Bartnicki: ,,Uważam, że to będzie najbardziej wyrównany sezon w ostatnich latach”

Niegdyś dziennikarz i komentator sportowy, dzisiaj dyrektor zarządzającym w 1-ligowym klubie, odpowiedział na bardzo wiele ciekawych pytań odnośnie realiów 1. ligi. Człowiek uważany przez wielu za eksperta od pierwszoligowych boisk opowiedział nam m.in. o tym jak polecił Nawałce perspektywicznego zawodnika. Czytając ten wywiad dowiecie się również ile zarabia się w 1. lidze, do której klasy rozgrywkowej można mówić o profesjonalnym futbolu. Czy zagraniczne transfery do 1. ligi mają sens? Czym się różni praca dziennikarza sportowego od dyrektora w klubie piłkarskim? Dlaczego Krzywicki został wystawiony na listę transferów? Oraz wiele, wiele więcej. Zapraszamy do wywiadu rzeki z Leszkiem Bartnickim.

Z wykształcenia jesteś ekonomistą, dlaczego więc przez wiele lat pracowałeś jako dziennikarz i komentator sportowy?

Fakt z wykształcenia jestem ekonomistą, ale piłką nożną i sportem interesowałem się od bardzo dawna. Już w czasie studiów zaczął się mój kontakt z mediami, współpracowałem na początku z Tygodnikiem Kibica. Temat mojej pracy magisterskiej również był o połączeniu ekonomii i piłki nożnej, ponieważ pisałem o tworzeniu budżetów w klubach piłkarskich, o relacjach marketingowych klubów ze sponsorami, przede wszystkim na przykładzie Górnika Łęczna. Przy okazji pisania tej pracy odbyłem też staż w Górniku. Także już wtedy wiedzę nabytą na studiach chciałem połączyć z moja pasją, a mogłem przecież jak większość moich kolegów pisać o bankach. Skończyłem studia i mówiąc szczerze zawsze marzyłem o byciu komentatorem sportowym, chociaż nie ukrywam, że próbowałem też swoich sił na boisku, ale talentu było niestety za mało. Dłużej trwała moja przygoda z sędziowaniem, byłem arbitrem w około 400 spotkaniach.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z nSport?

Tuż po obronie pracy magisterskiej, w gazecie znalazłem ogłoszenie o naborze do powstającego kanału sportowego. Wysłałem swoje CV i list motywacyjny. Po pewnym czasie dostałem zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. Później dowiedziałem się, że na to miejsce było około 1500 chętnych, a do Warszawy zaprosili tylko 40 osób. Oczywiście udałem się tam i przepytywał mnie m.in. Mariusz Walter, który był w tamtym czasie również właścicielem Legi Warszawa. Cóż, widocznie się spodobałem i dobrze wypadłem, ponieważ ofertę pracy dostało około dziesięciu osób, w tym ja. Na pewno pomogła mi w tym praca magisterska, bo m.in. o tym rozmawiałem podczas rekrutacji z Panem Walterem. Także w czerwcu obroniłem się, a na początku września byłem już w Warszawie i zaczynałem pracę w telewizji.

Jakie miałeś obowiązki?

Początkowo to tak naprawdę musiałem uczyć się telewizji: sztuki telewizyjnej, języka, montażu. W pierwszej chwili przerażało mnie to, jak skomplikowane może być montowanie materiału. Później się tego nauczyłem i się z tego śmiałem, ale tak naprawdę to była dla mnie szkoła dziennikarstwa. Zanim zaczęliśmy nadawać, to nagrywaliśmy do tzw. puszki. Czyli tworzyliśmy programy i nie były one emitowane na antenie. Także musiałem się nauczyć naprawdę wszystkiego. Po czasie dopiero poszedłem do swojego szefa i powiedziałem, że moim marzeniem zawsze było komentowanie. Powiedział mi, żebym nagrał na próbę komentarz meczu. Pamiętam, że to był mecz niemieckich klubów. Nagrywałem to wspólnie z Piotrkiem Karpińskim, który dzisiaj pracuje w nc+. Początkowo nie dostałem żadnej odpowiedzi, ale po około dwóch tygodniach dowiedziałem się, że mam skomentować mecz Ligi Mistrzów. Nie był to jednak mecz idący na żywo, jeśli mnie pamięć nie myli debiutowałem spotkaniem PSV z Arsenalem. Ale już drugi, czy trzeci mecz, komentowałem na żywo i również była to Liga Mistrzów, starcie Chelsea z FC Porto.

