Belgia awansuje do kolejnej rundy finału maksymalnie minimalnym nakładem sił

Świetne pokolenie, młode gwiazdy na każdej pozycji. Wielu upatrywało w nich już nie czarnego konia, a faworyta Mundialu. Tymczasem Belgowie, bo oczywiście o nich mowa, w pierwszym meczu zaprezentowali się mizernie, męcząc się ze słabiutką Algierią. Z kolei Rosjanie po wiel(błąd)dzie Akinfiejewa i słabym spotkaniu tylko zremisowali z Koreańczykami. Pojedynek obu tych reprezentacji miał nam dać odpowiedzieć na pytanie, na co tak naprawdę ich stać w Brazylii? Poprzednie występy przeszły do historii, liczyło się tu i teraz.

Za mikrofonem Szpaku, czyli na początku meczu mieliśmy jak zawsze wielki dylemat. Mianowice, jak wymawiać nazwiska Belgów i w jakim dialekcie: flamandzkim? Niderlandzkim? Szpakowskim?

szpaku

Obie drużyny od początku starały się długo rozgrywać akcje, próbując uśpić przeciwnika na swojej połowie. Z pierwszych dwudziestu minut warto odnotować dwa groźne strzały Mertensa. Kolejne minuty pierwszej połowy przypominały atrakcyjnością Ojca Mateusza. Rosjanie strzelali z dystansu, jednak Curtois nie miał większych problemów z uderzeniami Shatova i Faizulina. Po stronie Czerwonych Diabłów najlepiej prezentował się wcześniej wspomniany Mertens, który z dziecinną łatwością ogrywał drewnianego Kombarowa. Gdy większość z nas odliczała sekundy do gwizdka kończącego pierwszą połowę, z myślą żeby zrobić sobie kawę i nie przespać drugich 45min., wówczas dobrą akcję przeprowadziła Sborna. Niestety Kokorin zmarnował dwustuprocentową sytuację i do przerwy wynik już się nie zmienił. Kompletnie bezbarwny Hazard, odcięty od podań Lukaku i szarpiący gwiazdor Napoli, tak prezentowała się w pierwszej połowie faworyzowana Belgia.

borek2

Druga połowa zaczęła się podobnie do pierwszej, czyli od nudy przeplatanej śmiertelną nudą. Na boisku nie działo się praktycznie nic, a najwidoczniejszą postacią na boisku był Fellaini… ale to chyba normalne. Naprawdę, im dłużej trwał ten mecz, tym coraz częściej zastanawialiśmy się, czy na boisku nie biega 22 Ćwielongów. W końcu jest słonecznie, mamy niedzielne popołudnie i nikomu nic się nie chce.

fella

W momencie, w którym widzowie zastanawiali się nad przełączeniem kanału, a pozostali robili sobie drzemki, niespodziewanie obudzili się Belgowie. Błysk geniuszu Hazarda, który był kompletnie niewidoczny w tym meczu, dogranie do Origiego, zmiennika Lukaku i stało się coś, w co przestaliśmy wierzyć po jakiś 30minutach tego meczu. Podopieczni Wilmotsa objęli prowadzenie, które utrzymali do końca i minimalnym, maksymalnie minimalnym nakładem sił zapewnili sobie awans do kolejnej rundy.

argent

Komentarze

komentarzy