Warszawa i jej okolice to jakieś 3,5 miliona ludzi. I teraz wyobraźcie sobie, że jesteście w stanie z tej populacji zbudować zespół, który regularnie walczy o najwyższe trofea na kontynencie, że Wasi zawodnicy grają w topowych klubach na świecie, a następcy walą drzwiami i oknami. To właśnie Urugwaj i jego kadra. Południowoamerykańska potęga nie ma dostępu do milionów zdolnych chłopaków, ale mimo to posiada jedną z najbardziej utytułowanych reprezentacji na świecie!
Montevideo – stolica, specyficzna na tyle, że jej populacja stanowi ponad 50% populacji całego kraju. Jeszcze ciekawiej wygląda miejscowa liga. Kluby z Montevideo nie tyle stanowią większość, bo byłoby to ogromne niedopowiedzenie, co dominują, gdyż 14 z 16 wszystkich klubów Primera Division, a więc 88%, jest ze stolicy. Wyobraźcie sobie, że w Polsce tyle klubów z Warszawy gra w LOTTO Ekstraklasie… Większość kibiców nie byłaby w stanie nawet wymienić nazw tylu zespołów w Warszawie. Ale w niższych ligach wcale nie jest lepiej, bo i tam głównie dominują kluby ze stolicy.
Zresztą, gdyby zapytać przypadkowego przechodnia, czy zna jakiekolwiek inne miasto w Urugwaju, to prawdopodobnie 99,9% osób odpowiedziałoby, że nie. Zachowując wszelkie proporcje, jest mniej więcej jak z Estonią w Europie. Z piłką nożną jedyne, co się kojarzy, to A. Le Coq Arena, Levadia Tallin, Kosta Wassiljew, kiedyś może Siergiej Pareiko, a z geografii Tallin, i nic więcej.
Mówi się, że najbardziej piłkarskie miasto na świecie to Rosario. W mniej bogatej i pomniejszonej wersji, za takie można uznać Montevideo. Mnóstwo klubów oraz piłkarzy wychowanych w mieście i jego okolicach robi wrażenie. Innym ciekawym przykładem jest Salto. Trzecie pod względem liczby mieszkańców miasto w Urugwaju. Plus minus jakieś 100 tysięcy mieszkańców, czyli jak na warunki południowoamerykańskie – mała mieścina. Mimo to Salto wydało na świat Luisa Suareza i Edinsona Cavaniego. W kadrze jest jeszcze Gaston Silva, ale to właśnie dwóch topowych snajperów jest największą dumą Salto. Na ich przykładzie Bartłomiej Rabij z wydawnictwa „Mandioca”, ekspert od futbolu południowoamerykańskiego opisuje kadrę Urugwaju.
– Jest inną reprezentacją niż Brazylia czy Argentyna. Nie ma jednego lidera drużyny, działa stadnie. Taka Brazylia moim zdaniem… gówno zdziała na mundialu, bo kłopot będzie z Neymarem. Chłopak totalnie odleciał po transferze do PSG. W Urugwaju tego nie ma. Tam najbardziej zapieprzają Suarez i Cavani. Największe gwiazdy, ale oni pracują i „wyżerają” wszystko na boisku, i to się podoba.
I taki kraj, małe państewko ma w swoich gablotach puchary za dwa mistrzostwa świata; i oba pamiętne. Zwycięzcy pierwszej edycji mundialu oraz zwycięzcy mundialu w Brazylii – 1950 r. – po słynnym Maracanazo, czyli największej porażce w historii brazylijskiego futbolu – przynajmniej do meczu z Niemcami w 2014 roku. Do tego 15-krotni triumfatorzy Copa America, a dalej można wymieniać sukcesy w piłce młodzieżowej. W piłce klubowej potęgami od wielu lat nie są, bo ostatni finał południowoamerykańskich rozgrywek to rok 2011 i porażka Penarolu Montevideo z Santosem, ale właśnie ów Penarol w swoich gablotach ma pięć tytułów za Copa Libertadores.