Można powiedzieć, że rzucili Cię od razu na głęboką wodę?

Nie do końca, ponieważ wtedy u nas nie było płytkiej wody. (śmiech) Po prostu głównym produktem była Liga Mistrzów.

Przejście do Orange Sportu można uznać za awans?

Powiem szczerze, że w nSporcie z czasem zacząłem wyrabiać sobie swoją pozycję. Nie mówię, że byłem jakoś wysoko, ale pokazałem na pewno, że na piłce się znam. Z czasem do stacji dołączył Darek Tuzimek i wydaje mi się, że miał o mnie dobre zdanie. Wnioskuję tak, ponieważ zacząłem sporo wyjeżdżać za granicę. Było to dość widoczne, bo po prostu robiłem więcej rzeczy. Wszystko to działo się przed Euro w 2008 roku. Miałem wtedy zaplanowane, że będę jeździł za reprezentacją Austrii i Chorwacji. Podróżowałem za nimi na zgrupowaniach na meczach sparingowych. Euro było w czerwcu, a w maju dostałem telefon od Janusza Basałaja. Pamiętam to do dzisiaj, bo byłem wtedy w odwiedzinach u mojej babci w Lublinie. Janusz powiedział, że tworzy się nowy kanał sportowy, a on sam miał być szefem. Widział mnie tam jako komentatora i prowadzącego program o Ekstraklasie. Umówiliśmy się na spotkanie i ta perspektywa spodobała mi się, ponieważ miałem tam być jedną z wiodących postaci. Wracając do pytania, traktowałem to jako awans i nie żałuję tego, że tam trafiłem. Nauczyłem się wielu nowych rzeczy i można powiedzieć, że zaistniałem tam w środowisku piłkarskim. Skomentowałem około 150 spotkań Ekstraklasy i pewnie tyle samo 1 ligi, dwa finały Pucharu Polski w tym historyczny pierwszy na Stadionie Narodowym, mecze Legii i Piasta w europejskich pucharach, cztery finały Pucharu Niemiec – w tym trzy ze Stadionu Olimpijskiego w Berlinie.

Dobrze wspominasz program „Ani słowa o polityce?”

Janusz Basałaj, krótko przed odejściem do PZPN, zaproponował mi żebym poprowadził ten program. Nagraliśmy ponad 100 odcinków. Była to swego rodzaju odskocznia, ponieważ trzeba było rozmawiać w inny sposób, a zatem przygotowywać się inaczej. Był to naprawdę fajny projekt, poznałem wielu polityków, marszałków sejmu, ministrów, premierów, byłych prezydentów. Nawet do dzisiaj utrzymuję niektóre kontakty. Przekonałem się, że politycy wyrwani z polityki to naprawdę bardzo fajni ludzie, zupełnie „inni” niż w programach politycznych.

W jaki sposób odbyło się przejście do Polsat Sportu?

Rozpadł się Orange Sport. Trzeba było szukać nowej pracy. Wiedziałem, ze oni biorą 1. ligę, a od dawna się tym zajmowałem. Umówiłem się na spotkanie z Panem Marianem Kmitą. Początkowo miałem robić tylko magazyn 1. ligi, ale z czasem udało się również komentować mecze.

Janusz Basałaj proponował pracę dla PZPN-u?

Nie, ja chyba nie nadaję się do takiej pracy. Nie było takiego tematu.

