku dni, którzy podjęli kilka skandalicznych decyzji krzywdzących „Barcę”.
Zaczęło się tak, jak to zwykle bywa na Camp Nou – „Blaugrana” dominowała, stwarzała szanse, ale czegoś brakowało. Przełom – jak mogło się wydawać – nastąpił w 25. minucie, kiedy to genialnie grający Iniesta wypuścił w uliczkę Neymara. Ten wyłożył piłkę do Suareza praktycznie na pustą bramkę, padł gol. Entuzjazm kibiców momentalnie ostudził sędzia liniowy, podnosząc chorągiewkę do góry. Dlaczego? Do tej pory nie wiemy. Oceńcie sami.
Przez tę sytuację zagotowało się w niejednym kibicu. W końcu jak można w przeciągu kilku dni tak ewidentnie gwizdać na niekorzyść tej samej drużyny? Pojawiały się myśli, że jeśli przez brak tej jednej bramki Barcelona straci awans, będzie gorąco. Zawodnicy na szczęście dalej robili swoje, a już 10 minut później Suarez kapitalną bramką sprawił, że znów na pierwszy plan wróciła piłka nożna, a nie sędziowie. Ciekawostka – było to setne trafienie Urugwajczyka w barwach Barcelony. Do osiągnięcia tej magicznej liczby potrzebował tylko 120 spotkań.
https://streamable.com/lvmp2?t=20.0946
Do przerwy wydawało się, że Barcelona swój plan zrealizowała. Biorąc pod uwagę bramkę strzeloną na wyjeździe, była na tamtą chwilę w kolejnej rundzie Pucharu Króla. Jej gra wyglądała dobrze, w środku pola czarował Iniesta, którego ostatnimi czasy bardzo brakowało, ale jedna statystyka zastanawiała. „Duma Katalonii” słynie z tego, że nawet jej bramkarze muszą świetnie operować nogami. O ile Ter Stegenowi wychodzi to bardzo dobrze, o tyle do Jaspera Cillessena trzeba się przyczepić. Jesteście ciekawi, jak (nie)podawał w pierwszej odsłonie tego meczu?
Krótkie piłki jak widać „bardzo zaskakujące”, grane tylko do lewej strony, natomiast KAŻDE długie podanie kończyło się stratą. Od czasów Pinto chyba nie było takich wybryków. Druga połowa rozpoczęła się idealnie dla gospodarzy. Karny w 47. minucie i gol Neymara, który w końcu – po ponad 1000 minutach! – trafił do siatki. Był to najgorszy pod tym względem okres Brazylijczyka, od kiedy gra na najwyższym poziomie. Gorszą serię miał tylko na początku przygody w Santosie, w wieku 17 lat. Kiedy wydawało się, że mecz jest rozstrzygnięty, bramkę prawie z niczego zdobyło Bilbao. Dawało mu to dogrywkę, więc Barcelona znów musiała przycisnąć. Długo Katalończycy forsowali obronę gości, marnując dobre sytuacje. Aż w końcu jak trwoga – to wiadomo, do kogo. Kolejny już mecz Lionel Messi zakończył bramką z rzutu wolnego, równie zabójczo precyzyjną, co przed kilkoma dniami. Zresztą, delektujcie się i zobaczcie sami:
Do końca spotkania Athletic nie robił zbyt wiele, by gonić wynik. Jeśli już próbował, to bardzo niemrawo i mało skutecznie. Paradoksalnie to Barcelona miała kilka świetnych okazji na powiększenie przewagi, ale albo brakowało centymetrów, albo zawodnicy wykazywali się altruizmem zamiast kończyć proste piłki.
Taki wynik to błogosławieństwo zwłaszcza dla Gerarda Pique, mającego ostatnio na pieńku ze związkiem sędziów i szefami ligi. Całe szczęście, że teraz będzie mógł skupić się na świętowaniu awansu. Gdyby się ta sztuka nie udała, z pewnością poleciałyby kolejne przytyki dotyczące poziomu hiszpańskiego sędziowania. Wygrał lepszy, sprawiedliwości stało się za dość, cieszymy się pięknymi bramkami, niby wszystko gra. Jednak gdzieś zostaje świadomość, że błędy będą nadal i nie zawsze nie będą miały wpływu na rezultat meczu. Te nastroje podsumujemy wpisem byłego kolegi Pique z linii obrony, który w bardzo subtelny, ale wyrazisty sposób chwilę po tym „wielbłądzie” skomentował decyzję sędziów.
??
— Carles Puyol (@Carles5puyol) January 11, 2017