To jest (…) dramat. Panowie w odblaskowych koszulkach dalej wypaczają mecze La Liga

Już dawno założyliśmy sobie, że nie będziemy pisać o hiszpańskich sędziach. Temat i tak każdemu znany, a nam po prostu szkoda nerwów na myślenie o tym, jakim cudem można wykonywać swoją pracę w tak żenujący sposób. Ci jednak znów dali popis, ofiarą znów padła Barcelona… Nie da się tego zostawić.

Valencia – Barcelona, czyli obecnie mecz La Liga o większej wadze niż „El Clasico”. Lider na trudnym terenie wicelidera, obie ekipy z nadzieją na podtrzymanie swoich świetnych serii. A kibice? Przede wszystkim z nadzieją na piękny, emocjonujący i sprawiedliwy mecz. Trzeci punkt można skreślać jeszcze przed spotkaniem, w końcu to Hiszpania. A przezorny zawsze ubezpieczony.

Sędziowie, z Ignacio Iglesiasem na czele, znów dali powód, by mówić o wszystkim, tylko nie o piłce. 30. minuta, sytuacyjny strzał Leo Messiego, koszmarny błąd Neto, a potem… Zobaczcie sami.

Można szukać epitetów na nazwanie tego „czegoś”, ale zbyt wiele niecenzuralnych określeń przychodzi do głowy, więc może delikatnie – skandal. Komentujący spotkanie Tomasz Ćwiąkała ujął jednak wszystko w punkt: – W Hiszpanii nie ma VAR-u, nie ma Goal Line, ale przede wszystkim – nie ma sędziów. Tu nawet nie chodzi o spiski przeciwko Barcelonie – w poprzednim sezonie identyczna sytuacja miała miejsce w meczu z Betisem. Liczby zdobytych punktów drużyna nie zawdzięcza tylko sobie, ale musi drżeć o to, czy sędziowie prawidłowo zareagują. W B Klasie to by było zrozumiałe, ale w jednej z najlepszych lig świata? W meczu na szczycie Barcelona po golu w 60. minucie przegrywa na razie 1:0. Resztę na temat sprawiedliwości w hiszpańskiej piłce dopowiedzcie sobie sami…

Fortuna: Odbierz 100 zł na zakład bez ryzyka lub 20 zł ZA DARMO + bonus od depozytu do kwoty 400 zł

Komentarze

komentarzy