Bolesny łomot od Słowenii. Wizyty przy autokarze jednak nie będzie

Pierwsza porażka i pierwszy stracony gol. Kadra Jerzego Brzęczka w końcu uznała wyższość rywala w eliminacjach do EURO 2020. Nasi reprezentanci ewidentnie nie dojechali do stolicy Słowenii i zebrali sromotny łomot. Strata punktów na pewno boli, ale kwestia awansu do głównego turnieju nadal pozostaje otwarta.

Polacy udanie rozpoczęli to spotkanie, ale po początkowym narzuceniu swojego stylu, Słoweńcy momentalnie doszli do głosu i szybko rozpoczęli swoją grę. Wraz z kolejnymi minutami to gospodarze przejmowali inicjatywę, wykonując doskonale zalecenia swojego trenera. Częste faule, rwana gra i tytaniczna praca – to wszystko za każdym razem wybijało nas z rytmu. Podopieczni Matjaża Keka również za pomocą takich prostych środków dostawali się pod bramkę Fabiańskiego, który dwukrotnie ratował nas przed stratą bramki, głównie po strzałach aktywnego Josipa Ilicicia.

Niestety, w ostatnich 15 minutach pierwszej połowy zapanował na boisku jeszcze większy chaos i nasza kadra nie miała już kompletnie niczego pod kontrolą. Efektem okazała się bramka Struny po rzucie rożnym i polski bramkarz po raz pierwszy w tegorocznych eliminacjach wyjmował piłkę z siatki. Niestety nawet stracony gol nie obudził podopiecznych Brzęczka, którzy nie potrafili zagrozić bramce Oblaka. W pierwszej odsłonie można było przypuszczać, że to jedynie spotkanie towarzyskie.

Niestety druga odsłona jedynie przez moment dawała nadzieje na pozytywny wynik. Słoweńcy ponownie wybijali naszą reprezentację z rytmu. Nasi rywale zdawali sobie sprawę, że Polska kompletnie nie potrafi operować w ataku pozycyjnym i z każdą minutą męczy się przy takiej grze. Było to widoczne niemalże w każdej akcji, aż do kolejnej straconej bramki. Sporara kapitalnym podaniem obsłużył świetny dziś Ilicic i mieliśmy 2-0. Nie dojechał fatalny dziś Pazdan, a Fabiański także mógł się lepiej zachować przy tej interwencji. To było idealne podsumowanie tego meczu.

Nie tak wyobrażaliśmy sobie to spotkanie, ale strata punktów przyszła raczej w dobrym momencie. Poniekąd ten mecz przypominał oklep od Danii w Kopenhadze za panowania Adama Nawałki w poprzednich eliminacjach. Mimo to Polacy nadal prowadzą w tabeli grupy G i wygrana z Austrią w poniedziałek powinna ponownie dać nam pewien bufor bezpieczeństwa. Awans na EURO wciąż pozostaje raczej niezagrożony przy regularnym zdobywaniu punktów z teoretycznie słabszymi przeciwnikami  – podobnie zresztą jak posada Jerzego Brzęczka. Z pewnością prezes PZPN nie odwiedzi dziś przy autokarze selekcjonera tak jak miało to miejsce dziesięć lat temu w Mariborze.

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

Komentarze

komentarzy