Tytuł „frajera roku”? Kandydatów znalazłoby się całkiem wielu, a do ich grona nieoczekiwanie dołączyła we wtorek Barcelona. Drużyna Valverde nie pokazała na Anfield prawie nic, a na pewno nie tyle, by zasłużyć na wielki finał. Swoimi spostrzeżeniami podzielił się Ronaldo Nazario, były zawodnik „Dumy Katalonii”.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
– Kiedy zespół wychodzi na boisko z odpowiednią motywacją i gra z większą intensywnością niż rywal, to może się przydarzyć coś takiego jak we wtorkowym spotkaniu na Anfield. Futbol jest niesamowity, zupełnie nie można niczego przewidzieć.
– Intensywność, z jaką grał Liverpool, nie była zaskoczeniem dla Barcelony. Być może zabrakło jej trochę szczęścia. Pierwszy mecz był znakomity w wykonaniu Barcy i zakończył się popisem Leo Messiego. Natomiast w rewanżu Liverpool „zjadł” gości swoją intensywnością, włożonymi chęciami i skutecznością.
– Barcelona ma wielki zespół i może liczyć na najlepszego zawodnika na świecie – Leo Messiego. Słyszałem niedawno, że kiedy Barcelona przegrywa, to cała wina spada na Valverde, Coutinho czy innych. Ale nigdy na Messiego. Jednak kiedy wygrywa, to zwycięstwa przypisuje się właśnie Leo. To ogromna niesprawiedliwość wobec wszystkich zawodników oraz trenerów – dodał Ronaldo.
Brazylijczyk sugeruje tym samym pewną „nietykalność” Messiego, ale czy ma rację? Argentyńczyk w trudnych spotkaniach faktycznie często wygląda na zagubionego i stłamszonego, ale koledzy mu nie pomagają. W meczu z Liverpoolem Messi zagrał gorzej, niż zwykle, ale mimo tego popisał się kilkoma ciekawymi akcjami i pięknymi podaniami. Inna kwestia, że koledzy „nie dojechali” na mecz i w większości zawiedli.
Można spierać się, czy większa jest rola Messiego w zwycięstwach, czy w wielkich porażkach. Ronaldo Nazario jak widać skłania się ku drugiej opcji. A wy?