Bramkowy gangbang w Dortmundzie. Rekord Ligi Mistrzów z udziałem Legii!

90f4647186_na_pytanie_gdzie_jest_ta_legia

Takiego cyrku dzisiejszego wieczoru nie spodziewał się nikt. Sukcesem miało być strzelenie gola, może próba jak najdłuższego utrzymania korzystnego wyniku. A tu pyk, pyk i wpadło całe 12 bramek. Jedyny minus dla polskich kibiców to fakt, że 2/3 z nich było autorstwa Borussii, co nie zmienia faktu, że konkurs na najlepszy mecz Ligi Mistrzów 2016/2017 został rozstrzygnięty.

Trudno napisać cokolwiek mądrego po takim meczu. To był szczyt absurdów. Gdyby w pewnym momencie Thomas Tuchel albo ktokolwiek inny ze sztabu wbiegł nagi na boisko, to nie miałoby prawa dziwić nikogo. A przecież wszystko zaczęło się tak niewinnie…

Najpierw Prijović eleganckim „zewniakiem” otwiera wynik spotkania. Potem Radosław Cierzniak kompromituje się doszczętnie – nawiasem mówiąc gorzej niż Edward Potok – i wydaje się, że gdyby zamiast Jacka Magiery przy linii stał Janusz Wójcik, to największym zwycięzcą meczu zostałby Bartosz Fabiniak. W kilka minut Legia traci trzy sztuki, potem sama dokłada na 3:2, po chwili znowu „Prijo” ma szansę, a Weidenfeller wyskakuje jakby go wrzątkiem oblali. Jednym słowem, jeśli ktoś miał ochotę na herbatę, jeśli ktoś doznał poszedł do kibla na „dwójkę” w 15. minucie albo uznał, że lepiej pójść porozmawiać przez telefon, ten przegrał piłkarskie życie. To się już nie powtórzy nigdy, nigdzie i koniec kropka.

Już do przerwy 5:2 i w kwestii rozstrzygnięcia wszystko było jasne, ale jeszcze 45 minut na strzelanie goli. W drugiej połowie już tylko pięć sztuk, ale z każdą minutą pachniało pobiciem rekordu bramkowego, który liczył sobie 13 lat. I stało się – 8:4. A wyglądało to tak:

10′ 0:1 – Prijović
17′ 1:1 – Kagawa
18′ 2:1 – Kagawa
20′ 3:1 – Sahin
24′ 3:2 – Prijović
29′ 4:2 – Dembele
32′ 5:2 – Reus
52′ 6:2 – Reus
57′ 6:3 – Kucharczyk
81′ 7:3 – Passlack
83′ 7:4 – Nikolić
92′ 8:4 – Reus

Dwa największe rozczarowania – czas pomiędzy 32. a 52. minutą w oczekiwaniu na ósmego gola oraz między 57. a 81., gdy całe wieki trzeba było się nudzić, by wreszcie dostać dziesiątą i kolejne bramki.

Gdyby wypisać wszystkie ciekawe statystyki z tego meczu, to prawdopodobnie zapełnilibyście gazetę codzienną. Kilka z nich poniżej:

  • Najwięcej bramek w meczu Ligi Mistrzów. Do tej pory to miano dzierżyło spotkanie Monaco–Deportivo z 2003 roku – 8:3.
  • Po raz pierwszy w historii Ligi Mistrzów pięć bramek padło przed 25. minutą.
  • Shinji Kagawa strzelił drugi najszybszy dublet, a zrobił to w przeciągu 77 sekund. Najlepszy jest Gareth Bale – 76 w barwach Tottenhamu przeciwko Interowi w 2010 roku.
  • Po raz drugi w historii w pierwszej połowie wpadło siedem bramek. Poprzedni raz taka sytuacja miała miejsce w meczu Monaco–Deportivo.
  • 14 bramek Borussii przeciwko Legii to najlepszy wynik w jednej edycji LM w dwumeczu.
  • Legia – po Liverpoolu i Bayernie – jest trzecim zespołem, który strzelił cztery gole przeciwko BVB za kadencji Thomasa Tuchela.

Co w pozostałych meczach? A kogo to obchodzi, skoro dzisiaj w Dortmundzie wpadło 12 goli, a w pozostałych siedmiu spotkaniach ledwie 16.

Czy Legia ma się czego wstydzić? Absolutnie nie i śmiem twierdzić, że gdyby w pierwszym meczu próbowała pójść na podobną wymianę ciosów, to również byłaby chwalona. Może i „Wojskowi” dostali osiem sztuk, może i obrona przepuszczała każdą piłkę, a Cierzniak zanim się zorientował, że piłkę można odbijać i łapać, to już dziesięć razy było za późno, ale z przodu było kapitalnie. Cztery gole, do tego sporo sytuacji, a zatem w najbliższą niedzielę wielu Niemców może wybierze się do Wrocławia na mecz Śląska z Legią, wszak daleko nie mają, a wszystkim zwolennikom Superligi zamiast obecnej LM aktualny mistrz Polski może pomachać i życzyć szczęścia…