Zmiana branży związana jest z wypaleniem się jako dziennikarz sportowy?

(śmiech) To jest pytanie na które w ostatnich tygodniach odpowiadam bardzo często. Nie mam jakiejś gotowej odpowiedzi. Czy się wypaliłem zawodowo? Na pewno mogę powiedzieć, że od pewnego czasu nie robiłem niczego nowego. Dostałem propozycję z Chojniczanki i rodziło się to dość długo. Nie podjąłem decyzji od razu, zanim to się stało było wiele rozmów, czy to z władzami klubami, czy sam radziłem się różnych osób. Stwierdziłem, że mam 34 lata i pewnie jeszcze wiele rzeczy będę w życiu robił zanim przejdę na emeryturę.

Dopuszczasz możliwość powrotu?

Odpowiem Ci na to pytanie inaczej. Jedno wiem na pewno, nie będę już jak mój tata, który na V roku studiów zaczął pracę na uczelni i pracuje na niej do dzisiaj. Zostało mu kilkanaście miesięcy do emerytury i w CV będzie miał jeden zakład pracy. Także na pewno nie będę jak Paolo Maldini, czy mój tata. Wszystko jest możliwe, ale obecnie skupiam się na Chojniczance i mam nadzieję, że potrwa, to jak najdłużej. Nie myślę obecnie o powrocie do dziennikarstwa, bo teraz mam tutaj pracę. Zaufali mi ludzie związani z klubem i nie mogę ich zawieść. Jasną sprawą jest też to, że jeśli zdecydowałem się na przeprowadzkę, to na pewno nie jest to kaprys. W końcu zmieniło to życie całej mojej rodziny.

Co z portalem 1liganews.pl?

Mam coraz mniej czasu na ten projekt, ale chciałbym żeby ta strona dalej działała, a najlepiej się jeszcze rozwijała. Pomaga mi już kilka fajnych osób, którym z tego miejsca bardzo dziękuję, ale liczę też, że uda się pozyskać kolejnych zapaleńców. To nie jest coś na czym zarabiam, raczej dokładam. Chciałbym jednak żeby, to była strona która promuje całą pierwszą ligę. Jest również bardzo zaawansowany pomysł, abym w lokalnym ”Radiu Weekend” prowadził audycję na temat Chojniczanki i Bytovii.

Miałeś wcześniej oferty z innych klubów piłkarskich, czy Chojniczanka była pierwsza?

Aplikowałem na prezesa Motoru Lublin, ale ostatecznie został nim ktoś inny. Było to kilka lat temu podczas pracy w Orange Sport. Możliwość pracy w klubie kiełkowała we mnie już od paru lat i gdy pojawiła się Chojniczanka, jak już mówiłem po długich rozmowach, postanowiłem spróbować.

Od 15 maja jesteś dyrektorem zarządzającym w Chojniczance. Co konkretnie wchodzi w twoje obowiązki?

Mam szeroki zakres obowiązków. Współpracujemy z dyrektorem sportowym Maciejem Chrzanowskim w kwestiach stricte sportowych. Do moich zadań należy też strona ekonomiczna, czyli pozyskiwanie sponsorów, relacje ze sponsorami, szeroko pojęty marketing, dbanie o dobry wizerunek klubu, reprezentowanie go na różnych spotkaniach. Pomagam także rzecznikowi prasowemu w kwestiach związanych z mediami.

Trudno znaleźć sponsora w 1. lidze?

Zależy to od specyfiki miasta. W Chojnicach została wykonana tytaniczna praca, ponieważ działacze wyciągnęli klub z ligi okręgowej i doprowadzili do 1. ligi. Nikt nie narzeka na zadłużenie, czy tego typu problemy. Nie ma w Chojnicach firmy, która jest w stanie wziąć cały sponsoring klubu na siebie jak np. Drutex w Bytowie. Opierane jest to u nas wszystko na sponsorach większych, mniejszych, drobnych. Każdy znajduje swoje miejsce w tej piramidzie. Jedni pomagają w sposób barterowy, inni w finansowy. Trzeba o to wszystko dbać. Funkcjonuje również klub biznesu, który jest doskonałą platforma do kontaktów między sponsorami i klubem.