Taki kraj ma również gazetę „El Pais”, która co roku wybiera najlepszą jedenastkę zawodników grających w Ameryce Południowej, a jej wybór to ogromne wyróżnienie i prestiż, który w Europie można porównać do decyzji „Kickera” czy „L’Equipe”, mimo że urugwajski „El Pais” nie jest stricte sportową gazetą.
Na powyższej grafice wśród drugoligowców można wyróżnić Deportivo Maldonado, czyli najsłynniejszy – w kwestii piłkarskiej menedżerki – klub na świecie. Określeń jest wiele, od „klub-słup”, przez „parking dla piłkarzy”, po… pralnię pieniędzy.
Przyszłość pod względem piłkarskim to jedno, ale za – niecałe – 13 lat, być może, będą gościć po raz drugi mistrzostwa świata. Nawet można powiedzieć, że z dużą dozą prawdopodobieństwa, wszak czymś wspaniałym – dla marketingu FIFA – byłby powrót z lokalizacją do korzeni mundialowych. Tym razem już nie w wersji solowej, ale wraz z sąsiadami – Argentyną i Paragwajem. Nic dziwnego, bo po prawdzie góra dwa, trzy duże stadiony są potrzebne w Urugwaju.
Gwiazdy wczoraj, dziś i jutro
Lugano, Forlan, Suarez, Cavani – po kolei można wyliczać największe gwiazdy reprezentacji Urugwaju z ostatnich lat. Nie licząc tego pierwszego, pozostali byli/są wielkimi gwiazdami w Europie. Mimo to nie trzeba się obawiać, że za kilka lat Urugwajczycy pozostaną z niczym. Już teraz ławą, bardzo szeroką, do dorosłej kadry wchodzi pokolenie z roczników ’94 i młodszych. Odmłodzenie kadry to nie jest prosta sprawa, ale wydaje się, że na południowym-wschodzie Ameryki Południowej znacznie lepiej idzie walka o przyszłość kadry, aniżeli w Chile, gdzie dobiega kres złotego pokolenia, a godnych następców nie widać, co grozi kilkuletnią zapaścią piłki reprezentacyjnej w Chile.
– Urugwajczycy odmłodzili kadrę w oparciu o drużyny młodzieżowe Fabiana Coito. Nahitan Nandez, Gaston Pereiro, Fede Calverde, to kilka przykładów, bo za moment będą kolejni. Jest Mauricio Lemos, a wszyscy czekają również na Gastona Guruceagę w bramce, który jeszcze musi uzbroić się w cierpliwość, bo teraz i tak byłby numerem trzy, za Muslerą i Silvą – tłumaczy Rabij. – Jak na drużynę, która dwa lata temu podczas Copa America była najstarsza, w dwa lata przeszła dużą metamorfozę. Do tego Tabarez zauważył podczas Copa America Centenario, że bez Luisa Suareza była totalna porażka, a przecież brakowało tylko „dziewiątki” i nastąpił też proces zmian w sposobie gry – kończy nasz ekspert.
Wystarczy spojrzeć, w jakich klubach grają Urugwajczycy, którzy jeszcze nie zapracowali na status Godina czy Suareza, ale ławą wchodzą do kadry i wielu z nich staje się ważnymi postaciami:
Matias Vecino – Inter
Rodrigo Bentancur – Juventus
Fede Valverde – Deportivo La Coruna, wypożyczony z Realu Madryt
Giorgian De Arrascaeta – Cruzeiro
Gaston Pereiro – PSV
Maxi Gomez – Celta Vigo
Powiedzmy sobie szczerze, wygląda to co najmniej dobrze, a przecież nie ma w tym gronie Lucasa Torreiry. Jego brak może dziwić, bo mimo dużego potencjału drzemiącego w jego rodakach, to jednak nie jest reprezentacja Hiszpanii, by wyróżniający zawodnicy topowych lig musieli obejść się smakiem. Torreira zewsząd chwalony za swoją grę w barwach Sampdorii. Portal WhoScorred.com wybrał Urugwajczyka do najlepszej jedenastki października, a obok niego w linii pomocy znaleźli się: Goncalo Guedes z Valencii oraz dwójka z Manchesteru City – Fernandinho i Leroy Sane.
