Brazylia demoluje w klasyku, pierwszy remis od 35 lat i kontuzja podopiecznego Guardioli

neymar

„Canarinhos” nie mieli najmniejszych kłopotów z ograniem Argentyny w hitowym starciu 11. kolejki eliminacji mundialu w Rosji w strefie CONMEBOL. Podopieczni Titego rozbili „Albicelestes” 3:0 i wraz z Urugwajem są na najlepszej drodze do szybkiego awansu.

Trudno powiedzieć, w jakim celu do Belo Horizonte przyjechała ekipa Edgardo Bauzy. Messi i spółka zagrali po prostu fatalnie. Dość powiedzieć, że największe zagrożenie stworzył Lucas Biglia po strzale z kilkunastu metrów… Brazylijczycy nie rozegrali porywających zawodów, ale w newralgicznych momentach byli w stanie przyspieszyć grę, dzięki czemu momentalnie przenosili się pod pole karne gości.

Tak było w pierwszej połowie, gdy najpierw Philippe Coutinho zszedł do środka i załadował taką bombę, że Sergio Romero mógł poprosić, by więcej takich cudów tego wieczoru już nie było. Później kompletnie niewidoczny Gabriel Jesus obsłużył Neymara, a na koniec swoje dorzucili „Chińczycy”, czyli duet Renato Augusto i Paulinho, którzy reprezentują kluby z Państwa Środka.

W drugiej połowie dominacja Brazylijczyków nie podlegała jakiejkolwiek dyskusji. Gdyby Neymar i spółka grali na poważnie i dążyli za wszelką cenę, by dobić rywala, to prawdopodobnie mogliby w większym stopniu odczarować Mineirao. To samo Mineirao, które do tej pory jednoznacznie kojarzyło się z 1:7 z Niemcami. Pamiętamy, jak tragicznie zagrała wtedy ekipa Scolariego, więc porównanie Argentyny do tamtej Brazylii ukazuje skalę kompromitacji gości w Belo Horizonte. Komentujący ten mecz Mateusz Święcicki przyznał, że tylko murawa jest gorsza od postawy reprezentacji Argentyny…

W pozostałych spotkaniach miało być ciekawie, ale powiedzieć, że tam wiało nudą, to nic nie powiedzieć. Na uwagę zasłużyły jedynie wydarzenia poboczne, czyli powrót Radamela Falcao, dla którego był to pierwszy mecz w barwach „Cafeteros” od 13 października 2015 roku! Przy okazji kontuzji doznał Claudio Bravo, co z pewnością musiało „ucieszyć” Pepa Guardiolę. Gwoli ścisłości, kibice w Barranquilli bramek nie zobaczyli, a dla Chile był to pierwszy bezbramkowy remis w eliminacjach od… 35 lat.

Swoje zrobili Urugwajczycy, którzy postawili kolejny krok w kierunku Rosji 2018 i wraz z „Canarinhos” będą musieli bardzo się postarać, by dać się wyprzedzić grupie pościgowej. Do tej grupy dołączyło Peru, które obiło Paragwaj na wyjeździe aż 4:1! Na brak goli nie narzekali kibice, którzy oglądali starcie dwóch najgorszych ekip na kontynencie. Wenezuela ograła Boliwię 5:0, a bohaterem meczu został Josef Martinez, który ustrzelił hat-tricka. Co ciekawe, do tej pory żaden zawodnik kadry „Vinotinto” nie uczynił tego w meczu o punkty! Jeszcze ciekawszy jest fakt, że do tej pory jedynymi piłkarzami, którzy ustrzelili trzy gole przeciwko Boliwii w eliminacjach, byli… Romario i Zico. Chapeau bas za takie towarzystwo!