Maciej Chrzanowski (dyrektor sportowy) odpowiada za transfery?

Pewne rzeczy zapadają kolegialnie. Nie jest tak, że decyzje podejmuje tylko Maciej, tylko ja, tylko trener, czy tylko zarząd klubu. Każdy ma jakiś pomysł, swoje kontakty, wiedzę i raczej uzupełniamy się, a na pewno nie konkurujemy.

Ile średnio zarabia piłkarz w 1. lidze?

Ciężko mówić o średniej, ponieważ są piłkarze pierwszoligowi, którzy grają za mniej niż 2000 złotych, a są też tacy, którzy zarabiają około 20000 złotych. Myślę, że jak by to gdzieś wypośrodkować, to średnia oscyluje około 6-7 tys. złotych.

Do jakiego szczebla rozgrywek piłkarskich w Polsce można normalnie zarabiać, by z tego wyżyć?

Różnie to bywa, bo np. w takim Rozwoju Katowice, piłkarze grali w 1. lidze i równocześnie pracowali. Tomek Wróbel dobrze radził sobie na boisku, a równocześnie pracował w kopalni. Na pewno 2. liga jest jeszcze ligą w pełni zawodową. Natomiast 3. liga jest już w jakimś sensie półprofesjonalna, chociaż też nie można tak mówić, tym bardziej po zmianach, gdy nie będzie już ośmiu grup, tylko cztery. Ale w 3. lidze również jest wielu zawodników, którzy żyją tylko z piłki. Wydaje mi się, że do drugiej ligi jest to skupienie tylko na piłce. Chociaż tak jak mówię, są zawodnicy w 3 ligach, którzy zarabiają na przyzwoitym poziomie, powyżej średniej krajowej.

Większość piłkarzy grających w 1. lidze nigdy nie zagra nawet w Ekstraklasie, logicznym też jest, że nie odłożą wystarczająco dużo by później z tego żyć. Jak oni sobie radzą po zakończonej karierze?

Myślę, że to jest sprawa indywidualna. Nie jest to też do końca zależne od tego kto w  której grał lidze. Znam piłkarzy, którzy grali na poziomie reprezentacji i dzisiaj mają duże problemy finansowe. Z drugiej strony znam zawodników, którzy grali na granicy pierwszej ligi i ekstraklasy, a dzisiaj świetnie prosperują. Zarobki wcale nie są takie ważne, po prostu trzeba myśleć o tym, co będę robił po karierze. Na pewno podnosi się świadomość wśród zawodników. W przypadku ludzi różnych zawodów trzeba się przebranżawiać, to nie jest tylko problem piłkarzy. W żadnej pracy nie ma gwarancji, a tym bardziej w piłce, gdzie od początku wiesz, że kiedyś się to skończy.

Zagraniczne transfery do 1. ligi mają sens?

Mają o ile nie są w przesadzonej liczbie. Fakt, że w 1. lidze może grać tylko jeden zawodnik spoza Unii Europejskiej, oczywiście to ogranicza. Jednak trzeba przede wszystkim wiedzieć kogo ściągamy. Myślę, że Ukraińcy są nacją, która najczęściej się sprawdza, co pokazują ostatnie transfery. Za dużo obcokrajowców w 1. lidze nie ma, poza dwoma klubami, które częściej na nich stawiają. W Chojniczance, Pogoni Siedlce, Kluczborku w zeszłym sezonie nie grał żaden obcokrajowiec. W każdym razie uważam, że nie można przesadzić, ale jeśli przeanalizujemy rynek to naprawdę możemy wzmocnić zespół dobrym zagranicznym piłkarzem.

Czy zagraniczni piłkarze mają wyższe zarobki?