W drugiej linii cieszy zmiana podejścia. Bentancur, Vecino, De Arrascaeta, Pereiro, Valverde – to grupa zawodników będących przeciwieństwem Egidio Arevalo Riosa czy Alvaro Gonzaleza lub Diego Pereza. Ten ostatni od kilku lat nieobecny, ale to był prawdziwy rzeźnik z krwi i kości. Jak dodaje Bartłomiej Rabij, nastąpiło długo wyczekiwane odejście od zawodników topornych i przejście w erę kreatywnych piłkarzy.
W grupie niepowołanych nie ma chociażby zniszczonego przez kontuzje Sebastiana Cristoforo. Przychodził do Sevilli rok przed Grzegorzem Krychowiakiem i uwierzycie lub nie, ale w Ameryce Południowej to był zawodnik wymieniany jako jeden z największych talentów na pozycji defensywnego pomocnika. Dzisiaj Cristoforo gra we Fiorentinie, nie zawsze dużo, ale on, podobnie jak Nico Lopez czy Diego Rolan, jest piłkarzem, którego cały czas trzeba wymieniać w kontekście kadry.
Mało? Marcelo Saracchi z River Plate trafił na listę 100 najlepszych zawodników do lat 20 na świecie według magazynu „FourFourTwo”. Idziemy dalej, a tam dwa talenty z rocznika 1999 – Nicolas Schiappacasse i Joaquin Ardaiz. Warto przy nich się zatrzymać, bo droga obu chłopaków wydaje się skrajnie różna. Pierwszy gra w rezerwach Atletico Madryt i nawet miał okazje debiutu w pierwszej drużynie, a drugi od tego sezonu gra dla… Royal Antwerp. Belgia wydała na świat dziesiątki talentów, więc to może jakaś droga, ale śmiało można go określić wyjątkiem.
Skoro jesteśmy przy napastnikach, to nie sposób nie wspomnieć o najnowszym talencie. Facundo Milan, rocznik 2001 (!), zadebiutował w tym sezonie w barwach Defensora i rozegrał 120 minut. Efekt? Trzy strzelone gole! Ale tych zawodników wymieniać można w nieskończoność – Diego Rossi, Rodrigo Amaral, Diego Fagundez czy Facundo Waller – najlepszy asystent zespołu podczas Copa America U-20 2017.
Top Uruguayan prospects born between 1995 & 1999 ??
Amazing amount of talent for a country with a population of only 3,5 million people! pic.twitter.com/dVmpRESszm
— FootballTalentScout (@FTalentScout) September 4, 2017
Warto przyjrzeć się kadrze Urugwaju na tegoroczne, zwycięskie Copa America U-20. Tradycyjnie na turniej mogło pojechać 23 zawodników z rocznika 1997 i młodszych. Co ciekawe, jedynie nieco ponad połowa piłkarzy urodzona była w 1997 roku – 12. Aż dziewięciu było rok młodszych, a dwóch naszych bohaterów – Schiappacasse i Ardaiz – byli jedynymi przedstawicielami ’99. Młodszą kadrę miała Argentyna, ale np. Brazylia zabrała „tylko” sześciu młodszych piłkarzy niż dopuszczalna górna granica.
Zaplanowana zmiana warty
Scheda przejmowana w reprezentacji Urugwaju wydaje się naturalna. Najpierw dowódcą defensywy był Diego Lugano, a przez wiele lat towarzyszył mu Diego Godin i od kilku lat jest jej liderem. W kadrze są Sebastian Coates, Jose Maria Gimenez czy Mauricio Lemos i prawdopodobnie któryś z nich w niedalekiej przyszłości będzie rządził na tyłach. W przodzie analogia. Na odejście Diego Forlana była przygotowana, dzięki Suarezowi i Cavaniemu, a największe gwiazdy reprezentacji, mimo jeszcze wielu lat przed sobą, mają kilku młodych zdolnych, którzy ich zastąpią.
