Burzyński: Dlaczego Barcelona jest aż tak fatalna?

koniec

To, co dzieje się z Barceloną w tym sezonie, łudząco przypomina ostatni sezon Pepa Guardioli. Przesycenie sukcesami, kompletny brak zaangażowania, wypalenie się, zero entuzjazmu… Co jakiś czas następuje lekki podryw, ale to tylko złudzenie.

Postawa Barcelony w tym sezonie zależna jest od tego, w jakiej dyspozycji są Messi, Suarez i Neymar. Argentyńczyk rzadko miewa przestoje, a jak jest w gazie, to potrafi sam wygrywać mecze. Oczywiście nie wszystkie, ale sporo punktów zdobędzie, dlatego Barcelona traci do Realu siedem, a nie 17 oczek.

Jeśli ktoś pięć lat temu powiedziałby mi, że Barcelona w 2017 roku nie będzie posiadała żadnego dobrego pomocnika, to najzwyczajniej w świecie bym nie uwierzył. W środkowej linii „Blaugrany” obecnie nie ma kompletnie nikogo wartościowego. Rakitić, który w poprzednich latach ciężką pracą wyrósł na naprawdę solidnego pomocnika, wyraźnie zapomniał, dlaczego rozegrał tyle minut w drużynie Luisa Enrique. Chorwat to gość, który nie posiada niczego magicznego, on musi po prostu mądrze biegać. W tym sezonie wyraźnie poprzestawiało mu się coś w głowie, spuścił z tonu i automatycznie stracił miejsce w składzie na rzecz jednego z najbardziej zagubionych piłkarzy Barcelony w ostatniej dekadzie. Naprawdę muszę daleko sięgnąć pamięcią, by znaleźć kogoś tak niekumatego jak Gomes. Gdy myślałem już, że będzie trzeba porównać go do Oleguera, który był fatalny, bezużyteczny i irytujący jak Bartłomiej Misiewicz przypomniałem sobie o Alexandrze Hlebie. Białorusin oczywiście całą winę zwalał na trenera, ale każdy, kto choć trochę poznał system tamtej Barcelony, wiedział, że Guardiola nie zna zaklęcia, które sprawi, by Hleb zacząć myśleć na boisku. Zresztą Katalończyk szybko to zrozumiał i skreślił Hleba w odpowiednim momencie… na samym początku sezonu. Niestety, ale Luis Enrique tego nie rozumie i cały czas stawia na Portugalczyka, który jest jednym wielkim nieporozumieniem. Najbardziej komiczne w tej sytuacji jest to, że ten gość w umowie ma wpisaną klauzulę mówiącą o tym, że jeśli w przyszłości zdobędzie Złotą Piłkę, to Barcelona będzie musiała zapłacić dodatkowe pieniądze Valencii. Także albo ktoś w biurach „Nietoperzy” dostał czymś ciężkim w głowę, albo niezły z niego jajcarz.

Poza Rakiticiem jest jeszcze Rafinha, który miał być dużo lepszy i bardziej kompletny od brata, Thiago. Oczywiście chyba już każdy wie, że jest to wręcz niemożliwe. Młodszy z synów Mazinho od dwóch lat bije głową w sufit i ani myśli wejść na wyższy poziom. Brazylijczyk jest typowym piłkarzem, który nadaje się do Villarreal. Sytuacja bliźniaczo podobna do braci dos Santos. Starszy z ogromnym talentem i predyspozycjami na światową czołówkę, a młodszy taki idealny dla ligowego średniaka w Hiszpanii. W pomocy może grać również Sergi Roberto, a właściwie to mógł, bo gdy Barcelona odzyskiwała Vidala, to los go natychmiast zabrał. Także ta opcja wydaje się już praktycznie zamknięta. Natomiast słabsza forma Busquetsa pokazuje, jak znaczącym był piłkarzem w ostatnich latach. Jest jeszcze Denis Suarez, który miał być uzupełnieniem składu, ale jak na razie uzupełniać nie ma czego.

W meczu z PSG Barcelona przebiegła aż o ponad osiem kilometrów mniej niż zawodnicy paryżan. Jednak nie to jest najbardziej zatrważające. Sam Rabiot (12) uzyskał dokładnie tyle samo przechwytów, co cała druga linia Barcelony (Busquets – pięć, Andre Gomes – cztery, Andres Iniesta – trzy). Miało to oczywiście wpływ na dostarczanie piłek do MSN. Leo Messi zaledwie siedemnaście razy miał piłkę przy nodze, to jego najgorszy wynik w ostatnich dziewięciu latach! „Atomowa pchła” oddała tylko jedno uderzenie na bramkę rywala i to z rzutu wolnego. Luis Suarez przy piłce był tylko dziewięć razy, a strzału nie oddał żadnego.

Luis Enrique mówił o tym, że chciał wpłynąć na mecz poprzez zmianę taktyki z 4–3–3 na 4–2–3–1, aby Messi bardziej uczestniczył w grze. Oczywiście nic to nie dało, ale warto też zwrócić na czas, w którym „Lucho” dokonał tej roszady. W zasadzie było już pozamiatane, bo ta zmiana nastąpiła, gdy na tablicy wyników widniało 4:0. Zmiany, jakich dokonał, również kompletnie niczego nie wniosły, zresztą jak zawsze od paru miesięcy. Krzykiem rozpaczy i najlepszym podsumowaniem tego meczu była zmiana Iniesty na Rakiticia.

Gdzie leży problem? Przede wszystkim w tym, że Barcelona stała się przewidywalna i jednorodna. Nie ma żadnego planu B. Do tego doszło oczywiście znużenie, wątpliwości, przesycenie, nietrafione transfery. Siłą Barcelony „Lucho” była wertykalność, szybsze przechodzenie do ataku, dochodzenie do sytuacji bramkowych szybszymi środkami. Obecnie nie ma to prawa bytu, bo brakuje kreatywności. Najlepszy w rozegraniu jest Pique, a później długo, długo nic, aż Messi cofnie się bardzo głęboko i trochę to rozhuśta.

Porażka z PSG, które akurat w tym sezonie jest nadzwyczaj słabe, pokazuje tylko skalę problemu. Podobno piłkarze chcą zmiany, a Enrique chce, żeby zastąpił go jego asystent, Juan Carlos Unzue. Obawiam się, że to po raz kolejny będzie tylko lekka modyfikacja tego, co widzimy obecnie.