To wcale nie jest tak, jak się powszechnie mówi. W wielu krajach zarabia się mniej niż w Polsce i można czasami ściągnąć naprawdę dobrego obcokrajowca, który w CV ma Ligę Mistrzów, czy występy w młodzieżówkach swojego kraju, za bardzo rozsądne pieniądze.

Czy obecnie występuje w pierwszej lidze zawodnik, który czyniłby różnicę na boiskach Ekstraklasy, albo chociaż by sobie tam poradził i grał na solidnym poziomie?

Sporo jest takich zawodników. Mówi chociażby o tym liczba transferów z 1. ligi do Ekstraklasy. Ciężko natomiast wskazać konkretnie jakieś nazwiska. Wielu których bym wskazał awansowało ze swoimi zespołami np. Arkadiusz Reca. Tak samo w moim zespole są zwodnicy, którzy spokojnie mogliby sobie poradzić w Ekstraklasie. Prawdą jest, że 1. liga coraz bardziej obserwowana jest przez kluby z Ekstraklasy. Myślę, że dużo dał fakt, że liga ta jest już od kilku lat transmitowana w telewizji. Najpierw przez Orange Sport, później przez Polsat Sport. To ułatwiło obserwowanie ligi i nie ukrywajmy łatwiejszy dostęp do tych rozgrywek, podniósł się ich prestiż.

Można spojrzeć też bardziej personalnie i wymienić nazwiska typu: Mateusz Szczepaniak czy Jacek Góralski. Obaj rok temu przeszli z 1. ligi i świetnie radzą sobie w Ekstraklasie. Czy nawet całe Zagłębie Lubin, które wywalczyło przecież awans do europejskich pucharów. To nie jest przypadek, że w ostatnich kilku latach, najpierw Piast Gliwice, później Zawisza, czy teraz Zagłębie po awansie z 1. ligi bez jakiegoś potężnego przebudowania wywalyły awans do europejskich pucharów. Nie było też tak, że awansowali z przewagą 20 pkt., że jakoś zdecydowanie zdominowali wcześniej 1. ligę.

Wspomniałeś Jacka Góralskiego, to prawda, że swego czasu poleciłeś go Adamowi Nawałce?

(śmiech) Tak, to prawda.

Trzeba powiedzieć, że był to całkiem udany wybór, bo pojawiały się nawet pewne informacje odnośnie jego powołania. Trudno jednak stwierdzić, czy to dlatego, że go poleciłeś i zrobiło się głośno, czy faktycznie Nawałka się nim zainteresował?

Przede wszystkim była to zabawna sytuacja, ponieważ byłem na kawie w PZPNie u Janusza Basałaja i przyszedł do pokoju trener Nawałka. Znaliśmy się już dużo wcześniej, ponieważ miałem okazję komentować mecze jego Górnika. Zresztą mamy dobrego wspólnego znajomego w osobie Andrzeja Iwana. Selekcjoner spytał mnie wtedy pół żartem, pół serio, czy jest zawodnik w 1. lidze, który w jakiejś tam perspektywie czasowej mógłby trafić do jego reprezentacji. Odpowiedziałem, że dla mnie takim zawodnikiem jest Jacek Góralski i uważam, że Jacek miał bardzo dobre wejście do Ekstraklasy. Pojawiły się właśnie wtedy głosy, że mógłby zostać powołany. Spokojnie jednak, Nawałka wie co robi i będzie coraz trudniej trafić do kadry. Poziom znacznie wzrósł.

Teraz jeśli miałbyś okazję porozmawiać z selekcjonerem, to rzuciłbyś jakieś nazwisko?

Powiem szczerze, że tak jak wtedy byłem pewny Góralskiego, tak dzisiaj myślę, że byłoby ciężko, bo ta reprezentacja jest już na innym poziomie,w innej fazie budowy. Pamiętajmy, że jesteśmy na 16. miejscu w rankingu FIFA i o mały włos nie zagralibyśmy w półfinale Mistrzostw Europy. Także nie jest tam łatwo wskoczyć nawet zawodnikom z Ekstraklasy.