Tutaj kolejne porównanie z Chile, w którego kadrze niemal od kadencji Bielsy oglądamy te same twarze. Pojedyncze osoby się zmieniają, ale nadal trzon reprezentacji jest ten sam, a że każdemu przybywa wiosen, to perspektywa wygląda niezbyt dobrze i jeśli nie zajdą szybkie i gruntowne zmiany, to podczas Copa America 2019 sukcesem dla „La Roja” będzie… wyjście z grupy!
Reprezentacja Chile jest na tyle wdzięczna, że również w kwestiach trenerskich będzie służyć za porównanie. Bielsa, Borghi, Sampaoli, Pizzi – zmiany, które trudno nazwać harmonijnymi. Najpierw sukcesy, potem rozgardiasz, kolejny sprząta i po nim znowu zaczyna się wszystko rozpadać. W Urugwaju od 12 lat jest Oscar Washington Tabarez i prawdopodobnie są to jego ostatnie miesiące na stanowisku. Przede wszystkim chodzi o wiek, ale i o zdrowie, bo kto śledził końcówkę eliminacji, ten wie, że 70-latek bez kul lub innych pomocy nie jest w stanie się sprawnie poruszać.
W Urugwaju wydaje się, że następca jest jasny, a jest nim Fabian Coito. 50-latek od dekady prowadzi kolejne młodzieżowe reprezentacje i przeszedł przez każdy szczebel – U-15, U-17, teraz U-20, a prowadził również kadrę olimpijską, czyli U-23, a nawet taki twór jak kadra na Igrzyska Panamerykańskie U-22.
– Naturalny następca dla Tabareza, bo i też Urugwajczycy nie mają wielu swoich trenerów na poziomie. Owszem, jest Diego Aguirre, który trenował w Argentynie i Brazylii, ale nie wiem, czy to jest ktoś, na kogo czekają. Gus Poyet jest znany, bo grał w Europie, ale to nie jest żaden wielki szkoleniowiec – mówi Rabij.
– Od kilkunastu lat prowadzi młodzieżówki, więc tak naprawdę zna wszystkich, albo niemal wszystkich, zawodników w kadrze. W zasadzie wszyscy od rocznika ’88 w górę przeszli przez jego ręce. Jak są zgrupowania, to też z racji jednego ośrodka i całego życia skupionego wokół Montevideo jest on razem z nimi. Razem pracują, razem się przygotowują i współpraca kwitnie, bo to jest zbyt mały kraj, żeby każdy robił po swojemu – kończy Rabij.
Urugwajski portal Referi opisuje go w kilku słowach: – Głos nauczyciela, duch trenera i spokój zegarmistrza. Nie lubi krzyczeć na zawodników, dużą uwagę przykłada do edukacji, wszak nie każdy będzie piłkarzem, a warto, by mieli alternatywę. Zwraca uwagę na zachowanie piłkarzy oraz ich żywienie, bo jak sam mówi – jego rolą jest dostarczyć Tabarezowi „gotowy produkt”. Jego podejście wywołuje również pozytywne reakcje podopiecznych. Gaston Pereiro, gdy przyleciał do Urugwaju pierwszy raz po podpisaniu kontraktu z PSV, od razu pojechał do domu Coito i wręczył mu swoją koszulkę z nowego klubu.
Takiego podejścia i racjonalnej ewolucji można pozazdrościć Urugwajczykom. W Polsce żyjemy chwilą, choć coraz częściej pojawiają się głosy i zapytania pod tytułem „jak będzie wyglądało życie po Lewandowskim?”. W Urugwaju przebudowa trwa i jak wspomniał Rabij, mundial w Rosji to jeszcze powinien być okres przejściowy, ale już podczas Copa America 2019 w Brazylii powinniśmy poznać odpowiedź, czy przebudowa „Los Charruas” była udana.