Kamil Drygas w przyszłości?

To jest dobry zawodnik, ale moim zdaniem, to nie jest kaliber na reprezentację Polski. Zobaczymy jak będzie radził sobie w Pogoni Szczecin. Widziałem go ostatnio w sparingu z nami. Z Kamilem jest taki problem, że jemu nikt jeszcze nie znalazł odpowiedniej pozycji. On może grać na 6,8,10, na stoperze też by pewnie zagrał. Myślę, że trzeba to gdzieś wyważyć, ja bym go widział na 8 albo 10. Typem zawodnika, który przydałby się reprezentacji na słabszych przeciwników na pewno byłby lewy obrońca Zagłębia Sosnowiec – Serb Zarko Udovicić. Który do przodu potrafi grać super, ale gorzej trochę z defensywą. Myślę, że taki właśnie zawodnik z dobrą lewą nogą przydałby się nam, bo nie ma lewonożnych obrońców w kadrze. Zresztą w Chojniczance też mamy bardzo dobrego lewego obrońcę Przemka Pietruszkę.

Gdybyś był menagerem zawodnika, który gra w 1 ligowym klubie, to w jakim zespole Ekstraklasowym najchętniej byś go umieścił?

Widać, że są takie kluby, które chętnie sięgają po zawodników z niższych lig. Na pewno takim klubem jest Jagiellonia Białystok, która rok temu sprowadziła przecież nawet króla strzelców 2 ligi – Sekulskiego. Już pomijam, czy ten transfer wypalił, czy nie. Ale myślę, że Jagiellonia, to mógłby być dobry wybór. Oczywiście są też inne np. Ruch Chorzów, Górnik Łęczna. W tym pierwszym trener Waldemar Fornalik nie boi się stawiać na zawodników z niższych lig. W kolei w Górniku szansę dostali ostatnio Piesio, Jakubik, Bogusławski czy Pitry. Trudno na pewno byłoby przejść od razu do większego zespołu typu Lech, czy Legia.

Myślałeś o tej branży?

Miałem swego czasu telefon z pewną propozycją, ale myślę, że w tej branży akurat bym się nie odnalazł.

Dlaczego Krzywicki został wystawiony na listę transferową?

Marcin ma swoje sportowe ambicje i my je mamy. W ostatnim czasie nie był podstawowym zawodnikiem, a może w innym klubie grałby od początku? Jednak wystawienie na listę transferową jeszcze nie wiąże się automatycznie ze sprzedażą.

Upadek bydgoskiego Zawiszy, to okazja na tanie zakupy dla innych pierwszoligowców?

Nie do końca jest to takie proste, bo trzeba zapłacić nawet za młodych zawodników ekwiwalent. Oczywiście wielu graczy odeszło. Lewickiego wzięła Arka Gdynia, Łukowski trafił do Płocka, a Michalik do Grudziądza. Jeżeli ktoś chciał pozyskać dobrego zawodnika, to była ku temu dobra okazja. Aczkolwiek nie było, to na tej zasadzie, że przychodziłeś i brałeś.

Maciej Kona trafi do was?

Uważam, że jest to ciekawy zawodnik o sporym potencjale. Zwrócił moją uwagę na pewno, a trzeba też pamiętać, że był to jego pierwszy sezon w seniorskim futbolu. Szkoda też, że został potrącony przez samochód i stracił wiele spotkań. Okienko transferowe jest otwarte do końca sierpnia, zobaczymy co się wydarzy w przypadku jego osoby.

To prawda, że na poziomie pierwszej ligi nie istnieje coś takiego jak skauting? Jeżeli ktoś Cię interesuje, to oglądasz go w telewizji, a nie jedziesz na miejsce?

Zdecydowanie lepiej jest jechać na miejsce i obserwować. Jest to też okazja by porozmawiać i popytać, więcej zaobserwować. Także nie wiem jak to robią inni, ale ja polecam wybierać się na stadiony. Nic nie zastąpi tego, gdy zobaczysz kogoś na żywo. Jest też takie udogodnienie, że jest stworzony specjalny serwer, gdzie można ściągać mecze 1. ligi, które nie były transmitowane w telewizji i później je analizować. Są też specjalne programy statystyczno-skautingowe, które pozwalają w skróconym czasie dokonać analizy jakiegoś zawodnika. Jednak tak jak mówię, nic nie zastąpi obserwacji na żywo, w „naturalnym środowisku” zawodnika. Poza tym kamera pokazuje tylko wycinek boiska, a z trybun widać jak zawodnik zachowuje się bez piłki, jak się ustawia itp..

Słyszałem o różnym podejściu pracowników pierwszoligowych klubów. Dyrektor sportowy GKSu Tychy – Wojciech Szala, pod koniec czerwca wyjechał na wakacje, a niektórzy zawodnicy zostali bez kontraktów. Z tego powodu nie rozegrali sparingu z 4-ligowym klubem, bo nie chcieli ryzykować kontuzji. Często można spotkać się z takim brakiem profesjonalizmu na tym szczeblu?

Nie chcę wypowiadać się za inne osoby i inne kluby. Nie jestem już dziennikarzem, tylko pracownikiem klubu i skupiam się na tym co dzieje się w Chojniczance.

Janusz Basałaj, który sam miał okazję doświadczyć tego co Ty, czyli pracy po dwóch stronach barykady, wspomniał, że w klubie jest znacznie ciężej. Zgadzasz się z tym?

Rozmawiałem z Januszem, zanim podjąłem decyzję odnośnie pracy w Chojniczance. Za chwilę może ktoś się obrazić z kolegów dziennikarzy, po tym co powiem. W obu tych zawodach są rzeczy fajne i mniej fajne. Jednak wydaje mi się, że w klubie jest większa odpowiedzialność. Napotykasz na problemy, o których wcześniej nie miałeś nawet pojęcia. Natomiast jako dziennikarz możesz spekulować, przypuszczać. Przede wszystkim, żeby w pełni oceniać pewne sprawy, dobrze jest poznać je z obu stron. Pracuję co prawda krótko w klubie, ale już zderzyłem się z wieloma problemami, z których istnieniem nie do końca zdawałem sobie sprawę. To bardzo cenna lekcja. Także mogę powiedzieć, że w jakimś sensie Janusz ma rację. Choć z drugiej strony praca w klubie, sukcesy, dają też ogromną satysfakcję.

Zaaklimatyzowałeś się już w Chojnicach?

Tak, tak, ja w Chojnicach czuję się coraz lepiej. Podoba mi się w tym mieście. Czekam jeszcze na resztę rodziny, ale ogólnie to naprawdę fajne miasto. Nie jest jakieś ogromne, ale wszystko czego potrzebuję tutaj jest. I okolica jest piekna. Ludzie są bardzo pomocni, spotykam się z tą pomocą czy to będąc w klubie, czy na ulicy. Także akimatyzacja przebiega prawidłowo (śmiech). Interesuję się trochę historią i już jestem obłożony książkami z historią Chojnic. Staram się to miasto coraz lepiej poznać. Jeszcze co prawda nie mówię „jo” jak tutejsi, ale myślę, że jest to kwestia czasu. Na koniec sprowadzę jeszcze brazylijskiego piłkarza o nazwisku Jo. (śmiech)

Czyli można powiedzieć, że nie tęsknisz już za telewizją i komentowaniem?

Za komentowaniem pewnie zawsze będę trochę tęsknił. Tak jak mówiłem, to było moje marzenie, które spełniłem. To była moja praca ale też pasja. Natomiast jestem już dużym chłopcem i potrafię sobie z tym poradzić.

Jak oceniasz poziom polskich komentatorów?

Uważam, że wielu moich kolegów po fachu podchodzi do tego bardzo profesjonalnie. Nie mamy się czego wstydzić w porównaniu do dziennikarzy i komentatorów z innych krajów.

Brakuje Ci trochę radia w polskich mediach?

Wiesz co, to jest bardzo dobre pytanie. Wojtek Kowalczyk opowiadał mi zawsze o Hiszpanii, gdzie wykorzystywane jest to medium z naprawdę z dużym rozmachem. Ludzie słuchają audycji radiowych nawet na stadionach podczas meczu. Wydaje mi się, że zależy to też trochę od kultury kraju. W Polsce chyba nie żyjemy jeszcze tak piłką nożną, by słuchać radia, które nadawałoby raczej profesjonalne audycje. Jednak gdyby takie powstało, na pewnie chętnie bym go słuchał. Sam nigdy nie miałem okazji pracować w radiu, ale być może teraz to się zmieni jak już wcześniej wspominałem.

Kto awansuje w tym sezonie i jakie stawiasz cele przed swoim klubem?

Nie podejmę się wskazywania kto awansuje, bo uważam, że to będzie najbardziej wyrównany sezon w ostatnich latach. Jest wiele drużyn, które stawia sobie jako cel Ekstraklasę. Pewnie w samym województwie śląskim znaleźlibyśmy pięć zespołów ,które chciałby awansować, czyli wszystkie. Wiemy jakie kto ma możliwości finansowe, ale trudno i tak wyrokować, bo ta liga w tym sezonie będzie bardzo silna. Jeśli chodzi o Chojniczankę, to uważam, że mamy mocny skład. Większość z podstawowych zawodników miała już okazję grać w Ekstraklasie. Jeśli ominą nas kontuzje, to możemy rywalizować z każdym w tej lidze. Na co to wystarczy? Trudno powiedzieć, w zeszłym sezonie Chojniczanka startowała jako 5. zespół do rozgrywek, a utrzymać zdołała się dopiero w ostatnich kolejkach. Życzyłbym sobie, żebyśmy w żadnym momencie sezonu nie musieli nerwowo spoglądać na dół tabeli. Chcemy grać swoja piłkę, ofensywną, widowiskową ale zarazem też efektywną. Życzyłbym sobie, żebyśmy usadowili się w czołówce. Będziemy też chcieli przy okazji wypromować któregoś z naszych młodych utalentowanych zawodników. Pragnę też zaznaczyć, że będziemy podchodzić bardzo poważnie zarówno ligi jak i Pucharu Polski.

Czyli celem jest awans? Czy podejście a’la Termalica z poprzednich lat, która podobno nie chciała awansować?

W życiu nie uwierzę, że Termalica nie chciała awansować. Zawsze podkreślałem, że takie tezy to jest jakaś bajka. W pełni zgadzam się z Radosławem Osuchem, że pierwsza liga to jest najdroższa liga świata. Pieniądze które można zarobić w Ekstraklasie, są na tyle kuszącą sprawą, że nikt ci nie powie w żadnym klubie, że nie chce awansować do Ekstraklasy. Natomiast w Chojnicach nie powiemy, że albo awans, albo śmierć. Jednak mamy swoje ambicje i jeśli nadarzy się możliwość awansu, to oczywiście, że tego chcemy. Ale jeszcze raz pragnę przypomnieć, że jeszcze w 2008 roku Chojniczanka występowała w klasie okręgowej, więc już ta 1. liga jest dużym dokonaniem.

Czego życzyć Leszkowi Bartnickiemu?

Żeby nowa praca sprawiała mi satysfakcję, tak jak sprawiało ją dziennikarstwo, a zwłaszcza komentowanie meczów. Chciałbym również, aby ludzie w Chojnicach, którzy mi zaufali, byli ze mnie zadowoleni. A ja sam rzeczywiście dołożył swoje cegiełki do budowanej od 1930 roku tradycji Chojniczanki.

Rozmawiał  BARTOSZ BURZYŃSKI

Komentarze

komentarzy